[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Macon rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie.Rozpoznałem je z łatwością.Oznaczało „nieprzy dzieciach".- Porządek rzeczy daje sobie radę od początku czasu.Potrzeba czegoś więcej niżkataklisty, by go zniszczyć.Uśmiechnęła się i machnęła laską.- No i czas najwyższy nauczyć Huntinga dobrych manier.Moje motywy są tak czyste, jakczyste jest serce sukuba.- Macon roześmiał się na samą myśl.Mnie jakoś nie było dośmiechu.Istota Ciemności czy Światła, Leah Ravenwood mogła być jakakolwiek, ale dla mnie niemiało to znaczenia.- Musimy znaleźć Lenę.Wskazała na mnie laską.- Myślałam, że już nigdy tego nie powiesz.Link odchrząknął głośno.- Nie chciałbym być niegrzeczny, psze pani, ale Ethan mówił, że na dole jest Hunting zeswoim Krwawym Stadem.Proszę mnie źle nie zrozumieć, wygląda pani na niezłego łotra i wogóle, ale cały czas jest pani tylko dziewczyną z kijem.- To - w ułamku sekundy czubek laski znajdował się milimetry od nosa Linka - jestsukubiański kostur, a nie jakiś tam kijek.A ja nie jestem dziewczyną, tylko sukubem.A jeślichodzi o nasz gatunek, samice mają przewagę.Jesteśmy szybsze, silniejsze i mądrzejsze odnaszych męskich pobratymców.Wyobraź sobie takie modliszki magicznego świata.- Czy to nie są przypadkiem te robale, które odrywają głowy swoim facetom? - Link niewyglądał na przekonanego.- Tak.A potem je zjadają.Bez względu na dystans, z jakim Macon traktował Leah, wyraźnie mu ulżyło, kiedyokazało się, że idzie z nami.Mimo to postanowił ją ostrzec.- Larkin znacznie wyrósł od czasu, kiedy widziałaś go po raz ostatni, Leah.Jest potężnymiluzjonistą.Bądź ostrożna.A z tego, co mówiła Olivia, wynika, że nasz brat zabrał swojebezmyślne kundle, Krwawe Stado.266 | S t r o n aNie martw się, braciszku.Też mam swojego zwierzaka.– Spojrzała na półkę skalną nadnaszymi głowami.Jakiś dziwny rodzaj lwa górskiego, wielkości mniej więcej owczarkaniemieckiego, przyczaił się na skale.Jego ogon zwisał z niej niedbale.- Bade! - Kot poderwałsię na nogi i otworzył paszczę, ukazując rzędy ostrych jak brzytwa kłów, po czym zeskoczyłze skały i usiadł obok Leah.- Jestem pewna, że Bade nie może się doczekać zabawy zeszczeniakami Huntinga.Wiesz, co mówią o psach i kotach.Ridley szepnęła do Liv:- Bade to bogini wiatru i burzy w voodoo.Nie chcesz z nią zadzierać.Pomyślałem oLenie i to wspomnienie sprawiło, że poczułem się trochę pewniej.Nawet jeśli naprzeciwkomnie siedziała osiemdziesięciu-kilogramowa kocica.- Skradanie się i zasadzki to jej specjalność.- Leah podrapała kota za uszami.Lucille, gdy tylko zobaczyła kota, podbiegła do niego i otarła się o jego nogi.Badestuknęła ją przyjaźnie pyskiem.Leah pochyliła i się podniosła kotkę.- Lucille, jak się ma moja śliczna panienka?- Skąd znasz kotkę mojej cioci?- Byłam przy jej narodzinach.Należała do mojej mamy, a ona dała ją twojej cioci Prue,żeby mogła się odnaleźć w tunelach.- Lucille turlała się między łapami Bade.Może ja sam nie wiedziałem, co sądzić o Leah, ale Lucille nigdy mnie nie zawiodła.Znałasię na ludziach, nawet jeśli była kotką.Kotką Obdarzonych.Powinienem był się domyślić.Leah chwyciła mocniej kostur, co było znakiem, że czas pogawędek się skończył.- Gotowi?Macon wyciągnął do mnie rękę, chwyciłem ją.Przez jedną chwilę poczułem moc jegouścisku, jakbyśmy prowadzili magiczną konwersację, której nie zrozumiałem.A potem mniepuścił i odwróciłem się w stronę jaskini, myśląc o tym, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczęMacona.Poszedłem przodem.Kolorowa zbieranina czy nie, moi przyjaciele byli tuż za mną.Moiprzyjaciele, sukub i lew górski, nazwany na cześć bogini voodoo kochającej przemoc.Miałem nadzieję, że to wystarczy.267 | S t r o n aD w u d z i e s t y c z e r w c aOgień CiemnościKiedy zeszliśmy z klifu, schowaliśmy się za skałami kilka metrów od jaskini.Dwa inkubystały przed wejściem, rozmawiając po cichu.Rozpoznałem jednego z nich, pokrytegobliznami, z pogrzebu Macona.- Świetnie! - Dwa inkuby krwi, a przecież nawet jeszcze nie weszliśmy do środka.ResztaKrwawej Bandy na pewno była w pobliżu.- Ja się nimi zajmę, ale raczej nie będziecie chcieli na to patrzeć.- Leah skinęła na Bade,która doskoczyła do jej boku.Kostur przeciął powietrze jak błyskawica.Inkuby nawet nie wiedziały, co je trafiło.Leahw sekundę powaliła pierwszego na ziemię, Bade skoczyła, chwytając drugiego za gardło izwalając go z nóg.Sukkub wstała, wytarła usta w rękaw i splunęła, zostawiając na piaskukrwawe ślady.- Stara krew, siedemdziesięcio.może stuletnia.Czuję ten smak.- Czy ona sądzi, że my też tak będziemy robili? - Linkowi opadła szczęka.Leah pochyliła się nad szyją drugiego inkuba na prawie minutę, zanim kiwnęła na nasręką.- Idziemy.Nie poruszyłem się.- Co my.co mamy robić?- Walczyć.Wejście do jaskini było tak jasne, że równie dobrze to słońce mogło ją oświetlać.- Nie mogę.Link spojrzał nerwowo w głąb jaskini.- Stary, o czym ty mówisz?- Myślę, że musicie wracać.- Popatrzyłem na moich przyjaciół.- To zbyt niebezpieczne.Nie powinienem był was w to wciągać.- Nikt mnie w nic nie wciągnął.Sam tu przyszedłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]