[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tej porynietrudno jej było ignorować ten fakt, gdyż wokół siebie mieli jedynieżyczliwych im sąsiadów i znajomych.Lady Hardesty i jej przyjaciele uświadomili Madeline, że nie jesti nigdy nie będzie w stanie konkurować z kimś takim jak oni, azwłaszcza z ich niezamężnymi siostrami, spośród których wkrótceGervase wybierze sobie żonę.Jednak wiedziała o tym od początku,akceptowała to.Więc dlaczego pozwoliła sobie zapomnieć, że Gervase wróciniebawem do Londynu, by wybrać sobie narzeczoną? Wystarczyłopamiętać o tym, przyjąć to do wiadomości i zaakceptować, by jasnouzmysłowić jej położenie.Była jego tymczasową kochanką, nikim więcej.Kochanką nalato.Z nadejściem jesieni Gervase wyjedzie, a ona znów będzie sama.Sądziła, że pogodziła się z nieuniknionym, a jednak.teraz,kiedy pozwoliła sercu się zaangażować, cierpiała na myśl o tym, żeich czas wkrótce się skończy.403RS Jeszcze gorzej było wyobrazić sobie Gervase'a z inną.Leżącego z nią, całującego i kochającego się z nią.Utarczka na balu uświadomiła Madeline coś jeszcze.Niechodziło, jak sobie to w pierwszej chwili przedstawiła, o właściwerodzinie Gascoigne gwałtowne usposobienie, lecz o to, że byłazazdrosna.Piekielnie zazdrosna.Gdy lady Hardesty okazywała jawnieGervase'owi, że ma ochotę zacieśnić znajomość, palce Madelinezakrzywiły się na kształt szponów - przynajmniej w wyobrazni.Jednak tym, co zaszokowało ją najbardziej, była gwałtowność tychuczuć.Nie miała prawa czuć się aż tak zazdrosna i wściekła.Zważywszy na odziedziczone po przodkach usposobienie, niewróżyło to dobrze.Choć bowiem członkowie jej rodziny byli na codzień osobami zrównoważonymi i łatwymi we współżyciu, szczyptaszaleństwa obecna w każdym z nich sprawiała, że folgowanieuczuciom takim jak gniew czy silna zazdrość mogło skończyć siębardzo zle.Ludzie, którzy potrafili pod wpływem chwilowegoimpulsu zaryzykować wszystko, i czasami to robili, musieli byćostrożni.To rodziło pytanie, które dotąd nie przyszło jej do głowy: jak, ulicha, zdoła utrzymywać normalne stosunki z damą, którą Gervaseuczyni w końcu swoją żoną?Nie potrafiła sobie nawet tego wyobrazić.Choćby nie wiem jaksię napominała, i tak ta kobieta pozostanie jej najgorszym wrogiem.404RS Musiałaby chyba.co? Wstąpić do klasztoru? Jak mogłabymieszkać w Treleaver Park i nie spotykać co rusz biednej, niczegoniepodejrzewającej kobiety?Wyobraznia, raz spuszczona z uwięzi, szalała, podsuwającMadeline wciąż nowe obrazy, tak okropne, że strach było się nad nimizastanawiać.Kiedy dotarła do ścieżki prowadzącej do Castle Cove,zaczynała ją boleć głowa i nadal nie wiedziała, jak powinna postąpić.Zciągnęła wodze i skierowała wierzchowca w dół ledwie widocznegoszlaku, pozwalając, by sam wybierał drogę.Wiedziała, dlaczego tu jest - bo Gervase o to ją poprosił.Oferował kolejną noc w swoich ramionach, a jeśli chce być z nim,mieć go i zaspokoić choć trochę uczucia, którym nie powinna byłapozwolić się rozwinąć, musi brać, co dają, i cieszyć się tym, pókiczas.Nie prosiła o to, ani tego nie szukała, lecz los postawił na jejdrodze Gervase'a, a ona, GascoigneZatem przygarnie to uczucie, pozwoli mu rozkwitać, dopóki to,co jest między nimi, nie będzie zmuszone umrzeć.Stawi czoło tym przerażającym okolicznościom, gdy przyjdziena to czas.Z trudem opanowała grożące ujawnieniem uczucia, któreprzybrały jeszcze na sile, gdy dostrzegła czekającego w cieniuGervase'a.Chwycił Artura za uzdę, a kiedy zsunęła się z siodła,odprowadził konia za szopę i przywiązał obok swojego siwka.405RS A potem wrócił i ujął jej dłoń.Czuła, jak silne palce mężczyznyzamykają się wokół jej dłoni, a potem poruszają się, gładząc ją, kiedywpatrywał się pośród mroku w jej twarz.Z jego rysów, jak zwykle,niczego nie dało się wyczytać.- Przejdzmy się po plaży - powiedział, spoglądając na morze.Zaskoczona, pozwoliła sprowadzić się po wykutych w skalestopniach na miękki piasek.Trzymając ją za rękę, ruszył ku liniiwody.- Zaczekaj - powiedziała, cofając się.Zatrzymał się, a Madeline przysiadła na stopniu, a potem zdjęławysokie buty do konnej jazdy i pończochy i odłożyła je na bok.Widząc to, postąpił podobnie.Potem wziął ją znowu za rękę i ruszyli.Podeszli do miejsca,gdzie cofające się fale zostawiają pas mokrego, ubitego piasku, poktórym łatwiej iść.Gervase skierował się na wschód, w kierunkuprzeciwnym niż zamek.Ruszyli dziarsko, lecz wkrótce zwolnili.Szli,milcząc, zatopieni w myślach, które zalegały ciężko pomiędzy nimi.Myśleli bowiem o tym samym.Gdy oddalili się od szopy, zwolnili jeszcze bardziej, obserwująctoczące się leniwie, niewielkie fale udekorowane koronką błyszczącejpiany.Widząc, że Gervase nie zamierza się odezwać, zaczerpnęłaoddechu i powiedziała:- Jeśli chodzi o to, co powiedziałam dziś wieczorem.- Na parkiecie.406RS Przemówili niemal jednocześnie, a potem zamilkli i popatrzylijedno na drugie.Ich oczy się spotkały.Gervase skinął głową.- Ty pierwsza.- Chciałam powiedzieć.zapewnić cię, że rozumiem.Gervase czekał, mówiła więc dalej:- Chodzi o twoją żonę.Wiem, że będziesz musiał wrócić doLondynu, wybrać sobie narzeczoną, a potem przywiezć ją tutaj.Chciałam powiedzieć, że kiedy przyjdzie czas, byś tak postąpił -przerwała i wykonała gest dłonią - nie będę robiła trudności.Spojrzała mu w oczy, a potem, przezwyciężając ucisk w piersi,skłamała:- Nie chciałabym, byś wyobraził sobie, że zmieniłam zdanie ioczekuję od ciebie czegoś więcej, dlatego że.Madeline zabrakło słów.Znów musiał wystarczyć gest.- Zostaliśmy kochankami?Jego głos brzmiał szorstko, może dlatego że znajdowali się nadwodą.Przytaknęła i podniosła rękę, by przygładzić niesforne loki.- Ponieważ się do siebie zbliżyliśmy.Nadal wpatrywał się w nią intensywnie, z wyrazem twarzy mniejniż zazwyczaj beznamiętnym, choć i tak nie była w stanie odczytać,jakie uczucia skrywa.A potem westchnął zirytowany przez zaciśnięte zęby.- Nie rozumiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed