[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Synzdrajcy! I on śmiałby aspirować do ręki Cassie? Ale co innego miał robić?Zhańbił ją.Mógł to naprawić tylko w jeden sposób.dając jej własne nazwisko.Graham.Tak, to jego prawdziwe nazwisko i zamierzał je zatrzymać.- Sir - odezwał się spokojnie.- Odpowiedział pan na większość z moichpytań.To rzeczywiście smutna historia, ale przynajmniej wiem, kim jestem iskąd pochodzę.Dzięki panu dowiedziałem się, że nie mam tu czego oczekiwać iwyjadę ze Szkocji z tym, z czym przyjechałem.Dowiedziałem się również, żejestem synem zdrajcy, który trudnił się w życiu również handlem.Muszę się ztym zmierzyć.- Zdecydowanie odstawił szklaneczkę na mahoniowy stolik iwstał.- Niemniej posiadam przyjaciół i wpływy.Jestem dżentelmenem; mamkrólewski patent oficerski.Sir Angus był wyraznie nieco zaskoczony zachowaniem gościa, jednakskinął głową.Dla człowieka jego pochodzenia oficer był bez wątpieniadżentelmenem, niezależnie od historii jego rodziny.Ross nie odważył się spojrzeć na Cassie.- Zapewniam pana, sir, że moja sytuacja finansowa pozwala nautrzymanie rodziny na odpowiednim poziomie.Za pańskim pozwoleniem,pragnąłbym pojąć pańską córkę chrzestną za żonę.- 170 -SRCassie sapnęła z wrażenia.Sir Angus wstał, nie wypuszczając z ręki szklaneczki.- Kapitanie Graham, to w najwyższym stopniu niestosowne.Jak możnazwracać się z taką prośbą w obecności damy? Zresztą powinien pan prosić o jejrękę Jamesa, nie mnie.- Nie mogę zwrócić się z taką prośbą do człowieka, który chciał mniepowiesić.- Co?!Ross szybko wyjaśnił, jak uratował Cassie, gdy jej koń poniósł spłoszonyprzez burzę.W nagrodę" za zasługi został oskarżony o porwanie i wtrącony dowięzienia.- To oburzające! - uniósł się sir Angus.Ręka, w której trzymałszklaneczkę, wyraznie drżała.- James Elliott z pewnością nigdy nie byłprawdziwym dżentelmenem, ale zrobić coś takiego oficerowi? Nie mogę w touwierzyć.- To prawda, ojcze chrzestny - stwierdziła spokojnie Cassie i położyłarękę na ramieniu starszego pana.Wpatrywał się w dziewczynę przez dłuższą chwilę.A potem zmarszczyłbrwi.- Ale jeśli kapitan.Co robiłaś sama na koniu podczas burzy, Cassie?- Ja.ojcze chrzestny, chciałam jechać do ciebie.Nie miałam wyboru.James odgrażał się, że wyśle mnie do Bedlam.Właśnie tamtego dnia.- Co? Nie, nie, to bez sensu.Skoro chciał cię sprzedać, żeby spłacić długi,to nie mógł cię zamknąć w domu wariatów.Nikt, nawet najnędzniejszy zesklepikarzy, nie poślubiłby kobiety z Bedlam.James musiał mieć dobrze wczubie, kiedy wysuwał takie grozby albo uniósł się gniewem.Jak było, Cassie?Krew odpłynęła z twarzy Cassie.- Był na mnie wściekły - wyszeptała, wpatrując się w podłogę.-Powiedział, że nie jestem cnotliwa.- 171 -SRRoss głośno wciągnął powietrze, co wyraznie dało się słyszeć w głuchejciszy, jaka zapadła po tych słowach.- A miał rację? - zapytał sir Angus cicho, ale bardzo stanowczym tonem.Krew napłynęła gwałtownie do twarzy Cassie.Ross czekał na jejodpowiedz, wstrzymując oddech.- Ja.- Spójrz na mnie, Cassie - poprosił sir Angus.Dziewczyna podniosławzrok i spojrzała mu w oczy.- Oskarżył mnie fałszywie, sir.Znalazł u mnie wiersz miłosny napisanyprzez piętnastoletniego chłopca.- Kogo?Cassie potrząsnęła głową.- Nie mogę powiedzieć.To jeszcze dzieciak i nie zasługuje na karę, jakąJames chciał mu wymierzyć.- Chroniłaś go?- Odmówiłam podania Jamesowi jego nazwiska.Nie chciałam, by został zmojego powodu wychłostany.Na Jowisza, co za dziewczyna! Jego dziewczyna!Ross nie poruszył się i nie odezwał, choć wiele go to kosztowało.Chciałomu się śmiać, porwać ją w ramiona i całować aż do utraty tchu, aż do.Nie, nieczas na to.- Rozumiem.- Sir Angus pogładził się po brodzie.- To syn dżentelmena?- Tak.- I za to James gotów był posłać cię do Bedlam?- Tak powiedział.Odgrażał się, że wyda mnie za ostatniego łajdaka, podwarunkiem, że będzie dość bogaty.I że jeśli ludzie zaczną plotkować na tematmojej reputacji, to do końca życia będę trzymana pod kluczem.Jak moja matka.- Ostatnie słowa wypowiedziała zdławionym głosem.Sir Angus poklepał ją po ramieniu.- 172 -SROdprężyła się odrobinę.Wreszcie udało się jej odzyskać sympatię ojcachrzestnego.Szkoda tylko, że musiała w tym celu nieco podkoloryzowaćprawdę.Sir Angus spojrzał ponad głową Cassie na Rossa, który podczas całegowystępu dziewczyny stał bez ruchu, z mocno zaciśniętą szczęką.- Czy zamierza pan ubiegać się o rękę mojej chrześnicy również po tym,co pan przed chwilą usłyszał, sir?- Jestem zdecydowany poślubić Cassie.Na dobre i na złe.- Rozumiem - zapewnił pospiesznie sir Angus, najwyrazniej podwrażeniem siły słów Rossa.- Zresztą nie ma pan powodów do obaw.MatkaCassie nie była wariatką.- W takim razie, dlaczego.- Ona.wybacz, moja droga, że muszę sprawić ci ból, ale kapitan Grahamma prawo wiedzieć.Matka Cassie była w okrutny sposób krzywdzona przezmęża, sir.Aby oszczędzić uczucia dziewczyny, nie dodam nic więcej.W końcupodjęła próbę ucieczki w towarzystwie pewnego mężczyzny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]