[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była pewna, że pójdzie za nią ispróbuje poprawić jej nastrój, przeprosić za to, żenieludzko ją traktuje.Wkońcu nawet mężczyzna, który nie ufa kobiecie, może jejpożądać.Poza tym należało się spodziewać, że będzie chciał wyłudzić od niej informacjeohrabim.Tak, czekała niecierpliwie, że tu przyjdzie.Jednak nie przyszedł.Chyba nie zamierzał odjechać bez niej? Za dużo myślę, inigdy nie tak, jak powinnam!  mruknęła wkońcu ze złościąiwstała.Zostawiwszy na brzegu trzewiki ipończochy, pobiegła między drzewami, mającnadzieję, że głupi wóz jeszcze nie odjechał.Ipo kilku krokach zimpetem wpadła namonstrualne cielsko, które nazywało się Jasper Coggins. Och& nie zauważyłam ciebie!  wykrzyknęła zaskoczona. Jasper jeszcze nie słyszał, żeby ktoś tak do niego powiedział. Olbrzymwyszczerzył do niej zęby. Pan porucznik powiedział, żeby się panienka nie śpieszyła,bo ma dużo czasu.Obiecał, że przyniesie śniadanie za kilka minut. Dziękuję za wiadomość.Dlaczego jednak porucznik nie przekazał mi jejosobiście? Tamuje upływ krwi, panienko  oznajmił zpromienną miną. Mówiłem mu, żeJasper go ogoli, ale uparł się izrobił to sam.Ze skutkiem wiadomym, panienko, aleproszę się nie martwić, bo wkrótce krew przestanie kapać. Ależ oczywiście, że nie będę się martwić. Wbrew postanowieniu znowuskłamała, zapewne zresztą nie po raz ostatni. Jak głęboko się zaciął? Widziałem gorsze rany. Jasper ruszył do wozu.Natomiast Lisette wreszcie spostrzegła, że wnocy musiało padać, aona stoi bosawbłotnistej kałuży.Wróciła więc do strumienia obmyć stopy, azanim zdążyła je osuszyć,włożyć pończochy itrzewiki, Rian usiadł obok niej na trawiastym brzegu. Aadnie  powiedział, wskazując przeciwległy brzeg, na którym wciąż kwitłomnóstwo kwiatów.Zerknęła na niego iwszystkie jej postanowienia załamały się wjednej chwili. Och, Rianie, co sobie zrobiłeś? Nie&  Gdy wyciągnęła rękę, odsunął się. Nie dotykaj, bo znowu zaczniekrwawić.Wygląda na to, że do wygolenia baczka potrzeba jednak dwóch rąk.Jednątrzyma się brzytwę, adrugą napina skórę.Na szczęście, miewałem gorsze rany.Migiemsię zagoi. Powinieneś zapuścić brodę, by mieć spokój zgoleniem  oznajmiłazprzekonaniem. Albo twój bogaty ojciec powinien ci przydzielić służącego.Najchętniejgoliłabym cię sama, ale tymi wszystkimi osobistymi potrzebami niepodzielnie zajmowałsię Denys. Dziwny człowiek. Rian zerknął na nią. Milczał jak zaklęty, nigdy nieusłyszałem od niego choćby słowa, mimo że zajmował się mną przez wiele miesięcy.Bo biedny Denys nie ma języka, pomyślała Lisette, ale tego nie powiedziała.Kiedyś chciała nauczyć Denysa pisać, jednak Loringa, gdy Lisette wspomniała otym,wybiła jej to zgłowy, twierdząc stanowczo, że zle by to się dla Denysa skończyło.  Lepiej nie mieć języka  dodała  niż języka irąk.Lisette zaczęła się więc zastanawiać, czy Denys taki się urodził, czy też obciętomu język.Ajeżeli tak, to miała nadzieję, że tak okrutnie go okaleczono, nim znalazł sięwsłużbie upapy.Bardzo chciała, by papa okazał się dobrym człowiekiem.Księciem, któryprzyszedł jej zpomocą, by uwolnić zsamotnej klasztornej egzystencji.Uratowaćiopowiedzieć matce, która za nic nie opuściłaby córki zwłasnej woli.Chciała mieć baśń, więc ją dostała.Dom jak zamczysko, piękne stroje inie takliczny jak dawniej, lecz itak ekscytujący świat francuskich wyższych sfer za czasów studni Bonapartego.Powoli jednak to wszystko zaczęło się rozsypywać. Lisette, czy coś się stało?Wróciła do rzeczywistości istwierdziła, że gapi się na Riana, ale przez dłuższąchwilę wogóle nie zdawała sobie ztego sprawy. Nic takiego.Zastanawiałam się nad tym, co mówiłam obrodzie.Jeśli nie chceszmieć osobistego lokaja, to chyba lepiej, żebyś ją zapuścił, niż każdego ranka wycinałsobie na twarzy malownicze wzorki. Broda? Mówisz poważnie?  Zuśmiechem przesunął dłonią po szczecinie napodbródku. Mój brat Court ma brodę, głównie zresztą po to, żeby drażnić naszą siostręCallie.Nie denerwowałaby cię broda? Nie, choć pewnie nie byłbyś już taki ładny jak teraz. Doskonała zachęta do zapuszczenia brody.Przez te wszystkie lata słówko ładny bardzo mnie znużyło. Tak, to prawdziwy dramat, zresztą sięgający prawieków.Jestem pewna, żeantyczni Grecy, do których wnaszych czasach porównuje się ładnych mężczyzn, teżmusieli się zżymać, słysząc to słowo, gdy uwieczniano ich podobizny wmarmurze.Musisz bardzo cierpieć, Rianie. Jesteś kobietą, więc nie zrozumiesz tego.Jeżdżę konno najlepiej zcałej rodziny,fechtuję istrzelam lepiej niż wszyscy, amimo to wciąż jestem dla nich tym ładnym.Takimmałym chłopcem, który udaje dorosłego mężczyznę.To mocno dołuje człowieka, którychce być traktowany poważnie.Kiedy Wellington zobaczył mnie pierwszy raz, nie musiałnic mówić, bo po minie wyczytałem jego myśli:  Czy mogę powierzyć noszeniewiadomości takiemu ładnemu chłopaczkowi?.Ale pomysł zbrodą może mi pomóc.Uniósł kikut lewego ramienia. Chociaż wolałbym przerobić sobie nos. Och, Rianie&  Na moment oparła głowę na jego ramieniu. Tak lubisz zsiebieżartować.Gdybym to ja straciła rękę, wylewałabym zsiebie dzień wdzień kubły łez. Imnie nieraz nachodzi płaczliwy nastrój&  Podniósł zziemi płaski kamieńipuścił kaczkę na strumieniu. Przepraszam, że tak cię dręczyłem wczoraj wieczorem. To prawda, byłeś bardzo niemiły  powiedziała, czując przyśpieszone bicieserca. Powiedziałam ci, że mój papa nazywał się Robert Beatty.Nie wiem, po co byłaci ta informacja ani dlaczego uparłam się, żeby zachować to dla siebie, kiedy spytałeśpierwszy raz.Ale to był mój papa inie przyjaznił się zhrabią.Gdyby się przyjaznił,uczyniłoby go to wtwoich oczach złym człowiekiem, aon wcale nie był zły.Tak samomoja mama nie była złą kobietą, choć dla odmiany wdzieciństwie przyjazniła się zhrabią. Wiem.To było zmojej strony głupie, och, po prostu niewybaczalne.Prawdęmówiąc, miałem nadzieję& Nie, nieważne.Twoi rodzice nie mają nic wspólnego zmoim pościgiem za hrabią. Pościgiem?  Musiała zachować spokój izadawać jak najbardziej rzeczowepytania. Jeśli hrabia przed tobą nie ucieka, to jak możesz go ścigać? Dobre pytanie.Można jednak powiedzieć, że ja imoja rodzina ścigamy go oddawna.Jeśli mam rację, to wiem, kim jest. Pod warunkiem, że mój ojciec, Robert Beatty, nie był tym, za kogo zacząłeś gouważać, czy tak? Nie można ścigać zmarłego. Tak, Lisette&  Położył się na trawie iwbił wzrok wbłękitne niebo. Zcigamyczłowieka, który dawno temu omal nie zniszczył mojej rodziny na drugim końcu świata.Długo sądziliśmy, że nie żyje, ale trzy lata temu zdarzyło się coś, co wywabiło naszkryjówki, jeśli można to tak nazwać, iwkońcu doprowadziło do Londynu ido człowieka,który nazywał się Nathaniel Beatty. Beatty?  spytała, dziękując Bogu, że Rian akurat na nią nie patrzy. Nazywałsię tak samo jak ja? To niemożliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed