[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, comiałem, kiedy odchodziłem, to ubranie na grzbiecie i butelka wody.I to, owinięte na ręce, podkoszulą. Podnosi modlitewne korale tak, że prześlizgują mu się między palcami.Sirine mawrażenie, że wyglądają, jakby były zrobione z niebieskich łez. Ten sznur misbaa jest od oj-RLca.To kamienie lapisu.Miały mi pomagać w modlitwie dodaje. Ale okazało się, że mo-dlitwy mnie opuściły, więc używałem ich do liczenia smutków.A to było od. dotyka je-dwabnej tkaniny, marszczy brwi, jakby nie mógł sobie przypomnieć. To było od matki.WAnglii okrywałem tą chustą łóżko.Zsuwa koszulę z ramienia Sirine, rozpościera tkaninę i powoli układa na jej półleżącymciele.Jedwab unosi się nad jej skórą.Zasłona ma jakieś półtora na półtora metra, jest czarna,lekko rozjaśniona odcieniami szarości i różu, na brzegach obszyta kunsztownym, precyzyjnymściegiem, który przywodzi na myśl jakieś czerwone jagody. To tradycyjny wzór ze wsi mojej matki na południu.Każda wioska ma własny deseń.Jeżeli je znasz, to potrafisz rozpoznać, skąd pochodzą poszczególne szwy haftu. Podaje jejchustę. Miała zwyczaj nosić ją na włosach.Sirine podnosi ją i układa na głowie w sposób, jaki podpatrzyła u muzułmańskich kobiet,zawijając rogi wokół szyi. Tak przytakuje Han. Właśnie tak.Aha.Teraz dostrzegam w tobie Arabkę, ary-stokratkę ze starożytnego królewskiego rodu.Tutaj i tu. Dotyka jej oczu i ust. I tutaj.Przesuwa dłoń wzdłuż jej nagiego ciała, ześlizguje ją wokół zaokrąglenia bioder. Tak wła-śnie wyglądasz najlepiej. To znaczy w chuście? Sirine skrajem tkaniny dotyka szyi. Czy nago? ściągabrzeg materiału na twarz. Tak jak teraz?Han dotyka jej kości policzkowej i delikatnie całuje ją przez tkaninę. Mhmmm.Albo, albo.Sirine muska palcami obramowanie i zsuwa materiał. To jest piękna rzecz.Ale naprawdę. Nie, proszę. Han przyciąga chustę z powrotem. Ja mam moje korale. Unosirękę, żeby zobaczyła, że owinął je dookoła palców. Mam to.Ale chcę, żebyś ty zatrzymałachustę.Sirine pragnie tej chusty, ale jest w niej coś, przed czym ma się na baczności. To twoja jedyna pamiątka protestuje. Ja elbi mówi Han.Moje serce.Otula tkaniną jej ramiona i zapada się w łóżkoobok. Wystarczy na ciebie spojrzeć.Została stworzona dla ciebie.Nie ma mowy, żebyś jejnie zatrzymała. Związuje dwa rogi. Moja matka miała ją na sobie, kiedy ojciec się w niejzakochał.RLSirine pochyla się ku niemu, ale go nie dotyka.Chce spojrzeć prosto w twarz Hanowi iprzypływowi jego pamięci.Muska materiał, a potem cicho pyta: Tęsknisz za rodziną?Han przypatruje się jej w ciszy, z wyrazem namysłu na twarzy. I tak, i nie.Trudno o informacje z Iraku, bardzo mało listów się wydostaje, a te, któ-rym się udaje, zwykle są tak mocno ocenzurowane, że nie ma w nich wiele sensu.Przypusz-czam, że brat dalej jest w więzieniu i mam nadzieję, że on i moja matka jeszcze żyją.Ale niema sposobu, żeby się tego dowiedzieć na pewno.I nie ma sposobu, żeby wiedzieć, czy ichjeszcze kiedyś zobaczę. Przerywa. Myślę o nich bez przerwy.Sirine nie potrafi się powstrzymać.Zadaje pytanie: A twoja siostra?Han odczekuje chwilę, nadal się jej przygląda.Ale Sirine czuje to raz jeszcze mawrażenie, że oboje są we wnętrzu tej opowieści.Jakby coś się rozsupływało.Oddycha płytko.Ona i Han są tak blisko, ich ramiona się splatają.Ale nie odpowiada jej.Zamiast tego pyta: A ty, Sirine? Czy tęsknisz za rodzicami?Sirine czuje ból w podnoszących się ramionach.Zwiatło przechodzi przez szyby jasnymiplamami, jakby przepływały czystobiałe żaglówki.Nigdy o tym nie rozmawiała.Jeszcze razspogląda na jego twarz, a potem w tę rozpadlinę światła, pamięć.Powoli zaczyna mówić.Opowiada mu o pracy rodziców w sztabie kryzysowym.%7łe czę-sto wyjeżdżali z domu, zawsze w najgorsze miejsca, najbardziej niebezpieczne, rozdarte wojną,zrujnowane.Cytuje przeświadczenie ojca, że większość problemów współczesnego świata po-chodzi z amerykańskiej obsesji handlu, i przekonanie matki, że Amerykanie taką samą wagęjak Arabowie przywiązują do natury, religii, przyjazni i rodziny.Opowiadając, obserwuje Hana, który trzyma ją za rękę.Jego wzrok wędruje za jej spoj-rzeniem.Głos jej nie drży, więc Sirine ciągnie dalej przywołuje to, jak siedziała ze stryjem,czekając na rodziców, oglądając wiadomości i czekając.Wspomina, jak czasem myślała, żemiędzy rodzicami nie ma dla niej miejsca byli tak skupieni na sobie, razem podróżowali,odmawiali wyjazdu na misje, które by ich rozdzieliły, a ją zostawiali. To nie było to samo, co przejść przez pustynię mówi cicho.Opiera się o ścianę zawezgłowiem łóżka. Ale w pewien sposób uczucie było podobne.Czekanie, kiedy wrócą dodomu.Patrzenie na dni w kalendarzu jak na coś, co można wykreślić, wymazać.Pamiętam, żeRLprawie co rano pytałam stryja: Czy dzisiaj przyjadą do domu?".A on odpowiadał na przykład: Nie do popołudnia przed ranem za trzy i pół wieczoru pod rząd".Han śmieje się i głaszcze jej dłoń. Twój stryj.Sirine zamyka oczy, czuje palce Hana, przesuwające się między swoimi. Myślę, że chciałam, żeby znikła połowa mojego dzieciństwa, bo wtedy czekałam nanich.Aż wreszcie pewnego dnia przestałam.Wstałam i zrobiłam dla nas śniadanie i zapomnia-łam zapytać, czy to już ten dzień.I to była taka ulga, że dalej się starałam nie pamiętać.Po pro-stu przestałam czekać.To mój stryj ze mną rozmawiał i czytał mi, a nie oni.Kochał mnie tak,jak należało.Han przytakuje, patrząc na nią. To znaczy był przy tobie stwierdza. I to było najważniejsze.Właśnie to. Ponad ramieniem Hana Sirine spogląda nabiałe, połyskujące okno. Nawet przestałam szczególnie przeżywać, kiedy rodzice wracali.Starałam się tego nie okazać, ale pamiętam, jak nie chciałam iść do domu, do rodziców, po ichpowrocie.Nie było ich czasami miesiąc, czasem jeszcze dłużej, dla dziecka to wieczność.Popewnym czasie miałam wrażenie, że właściwie nie wiem, kim oni są.To byli ci dorośli, co so-bie chyba myśleli, że mam ich kochać.Jakbym im była winna miłość. Opuszcza wzrok, za-skoczona gorącem, które czuje na twarzy.Gardło się jej zaciska, wspomnienie tkwi zimno podskórą. Moja matka zrobiła się taka smutna.chyba nie wiedziała, o co chodzi.Była takapodekscytowana, że wraca do domu, wchodziła z płaczem i ściskała mnie tak mocno.A ja by-łam.po prostu.wiotka.Sirine opowiada Hanowi: musiała mieć jakieś siedem lat, kiedy matkę zaczęły nawiedzaćkoszmary.Pierwszych kilka nocy po powrocie rodziców do domu upływało spokojnie, niemalbez żadnych wydarzeń, zważywszy, jak dramatycznymi sprawami się zajmowali: miesiąc le-czenia ofiar poparzeń w Indiach albo pomoc dla głodujących kobiet i dzieci w Sudanie.Alepotem przychodziła noc, gdy Sirine budziła się z początku nawet nie wiedziała, co ją zbu-dziło ze zmysłami zamroczonymi głębokim snem.Odgłos był taki, jakby coś rozrywało nocna dwie połowy.Sirine, przykuta do łóżka przerażeniem, była jak sparaliżowana, czuła się,jakby oddech został wypchnięty z jej piersi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]