[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry Boże, to dopiero byłaby dobra historia dokolumny.Gdyby tylko mogła pozyskać od niegopotwierdzenie, że to prawda, lecz to było mało realne.- I spodziewam się, że uwierzyła pani każdej z nich?- Z trudem.Ale z braku innych informacji, jak naprzykład pańskie własne słowa, cóż innego miałam robić?Ian stanął przed nią.- Mogła pani pilnować swoich spraw, zamiast rozsiewaćkolejne plotki.- Nie rozsiewam plotek!- Ach tak, zapomniałem, pani  spekuluje na podstawiefaktów.- Robię to, co każdy szanujący się pracownik prasy -stwierdziła wyniośle.Ian parsknął.- Porządni piszą odpowiedzialnie.Zajmują sięsprawami wagi państwowej.Panna Greenaway z trudemzalicza się do tej kategorii. Kiedy dziewczyna zaczęła ripostować, uniósł dłoń i kontynuował: - A więc widziałasię pani z tą kobietą, dowiedziała się, że zapewniam jejdach nad głową, i stwierdziła, że to musi być mojakochanka, czy tak?- To był logiczny wniosek.- Ale błędny.Znów wracali do punktu wyjścia?- Jeśli rzeczywiście błędnie oceniłam sytuację, z chęciąnapiszę sprostowanie.Jak dotąd nie powiedział pan nic, codowiodłoby, że się myliłam.- A pani nadal nie wyjaśniła, dlaczego tak bardzointeresuje się moimi prywatnymi sprawami.- Podchodzącznów do biurka, mężczyzna miał czelność ponownieprzeglądać notatki porozrzucane po podrapanym blacie.-Proszę mi powiedzieć, jaki powód może pani mieć, bypisać o mnie? Czym nieświadomie panią obraziłem?Felicity postanowiła zignorować jego przykrą sugestię,jakoby w pisaniu miała kierować się chęcią zemsty.- Piszę o wszystkich, lordzie St.Clair.Pańska historiajest zaledwie jedną pośród setek.- Ale za to dość powszechną - odparł, podnosząckopertę, by móc jej się przyjrzeć, odłożył ją i dodał: -Mężczyzna zapewnia mieszkanie kobiecie, która nie jestjego żoną.Z pewnością nudzi to pani czytelników.Mężczyzni ciągle tak postępują.Jego obojętność pobudziła jej oburzenie wobec takwątpliwej moralności.- Dlatego jest to uwłaczające! Mężczyzni wyszukująsobie dziewice do poślubienia i chcą, by żony były imwierne, lecz sami uważają się za całkowicieupoważnionych do swawolenia ze wszystkimi kobietami,jakie tylko wpadną im w ręce! Lord St.Clair przerwał przeglądanie papierów, byspojrzeć na nią z namysłem.- Zapomina pani, że nie jestem żonaty.- Nie, ale zamierza się pan wkrótce żenić.Pożałowała tej riposty z chwilą, w której zamarł.Naglezdała sobie sprawę, że z pewnością czekał, aż zdradzichoć część swoich motywów, a ona głupio połknęłaprzynętę.Spokojnie, choć zdradziecko zwinnie, niczymjastrząb zrywający się do lotu, zbliżył się do niej.- Co ma pani na myśli?- N.Nic.Tylko, iż jest pan kawalerem i.W końcukiedyś się pan ożeni i.Bez ostrzeżenia jastrząb zawisnął nagle nad swą ofiarą.- Wie pani o ofercie, jaką złożyłem pannie Hastings,prawda?Felicity nerwowo przełknęła ślinę i przytaknęła.- Przypuszczam, że dowiedziała się pani o tym taksamo, jak o wszystkim innym, czyli poprzez wtrącanie sięw cudze sprawy.- Nie! - Znów zakłuło ją to, że upierał się przyprzekonaniu o jej wścibstwie.Powiedziała mi o tym ladyHastings.Katherine jest moją przyjaciółką.Bardzo drogą przyjaciółką, słodką i lojalną, choćnieśmiałą i cichą jak myszka.W tym tkwił problem.Katherine nie miała zielonego pojęcia, jak postępowaćz ludzmi pokroju lorda St.Clair.- Rozumiem.- Jego szczęki się zacisnęły.- A więcpostanowiła pani ujawnić moje  złe zachowaniew gazecie, żeby pani przyjaciółka zwątpiła w mojezamiary i odrzuciła oświadczyny.Miał prawie rację, choć Felicity miała nadziejęotworzyć oczy rodzicom Katherine, by zwątpili w jego intencje.Biedna Katherine odmówiła zerwaniaz wicehrabią, jeśli miałoby to oznaczać gniew rodziców,a w szczególności matki.Nawet zwierzyła się Felicity zeswej nadziei na to, że gdyby tylko lady Hastings zdołałazrozumieć, jak nieodpowiedni był lord St.Clair, możebyłaby szansa na odrzucenie jego zalotów.Felicity doradzała dziewczynie, by sprzeciwiła sięmatce, ale Katherine nie potrafiła się na to zdobyć.Byćmoże Felicity nie wtrąciłaby się w tę sprawę, gdyby niedowiedziała się o tajemniczej, niepokojącej przeszłościi kochance lorda St.Clair.Myśl o tym, że jej drogaprzyjaciółka miałaby poślubić kogoś takiego, mroziła jejkrew w żyłach.Felicity spotkała w życiu zbyt wielu popularnych i  znanych w towarzystwie kompanówpapy, by nie wiedzieć, jak beznadziejnym byli materiałemna mężów.Znów czując, że ma rację, upierając się przy swoimstanowisku, śmiało napotkała wzrok wicehrabiego.- Uważałam, że Katherine, jak również jej rodzice,powinni wiedzieć, w co się pakują.Oczy chłodne niczym czarny marmur wpatrywały sięw nią w napięciu.- I nie mogła im pani powiedzieć tego wszystkiego naosobności, bo wtedy musiałaby pani przyznać się doswojego okropnego hobby, jakim jest mieszanie sięw cudze sprawy.Felicity skrzyżowała ręce na piersiach.Miała już dośćtego wyniosłego wicehrabiego i jego zniewag.- Proszę posłuchać, lordzie St.Clair, to nie ja utrzymujękochankę, jednocześnie zalecając się do miłej, młodej da.- Powiem to ostatni raz, panna Greenaway nie jest mojąkochanką. - I przypuszczam, że dziecko, które miała z sobą,niespełna roczny syn, też nie jest pańskie.To go zmroziło.Przez chwilę wyglądał na zdru-zgotanego, po czym się zadumał.- Proszę, proszę, a więc wie pani także o dziecku.Widzę już, co pani z tego wywnioskowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed