[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to osobliwe szczęście dla Sopliców,%7łe Hrabia, mając lepsze konie od szlachcicówI chcąc spotkać się pierwszy, zostawił ich w tyleI biegł przed resztą jazdy, przynajmniej o milęZe swym dżokejstwem, które, posłuszne i karne,Stanowiło niejako wojsko regularne,Gdy inna szlachta była, zwyczajem powstania,Burzliwa i niezmiernie skora do wieszania.Hrabia miał czas ostygnąć z zapału i gniewu,Przemyślał, jak by skończyć bój bez krwi rozlewu;Więc rodzinę Sopliców w domu zamknąć każeJako więzniów wojennych; u drzwi stawi straże.Wtem  Hajże na Sopliców! wpada szlachta hurmem,Obstępuje dwór wkoło i bierze go szturmem,Tym łacniej, że wódz wzięty i pierzchła załoga;Lecz zdobywcy chcą bić się, wyszukują wroga.Do domu nie wpuszczeni, biegą do folwarku,Do kuchni.Gdy do kuchni weszli, widok garków,Ogień ledwie zagasły, potraw zapach świeży,Chrupanie psów, gryzących ostatki wieczerzy,Chwyta wszystkich za serca, myśl wszystkich odmienia,Studzi gniewy, zapala potrzebę jedzenia.Marszem i całodziennym znużeni sejmikiem, Jeść! jeść!  po trzykroć zgodnym wezwali okrzykiem,Odpowiedziano:  Pić! pić! Między szlachty zgrająStają dwa chory: ci pić, a ci jeść wołają;Odgłos leci echami; gdzie tylko dochodzi,Wzbudza oskomę w ustach, głód w żołądkach rodzi.I tak na dane z kuchni hasło, niespodzianieRozeszła się armija na furażowanie.Gerwazy, od pokojów Sędziego odparty,Ustąpić musiał przez wzgląd dla hrabiowskiej warty.Więc nie mogąc zemścić się na nieprzyjacielu,NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG175Myślił o drugim wielkim tej wyprawy celu.Jako człek doświadczony i biegły w prawnictwie,Chce Hrabiego osadzić na nowym dziedzictwieLegalnie i formalnie; więc za Woznym biega,Aż go po długich śledztwach za piecem dostrzega.Wnet porywa za kołnierz, na dziedziniec wleczeI zmierzywszy mu w piersi Scyzoryk, tak rzecze: Panie Wozny, pan Hrabia śmie Waćpana prosić,Abyś raczył przed szlachtą bracią wnet ogłosićIntromisyją Hrabi do zamku, do dworuSopliców, do wsi, gruntów zasianych, ugoru,Słowem, cum gais, boris et graniciebus,Kmetonibus, scultetis et omnibus rebusEt quibusdam alijis.Jak tam wiesz, tak szczekaj,Nic nie opuszczaj! Panie Kluczniku, zaczekaj! Rzekł śmiało, ręce za pas włożywszy Protazy Gotów jestem wypełniać wszelkie stron rozkazy,Ale ostrzegam, że akt nie będzie miał mocy,Wymuszony przez gwałty, ogłoszony w nocy. Co za gwałty?  rzekł Klucznik  tu nie ma napaści,Wszak proszę Pana grzecznie; jeśli ciemno Waści,To Scyzorykiem skrzesam ognia, że WaszeciZaraz w ślepiach jak w siedmiu kościołach zaświeci. Gerwazeńku  rzekł Wozny  po co się tak dąsać?Jestem wozny, nie moja rzecz sprawę roztrząsać;Wszak wiadomo, że strona woznego zapraszaI dyktuje mu, co chce, a wozny ogłasza.Wozny jest posłem prawa, a posłów nie karzą,Nie wiem tedy, za co mnie trzymacie pod strażą;Wnet akt spiszę, niech mi kto latarkę przyniesie,A tymczasem ogłaszam: Bracia, uciszcie się!I by donośniej mówić, wstąpił na stos wielkiBelek (pod płotem sadu suszyły się belki),Wlazł na nie i zarazem, jakby go wiatr zdmuchnął,Zniknął z oczu; słyszano, jak w kapustę buchnął;Widziano, po konopiach ciemnych jego białaKonfederatka niby gołąb przeleciała.Konewka strzelił w czapkę, ale chybił celu;NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG176Wtem zatrzeszczały tyki, już Protazy w chmielu  Protestuję!  zawołał; pewny był ucieczki,Bo za sobą miał łozę i bagniska rzeczki.Po tej protestacyi, która się ozwałaJak na zdobytych wałach ostatni strzał działa,Ustał już wszelki opor w Soplicowskim dworze;Szlachta głodna plądruje, zabiera, co może.Kropiciel, stanowisko zająwszy w oborze,Jednego wołu i dwa cielce w łby zakropił,A Brzytewka im szablę w gardzielach utopił.Szydełko równie czynnie używał swej szpadki,Kabany i prosięta koląc pod łopatki.Już rzez zagraża ptastwu.Czujne gęsi stado,Co niegdyś ocaliło Rzym przed Gallów zdradą,Darmo gęga o pomoc; zamiast ManlijuszaWpada w kotuch Konewka, jedne ptaki zdusza,A drugie żywcem wiąże do pasa kontusza.Próżno gęsi, szyjami wywijając, chrypią,Próżno gęsiory sycząc napastnika szczypią.On bieży; osypany iskrzącym się puchem,Unoszony jak kółmi gęsich skrzydeł ruchem,Zdaje się być chochlikiem, skrzydlatym złym duchem.Ale rzez najstraszniejsza, chociaż najmniej krzyku,Między kurami.Młody Sak wpadł do kurnikuI z drabinek, stryczkami łowiąc, ciągnie z góryKogutki i szurpate i czubate kury;Jedne po drugich dusi i składa do kupy,Ptastwo piękne, karmione perłowemi krupy.Niebaczny Saku, jakiż zapał cię unosi!Nigdy już odtąd gniewnej nie przebłagasz Zosi.Gerwazy przypomina starodawne czasy.Każe sobie podawać od kontuszów pasyI nimi z Soplicowskiej piwnicy dobywaBeczki starej siwuchy, dębniaku i piwa.Jedne wnet odgwożdżono, a drugie ochoczoSzlachta, gęsta jak mrówie, porywają, tocząDo zamku; tam na nocleg cały tłum się zbiera,Tam założona główna Hrabiego kwatera.Nakładają sto ognisk, warzą, skwarzą, pieką,NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG177Gną się stoły pod mięsem, trunek płynie rzeką;Chce szlachta noc tę przepić, przejeść i prześpiewać.Lecz powoli zaczęli drzemać i poziewać;Oko gaśnie za okiem, i cała gromadaKiwa głowami, każdy, gdzie siedział, tam pada:Ten z misą, ten nad kuflem, ten przy wołu ćwierci.Tak zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed