[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łebyś nie mówiła, że jestem bez serca.Na wszelkiwypadek będzie ci towarzyszyło dwóch agentów przez cały czas kiedy będziesz poza swoimiapartamentami.- Pozwolisz, że nie będę ci dziękowała.- Nie spodziewałem się tego.- W gruncie rzeczy jest mi ciebie żal - Alicja powiedziała to z takim przekonaniem, że samaumilkła na chwilę zastanawiając się, czy przypadkiem naprawdę nie jest jej go żal.Nie potrafiłasobie odpowiedzieć na to pytanie.- Niepotrzebnie - Borisov wstał z fotela i podszedł do niej.Przyglądał jej się przez chwilęuważnie.Potem pogładził nieporadnie po włosach.Nigdy nie potrafił się zdobyć na czułość aninawet udać, że się zdobywa.Nawet na oficjalnych zdjęciach z dziećmi wyglądał tak bardzo nie wswojej roli, aż wreszcie jego agent prasowy zabronił ich publikowania.- Każdy polityk musi kiedyśodejść.Trzeba tylko wiedzieć kiedy - dodał tytułem pożegnania.Już w drzwiach zatrzymał się, jakby przypominając sobie o czymś, czego zapomniał.- Mówiłaś coś o klatkach - stwierdził wreszcie.- Obejrzyj sobie może zachodnie skrzydło.Praktycznie nikt tam nie mieszka od lat.Kiedyś zamierzałem urządzić tam pokoje gościnne.Niemiałem czasu zająć się tym do tej pory.Jeżeli chcesz, możesz przebudować całe to skrzydło iurządzić tak, jak tylko sobie wymarzysz.Alicja z chęcią zabiłaby go za tę próbę przekupstwa.Chociaż musiała przyznać, że jeszczekilka dni temu byłaby zachwycona tym pomysłem.Przypomniała sobie na czas o swoim planieuśpienia jego czujności.Dziękuję.Twoi goryle będą mieli sporo roboty.- Wolałbym, żebyś nie paradowała przed nimi nago.Ktoś może sobie pomyśleć, że mojacórka oszalała.A to gorsze niż śmierć Gizy.Kiedy wyszedł, Alicja stała nieruchomo przez dłuższą chwilę, powstrzymując łzywściekłości i bezsilności cisnące się jej do oczu.Czuła, że ojciec nie ma zamiaru przepuścićnadarzającej się okazji i kiedy tylko uzna się wystarczająco silnym zabije Peta i całą resztę.Na tylejuż zdążyła go poznać przez dwadzieścia osiem lat wspólnego z nim życia.Jedyną szansą dla Peta i dla niej było uprzedzenie jego planów.Dlatego musiała czekać zucieczką, aż dowie się wystarczająco dużo, żeby zorientować się w szczegółach tego planu.Bo niemiała wątpliwości, że jej ojciec wymyślił już jakiś plan.* * *W tym samym mniej więcej czasie w Kosmoporcie trwała ożywiona działalność.Częśćmutantów, którzy mieli zniknąć z Ziemi przetransportowano jednak tutaj.Okazało się, że siedmioroz nich musi lecieć na Marsa jednym statkiem właśnie stąd startującym.Chodziło o wygranie czasupodczas dolotu do Saturna.Pozostałych dziewięć osób miało udać się w rejs patrolowy po Układzie,a reszta już została przetransportowana na stacje orbitalne i do baz księżycowych.Hildor zSonorovem woleli nie kusić złego.Na Ziemi, oprócz nich, pozostali tylko Pet i Anna.Ten pierwszy zuwagi na Alicję, a Anna na wypadek gdyby trzeba było czarować Oconnora.Hildor odmłodniał odwadzieścia lat, kiedy dowiedział się, że nikt nie został zabity.Ośmioro z nich było rannych, w tymtroje poważnie.Ale nie na tyle, żeby nie można było umieścić ich w szpitalach na Księżycu.Hildorzastanawiał się głośno, czy nie nawrócić się czasem na jakiekolwiek wyznanie i nie podziękowaćBogu mutantów za ten cud.Nie wątpił, że mimo wszystko mieli jednak piekielne szczęście.Kiedyrazem z Sonorovem przybyli do Kosmoportu, część mutantów zdążono już odtransportować nastacje orbitalne.Z pozostałymi wymieniali gorączkowo telepatyczne wrażenia z ostatnich kilkugodzin.Oprócz strachu i wściekłości trudno było znalezć w ich myślach ślad radości z pomyślnegozakończenia tej tragedii.Kir Jeni i Ewa Bonov przebywali w ambulatorium na badaniach lekarskichprzed startem na Marsa.Pet i Anna pomagali Sonorovowi sprawdzać ostatnie szczegóły ewakuacji.Sonorov, korzystając ze swoich świeżo nabytych uprawnień, a trochę w celu sprawdzenia admirałaBoko i jego szczerości, wysyłał pracowicie szyfrówkę do wszystkich baz, mających gościćmutantów z poleceniem traktowania ich w sposób szczególny.Osobno wysłał rozkazy zapewnieniaim ochrony.Zażądał nawet od kontrwywiadu Floty danych o znanych agentach policji, pracującychw tych bazach.O dziwo, otrzymał żądane informacje.Zalecił więc ich odizolowanie od mutantów ipoddanie stałej obserwacji.Ewa Bonov i Kir Jeni leżeli sami na oddziale przygotowawczym tutejszego ambulatorium poostatnim już zabiegu.Ponieważ mieli pilotować statek wiozący ich na Marsa, lekarze zalecili im nawszelki wypadek awaryjny program regeneracyjny.Odlot został opózniony o dwie godziny.Byliraczej zadowoleni z tego faktu.Obojgu potrzebne było takie ciche miejsce, w którym moglibyspokojnie odetchnąć.Ewa nie mogła się pozbierać po śmierci Franka, a Jeni miał za sobą ciężkąwalkę z policją o uratowanie ich świadka.Zaatakowano ich w cztery minuty po nadaniu komunikatu ostrzegawczego.Gdyby nie Anna,która na czas wpadła na pomysł zejścia o dwa piętra niżej, Boko z pewnością mógłby się pochwalićtrzema trupami.Policja zareagowała bowiem przysłaniem stratu, który po prostu zmiótł pół piętra.Na szczęście plaston budynku, w którym mieszkała Anna był dobry i pozostałe pięć górnych pięternie zwaliło im się na głowy.Potem nadeszły posiłki policyjne, które udało im się zmylić jedynieprzez dwie minuty.Pozostałą minutę musieli przetrzymać sami.Kto nigdy nie walczyłnowoczesnymi laserami bojowymi, ten nigdy nie będzie w stanie wyobrazić sobie, co to znaczyminuta walki w proporcji trzech na dziesięciu.Gdyby nie to, że telepatycznie wyczuwali pozycjeswoich przeciwników, zginęliby już po pierwszych strzałach.Policjanci walczyli jak szaleńcy, mającw myślach tylko chęć zabicia mutantów bądz ich jeńca.Reszta się nie liczyła.W ten sposób o małonie zginął Pet, kiedy zorientował się, że dwóch, napastników zamierza strzelić do nich przez sufitmieszkania piętro niżej.Zawahał się, bo w mieszkaniu byli jacyś ludzie.Uratowała go Annastrzelając pierwsza.Oczywiście zginęli i lokatorzy i policjanci.Dopiero kiedy nadleciał strat Floty iwysadził desant komandosów sytuacja na tyle się poprawiła, że Kir mógł się rozejrzeć dookoła.Wtedy zobaczył, że walczyli w ruinach tego, co kiedyś uchodziło za luksusowy apartament wekskluzywnym domu.Zciany, podłoga i sufit były podziurawione jak sito i właściwie dziwić sięnależało, że nikt nie strzelił do nich z laseru snajperskiego z sąsiedniego bloku.Widać niewidzialnyBóg mutantów naprawdę czuwał nad nimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]