[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak.Dobroczynny wpływ tego uśmiechu na moje samopoczucie i tak był niczym w porównaniu ze skutkami poczynań Grace, kiedy w końcu zajechałem przed swój trzypiętrowy segment i ujrzałem ją siedzącą na schodach.Miała na sobie ciemnozielony nieprzemakalny płaszcz co najmniej cztery numery za duży, a pod spodem bawełnianą koszulkę i białe drelichowe szpitalne spodnie.Kasztanowe włosy, które zwykle uroczym owalem ocieniały jej twarz, teraz były zsunięte do tyłu, jakby nazbyt często odgarniała je w ciągu trzydziestogodzinnego dyżuru, a podkrążone oczy, zaczerwienione od rażącego blasku jarzeniówek, wyraźnie zdradzały przemęczenie tłumione zbyt dużą ilością wypitej kawy.Mimo to wydawała mi się jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie w życiu spotkałem.Kiedy się zbliżyłem, wstała ze schodów i powitała mnie bladym uśmieszkiem błąkającym się na wargach i figlarnymi błyskami w oczach.Gdy dzieliły nas tylko trzy stopnie, rozłożyła szeroko ręce i rzuciła mi się w ramiona niczym skoczek z krawędzi wieży przy basenie.–Łap mnie – mruknęła, zamykając oczy.Ciężar jej ciała wydal mi się wręcz boleśnie cudowny.Pocałowała mnie żarliwie, otaczając nogami moje biodra i krzyżując stopy poniżej pośladków.Otoczył mnie urzekający zapach jej ciała, poczułem bijące od niej ciepło i ogarnął mnie gwałtowny przypływ pożądania w żyłach, jak gdyby wszystkie nasze organy wewnętrzne tkwiły dotąd w stanie uśpienia, dopóki nie poczuły nawzajem swojej bliskiej obecności, rozdzielone tylko skórą.Grace przerwała pocałunek, wtuliła mi twarz w szyję i szepnęła do ucha:–Tęskniłam za tobą.–Zauważyłem – odparłem i pocałowałem ją w kark.– Jak ci się udało uciec?Jęknęła cicho.–Nareszcie ruch trochę zelżał.–Długo tu czekasz?Pokręciła głową, trącając mnie brodą w obojczyk.Rozplątała nogi, zeskoczyła, stanęła tuż przede mną i przytknęła swoje czoło do mojego.–Gdzie jest Mae? – zapytałem.–W domu z Annabeth.Śpi jak kamień.Annabeth to jej młodsza siostra, która często pełni rolę opiekunki do dziecka.–Widziałaś się z nią wieczorem?–Bardzo krótko.Zdążyłam jej tylko przeczytać kawałek bajki i pocałować na dobranoc.Chwilę później zasnęła kamiennym snem.–A ty? – Przeciągnąłem dłonią po jej plecach.– Zdrzemnęłaś się choć trochę?Jeszcze raz jęknęła i chcąc przytaknąć, huknęła mnie głową w czoło.–Auu…Zachichotała krótko.–Przepraszam.–Jesteś wykończona.Odchyliła się i spojrzała mi w oczy.–To oczywiste.Ale bardziej od snu potrzebuję ciebie.– Pocałowała mnie.– Pragnę cię mieć głęboko, bardzo głęboko w sobie.Zdoła pan zaspokoić to pragnienie, detektywie?–W zaspokajaniu pragnień jestem prawdziwym mistrzem, pani doktor.–Tak słyszałam.Więc jak? Zabierzesz mnie na górę, czy zrobimy to tutaj ku uciesze wszystkich sąsiadów?–Skoro tak…Jej dłoń wylądowała na moim podbrzuszu.–Nic cię tu nie boli?–Tu nie.Trochę niżej.Jak tylko zatrzasnąłem za sobą drzwi, Grace przygwoździła mnie do ściany i wsunęła język do ust.Lewą dłonią delikatnie przyciągała mi głowę, ale prawa wędrowała po moim ciele niczym wygłodniałe, czujące bliski żer zwierzątko.Zwykle nie narzekam na wydajność moich hormonów, lecz gdybym kilka lat temu nie rzucił palenia, żarliwość Grace pewnie by mnie zaprowadziła na jej izbę przyjęć.–Dzisiaj rządzą kobiety, więc pozwalam ci przejąć dowodzenie – mruknąłem.–Tyle że twoja kobieta jest tak napalona, iż może zajść konieczność wprowadzenia jej pod zimny prysznic – odparła, wbijając mi palce w łopatkę.–I w tym wypadku jestem gotów zaspokoić pragnienie.Odsunęła się, spojrzała mi w oczy, po czym zdjęła kurtkę i rzuciła ją na podłogę tonącego w ciemności saloniku.Nie była miłośniczką porządku.Jeszcze raz pocałowała mnie krótko, odwróciła się na pięcie i ruszyła w głąb korytarza.–Dokąd? – zapytałem lekko chrapliwym głosem.–Pod prysznic.Jeszcze przed drzwiami łazienki płynnym ruchem ściągnęła bawełnianą koszulkę.Wąska smuga mętnego blasku ulicznych latarń wpadającego przez otwartą sypialnię przesunęła się po jej plecach.Grace powiesiła koszulkę na klamce drzwi, obejrzała się na mnie i skrzyżowała ręce na piersiach.–Czemu jeszcze tam sterczysz? – rzuciła.–Chcę nacieszyć wzrok twoim widokiem.Rozłożyła ręce, uniosła je i odgarnęła włosy do tyłu, prostując się przy tym, aż pod napiętą skórą wyraźnie zarysowały się żebra.Jeszcze raz spojrzała mi w oczy, po czym zrzuciła tenisówki i ściągnęła skarpetki.Przeciągnęła dłońmi po biodrach i rozwiązała tasiemkę ściągającą spodnie w pasie.Kiedy zsunęły się na podłogę, wyszła z nich.–I co? Nie otrząsnąłeś się jeszcze z zaskoczenia? – spytała.–Ależ tak.To żadne zaskoczenie.Oparta łokciem o klamkę drzwi, wsunęła kciuki za gumkę czarnych majtek.Uniosła brwi, gdy nareszcie ruszyłem w jej kierunku i uśmiechnęła się chytrze.–Pomoże mi pan w uwolnieniu się od tego, detektywie?Oczywiście, że pomogłem.Z ochotą.Ostatecznie, w takim pomaganiu też jestem mistrzem.Kiedy kochaliśmy się pod prysznicem, uzmysłowiłem sobie, że ilekroć myślę o Grace, kojarzy mi się ona właśnie z wodą.Poznaliśmy się w trakcie najbardziej deszczowego tygodnia tego zimnego i mokrego lata, gdy jej chłodne zielone oczy przywodziły mi na myśl zimowe opady, a po raz pierwszy kochaliśmy się w morskich falach, gdy po zmroku zaskoczył nas na plaży rzęsisty deszcz.Po wyjściu spod prysznica położyliśmy się do łóżka, wciąż jeszcze wilgotni.Jej mokre kasztanowe włosy rozsypane na mojej piersi zdawały się podrygiwać w rytm nadal przyspieszonego bicia serca.Grace miała na łopatce głęboką bliznę wielkości łebka pinezki, pamiątkę z dzieciństwa, kiedy to bawiła się na sianie w stodole wujka, nie bacząc na wielkie gwoździe wystające z belek.Wykręciłem głowę i pocałowałem to miejsce.Mruknęła z rozkoszą.–Zrób to jeszcze raz.Przeciągnąłem po bliźnie czubkiem języka.Zarzuciła nogę na moje biodra i zaczęła wodzić stopą po łydce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]