[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Medycyny - odpowiedziała.- Leczenia za pomocą magii.- Objęła Mistayęramieniem i zaczęły iść w kierunku kotliny.- Mistayo - odezwała się miękkim głosem - czychciałabyś się nauczyć, jak za pośrednictwem magii przywrócić kogoś martwego do życia?Uśmiechnęła się do dziewczynki i z błogością przymknęła oczy.POSZUKIWANIA W CIEMNOPo trzech dniach bezowocnych poszukiwań w Graum Wythe Questor Thews nabrałprzekonania, że musieli przeoczyć coś oczywistego.- Mamy klapki na oczach! - oznajmił krótko.Usiadł na skrzyni do przewożeniatowarów, z głową opartą na dłoniach i niezadowoleniem na twarzy.- To jest tutaj, tylko mytego zwyczajnie nie widzimy!Elizabeth i Abernathy patrzyli na niego w milczeniu.Znajdowali się w jednym z wielupomieszczeń magazynowych Graum Wythe, głęboko w samym środku zamku, w pokoju bezokien, do którego nigdy nie dochodziły promienie słoneczne, a powietrze czuć byłostęchlizną.Już raz go wcześniej przeszukali i w tej chwili byli w trakcie ponownegosprawdzania jego zawartości.Jak dotąd przeszukali wszystko co najmniej raz i ogarniało ichcoraz większe zniechęcenie.- To nie powinno zajmować tyle czasu - oznajmił czarodziej z uporem w głosie.- Jeśliwysłano nas do tego miejsca po to, żebyśmy to znalezli, to do tej pory powinniśmy się już oto dawno potknąć.- Byłoby łatwiej, gdybyśmy wiedzieli, czego szukamy - zauważył ponuro Abernathy,osuwając się z ciężkim westchnieniem na drugą skrzynię.Niedobrze mu się już robiło odgrzebania w starych pudłach i zaglądania w zakurzone zakamarki.Chciał być na zewnątrz,gdzie świeci słońce i powietrze jest świeże.Chciał cieszyć się tym, kim jest teraz, poodzyskaniu swego dawnego wyglądu.O tych wszystkich psich latach zapomniał tak szybko,jak o zeszłorocznym śniegu, jak gdyby tamto się nigdy nie zdarzyło, jakby to był sen, zktórego go w końcu obudzono.Elizabeth zacisnęła usta, przez co na jej okrągłym nosku pojawiły się fałdy.- Jesteś pewien, że wysłano was tutaj w celu, o którym mówiłeś? - zapytała ostrożnieQuestora.- Może to po prostu przypadek? - Usiadła obok Abernathy ego.- Albo możewysłano was tutaj z jakiegoś innego powodu?- Jest to możliwe - przyznał wielkodusznie czarodziej - choć mało prawdopodobne.Rzadko kiedy następstwa użycia magii są dziełem przypadku.Prawie zawsze stoi za nimijakaś przyczyna.Nocny Cień nie popełniłaby błędu i nie pozwoliłaby nam ujść z życiem, jeślichciała, abyśmy zginęli.Takiego wniosku nie da się uniknąć.Inna magia interweniowała i nasuratowała.Zostaliśmy wysłani tutaj w konkretnym celu, a nie potrafię wymyślić innego, niżuratowanie Mistai.- A może mylisz się co do tego, że magia jest w Graum Wythe? - upierała sięElizabeth.- Może jest gdzie indziej?Questor Thews wykrzywił twarz.- Nie.Musi być tutaj.To musi być magia, którą sprowadzono z Landover.Nic innegonie ma sensu!Patrzyli się na siebie przez chwilę, nie mówiąc ani słowa, po czym rozejrzeli się popokoju.- Czy może istnieć drugi medalion? - zapytał nagle Abernathy.- Taki jak ma naszkról?Questor uniósł krzaczastą brew w zamyśleniu.Tej możliwości nie brał pod uwagę.Ale nie; Michel Ard Rhi szybko by znalazł taki talizman, a poza tym nie posuwałby się do takdrastycznych środków, żeby zmusić Abernathy ego do oddania medalionu króla, kiedy pisarzbył więzniem w Graum Wythe kilka lat temu.Czarodziej pokręcił głową.- Nie, to coś innego.Coś, czego Michel nie mógł rozpoznać.A przynajmniej niepotrafił tego zastosować.- Potarł w zamyśleniu brodaty policzek.- Muszę przyznać, że tonaprawdę frustrujące.- Może powinniśmy coś zjeść - zaproponowała Elizabeth, trącając żartobliwieAbernathy ego łokciem.- Może lepiej się będzie myślało z pełnym żołądkiem.- Lepiej by się myślało po krótkiej drzemce - powiedział Abernathy, odwzajemniającjej kuksańca.Questor Thews obserwował ich bez słowa.Nie podobało mu się to, co widział.Królewski skryba był coraz bardziej zadowolony ze swego nowego życia.Był takzadowolony z tego, że znowu jest człowiekiem, iż zdawało się, że powrót na Land-over tracidla niego znaczenie.Zapominał o swoich obowiązkach.Los króla oraz jego rodziny wciążspoczywał na ich barkach, a Questor się obawiał, że Abernathy zaczyna tracić to z polawidzenia.Wiedział, że nie powinien go oceniać, ale to, co się działo, było oczywiste.Abernathy na nowo odkrywał siebie i robiąc to, zmieniał własne życie, aby pasowało donowych okoliczności.Była to niebezpieczna słabość.Odchrząknął tak głośno, że tamtych dwoje aż podskoczyło.- Zanim coś zjemy albo utniemy sobie drzemkę, może powinniśmy jeszcze razomówić tę sprawę.- Uśmiechnął się, aby złagodzić wymowę słów.- To zajmie tylko kilkachwil, jeśli pozwolicie.Przyznaję, że bardzo mi na tym teraz zależy.Elizabeth uśmiechnęła się do niego uspokajająco.- Nie martw się, Questorze.Znajdziesz to wcześniej czy pózniej, choćby to było niewiem czym.- Przeczesała palcami swoje kręcone włosy.- A nawet jeśli nie, to przecież niejest to takie złe miejsce na więzienie.Z jej głosu można było wnosić, że trochę na to liczy.Que-stor nie odważył siępowiedzieć, co o tym myśli.- Musimy wrócić - powiedział z naciskiem.- Musimy znalezć magię, która nam toumożliwi.Elizabeth westchnęła.- Wiem o tym.- Nie brzmiało to jednak przekonująco.- Ta magia musi mieć takąpostać, że jeśli ją zobaczysz, to natychmiast rozpoznasz, prawda? Jeśli rzeczywiście się tutajznajduje.- Obejrzeliśmy już wszystko przynajmniej raz - odparował Abernathy, poprawiającokulary na nosie.- Może nie oglądamy tego we właściwy sposób - myślał na głos mag.Elizabeth odchyliła nogi od skrzyni i przyglądała się swoim tenisówkom.Znowuzamilkli, pogrążając się w myślach.- Chwileczkę - odezwał się nagle Abernathy.- Może to, czego szukamy, wcale nie jestrzeczą.Może dlatego tego nie widzimy.To przecież zaklęcie wysłało nas tutaj, moc magicznazawarta w słowach.Może potrzebujemy zaklęcia, żeby się stąd zabrać z powrotem?Questor wytrzeszczył oczy i natychmiast się zerwał ze swojej skrzyni.- Abernathy, jesteś geniuszem! Oczywiście, że o to chodzi! Zaklęcie! Nie szukamyżadnego talizmanu! Szukamy księgi zaklęć!Abernathy i Elizabeth również się podnieśli, chociaż ci odnosili się do tego pomysłuze zdecydowanie mniejszym entuzjazmem.- Ale czy Michel nie rozpoznałby takiej książki? - zapytał z powątpiewaniem skryba.-Czy nie skorzystałby z niej, żeby w końcu wrócić na Landover i odzyskać tron? Albo czytwój brat by jej nie odszukał, gdy Holiday mu się przeciwstawił? Wiem, że to mój pomysł, alepo namyśle uważam, że nie ma on sensu.Jeśli istniałoby zaklęcie pozwalające wrócić naLandover, to dlaczego któryś z nich go nie wykorzystał?- Być może dlatego, że nie potrafili - zasugerował czarodziej.Spuścił głowę imachając z ożywieniem rękoma, przechodził majestatycznym krokiem najpierw w jedenkoniec zawalonego rzeczami pomieszczenia, po czym z powrotem w drugi.- Może dlatego,że zaklęcie nie działało na nich.Nie wiem.Ale myślę, że tak czy inaczej natknąłeś się na coś.Zaklęcie nas tutaj przywiodło.Można logicznie przypuszczać, że zaklęcie zabierze nas zpowrotem.Odwrotność magii, która sprowadziła nas tutaj.Inny układ słów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]