[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostało1W owym czasie szkoła klasztorna w Paryżu.(Przyp.tłum.)jeszcze sporo ciasteczek z masą orzechową, mają całkiem smakowitywygląd; jesteś pewien, że nikt nie wycierał sobie o nie nóg", jak bypowiedział mój ojczulek?Renaud potrząsa głową i przyciska ręce do skroni.Migrena tylkoczyha.- Twój ojczulek jest człowiekiem przezornym.Radzę ci iść w jegoślady i nie tykać tych podejrzanych produktów.Widziałem, jak pakowała tam ręce Zuza de Lizery, a nie wiadomo, czego dotykała przedtem,w każdym razie czarno obwiedzione paznokcie wyraznie świadczyły, iżsą utrudzone.- Fe!.Daj spokój, bo nie będę mogła jeść obiadu.Chodzmy dołazienki.Mój mąż tyle się dziś naprzyjmował, że ja czuję się straszliwieznużona.On - o młodzieńczy Renaudzie z siwą czupryną! - wydaje mi sięożywiony jak nigdy.Nie może usiedzieć na miejscu, rozprawia i śmiejesię, wdycha moją woń, co podobno najskuteczniej zapobiega u niegomigrenie, i krąży wokół mego fotela.- Co tak kołujesz jak pszczołojad?- Jak pszczołojad, naprawdę? Nie mam pojęcia, co to jest pszczołojad.Poczekaj, niech zgadnę.Wyobrażam sobie pszczołojada jako małezwierzątko z zakrzywionym nosem.Pszczołojad! Małe brązowe zwierzątko, tupiące kopytkiem i niepoczciwe, co?Ten obraz drapieżnego ptaka w postaci czworonoga wprawia mnie wtak dziecinną wesołość, iż mój mąż przystaje niemal obrażony.Lecz janie przestaję się śmiać, a jego oczy zmieniają wyraz, robią się niebezpieczne.- Takie to zabawne, mój ptaszku krętowłosy? Pośmiej się jeszcze,żebym zobaczył twoją buzię w środku.Oho! Grozi mi, że będę kochana w sposób nieco gwałtowny.- Nie, przed obiadem nie.- A po obiedzie?- Nie wiem.- W takim razie i przed, i po.Czy nie podziwiasz, jak ja umiemwszystko pogodzić?O słaba i ustępliwa Klaudynko! Niektóre jego pocałunki są jak Sezamie." i niczego już po nich nie pragnę prócz nocy, nagości i walkiniemej i daremnej, by zatrzymać się jeszcze chwilę, jeszcze minutę naskraju rozkoszy.- Renaud, co to za para?Zgasiwszy lampę układam się na moim miejscu, moim miejscu na jegoramieniu, którego krągłość służy mi jako oparcie pod głowę.Renaudusuwa swe długie nogi, o które ja zaczepiam zziębnięte stopy, i stara sięułożyć wygodnie na włosianym krążku służącym mi jako poduszka.Nieodmienne przygotowania do snu, przed którymi lub po którychodbywa się rytuał niemalże równie codzienny.- Jaka para, dzieciątko?Ci państwo Rezi.państwo Lambrook, chciałam powiedzieć.- Ach!.Od razu sobie pomyślałem, że ona ci się spodoba.Mów prędko, kto to?No więc jest to para.urocza, ale zle dobrana.W Rezi cenię przedewszystkim mleczną biel ramion i piersi, które odsłania na przyjęciachtak dalece, jak tylko może to robić osoba młoda i dbała o przyjemnośćblizniego-ujmującą kokieterię w ruchach raczej niż w słowach iupodobanie do prowizorycznych biwaków.U jej męża zainteresowałomnie maskowanie barczystymi ramionami i dbałością o postawę własnego upadku.Pułkownik Lambrook pozostał w Indiach, wrócił stamtądjedynie strzęp człowieka.Nadal żyje tam, w koloniach, życiem, o którymnic nie wiadomo, przestaje odpowiadać, gdy ktoś zaczyna wypytywać ojego ukochane Indie, zamyka się w aroganckim milczeniu.Co go tamtrzyma, jaki urok cierpienia, piękna, umiłowanego okrucieństwa? Niktnie wie.To niezmiernie rzadkie zjawisko, córuchno, dusza, która potrafiustrzec sekretu wbrew wszystkim!Czy rzeczywiście takie rzadkie, mój miły?-.Kiedy po raz pierwszy byłem u nich na obiedzie - ich home był towówczas, dwa lata temu, jakiś fantastyczny bazar-podali do stołuwyśmienitego burgunda.Zapytałem, czy mógłbym gdzieś dostać takiego.,, 0 tak odparł Lambrook-to nie jest nawet takie drogie." Zastanowił się chwilę i podnosząc swą twarz z terakoty: Dwadzieścia rupii,zdaje mi się." I to jest człowiek, który wrócił do Europy przeddziesięcioma laty.Przytulona do mego przyjaciela, dumam przez chwilę w milczeniu.- Renaud, czy on kocha żonę?- Może tak, może nie.Mieszanina brutalności i względów, z jaką siędo niej odnosi, nie wydaje mi się najlepszym znakiem.- Czy ona go zdradza?- A skądże ja mogę o tym wiedzieć, ptaszku?- No, jak to! Mogła być twoją kochanką.- Ton głębokiego przekonania, z jakim to mówię, wprawia Renauda w niewczesną wesołość.- Nie trzęś się tak,, bo mi psujesz moje miejsce.Nie powiedziałamnic znowu takiego.Ani ty, ani ona nie powinniście się poczuć dotknięcitakim przypuszczeniem.Czy ona ma jakieś przyjaciółki?- Klaudynko, ależ to cala ankieta.więcej, konkieta! Nigdy jeszczenie widziałem u ciebie takiego zainteresowania jakąś nieznajomą!- To prawda.Cóż chcesz, wyrabiam się.Wyrzucasz mi zawsze, żejestem dzika, więc cywilizuję się po trochu.A że spotkałam kobietę,która mi się podoba, ma głos o miłym brzmieniu i dłonie miłe w dotyku,wiec wypytuję o nią, chcę.- Klaudynko - przerywa Renaud z drwiącą powagą- czy nie uważasz,że Rezi ma w sobie coś z Ausi, właśnie w.w dotyku?Paskudny! Po co jednym słowem odzierać wszystko z uroku? Podbijam się do góry jak ryba i oddalam, w poszukiwaniu snu, we wschodnierejony łóżka, cnotliwe i zimne.iWielka luka w moim dzienniku.Nie księgowałam wrażeń na bieżąco iteraz pomylę się na pewno w podliczeniu.%7łycie toczy się dalej.Jestzimno.Renaud przejawia niewyczerpaną energię.Wozi mnie z jednejpremiery na drugą wykrzykując przy tym głośno, że teatr to dla niegozmora, że mieszczańska gruboskórność działa mu na nerwy.- To po co w takim razie chodzisz do teatru? - dziwi się prostodusznaKlaudynka.- Po to.będziesz mną pogardzać, mój mały sędzio.po to, żebyzobaczyć się z ludzmi.%7łeby się przekonać, czy Annhine de Lys niezerwała jeszcze z miss Flossie; czy ślicznej pani Mundoe jest do twarzy wjej najnowszym kapeluszu; czy dziwna Polaire, o urzekających oczachzakochanej gazeli, nadal dzierży palmę pierwszeństwa jako najszczup-lejsza w talii; czy Mendes.liryk, wygłosi swe płomienne sprawozdanieprzy stoliku o wpół do pierwszej w nocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]