[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za zwykłą dwupensówkę poszedłbyteraz do Teddy ego ze słodkim zapachem Emmaline napalcach i pokazał mu, do jakiej kobiety wzdycha.Devon podszedł do misy z wodą i wyszorowałdłonie.Mężczyzna w lustrze zganił go za bycieniezdecydowanym tchórzem.Jeszcze nigdy nie czuł siętak zagubiony i nie wiedział, jak postąpić.Nawet wpierwszych chwilach po śmierci ojca.Czego właściwie chciał od Emmaline Farnsworth?Ucieczki od swego daru?Tak, nie było to bez znaczenia.Za każdym razem,kiedy jej dotykał, normalność zalewała go jak kojący balsam.Nie rozumiał tego, ale wiedział, żewystarczyłoby, gdyby tylko trzymał ją za rękę, a nawetnajbardziej niepokojące przesłanie nie wyrządziłoby wjego umyśle żadnej krzywdy.A może pragnął jedynie jej ciała?Przez tych kilka chwil oddała mu się całkowicie, onzaś sprawił, że stała się ucieleśnieniem żądzy.Mężczyznaczuje się jak bóg, kiedy widzi, że sam jego dotyk rozpalakobietę do czerwoności i wstrząsają nią fale rozkoszy.Gdyby on i Emmaline połączyli się, jak Pan Bógprzykazał, z pewnością spłonęliby w ogniu wzajemnejnamiętności.A może chciał czegoś więcej?Zawsze wyobrażał sobie szczęśliwy dom dlaTeddy ego, z kochającą żoną i biegającymi wokółdzieciakami.Devon wiedział, że jego obowiązkiem jestpoślubić kobietę i spłodzić dziedzica.Jednak nie potrafiłsobie wyobrazić szczęścia z nieznajomą, która miałabyzostać jego hrabiną.Nad ich małżeństwem zawisłabyklątwa daru.Nie mógłby dotknąć czegokolwiek, co doniej należy, gdyż żyłby ze świadomością nieuchronnościlosu, jaki niosłaby im przyszłość.Niewątpliwie kryłaby się w niej tragedia.ZOBACZENIE śmierci ojca było wystarczającookropne.Nie wyobrażał sobie, aby mógł znieść wizjęśmierci swojego dziecka.Albo śmierci żony.Szczególnie że w obliczu przeznaczenia był bezsilny.Już dawno przemyślał swoją sytuację.Zdecydował, że gdy się ożeni, będzie nosił rękawiczki, aby uniknąćdotknięcia czegokolwiek, co należałoby do jegomałżonki.Z Emmaline sprawa wyglądała inaczej.Nawet kiedydoświadczył wizji po dotknięciu jej ołówka i wachlarza,nie obawiał się przyszłości.Kiedy przebywał z nią, traciłpoczucie samotności i inności.Nie był już Griffinempotworem, dziwadłem, tym z przeklętym daremPrestonów.Był po prostu Griffinem.W chwili najwyższych uniesień wymówiła jego imię.Wtedy poczuł, jak się odradza.Jednak gdy ponownie ukryła się za formalnymukłonem, poczuł, że znów wpada w otchłań samotnejegzystencji.Lata narzuconej sobie z własnej woli izolacjiprzewinęły się przed jego oczami.Nigdy wcześniej niepoznał kobiety takiej jak Emmaline, której sama obecnośćłagodziła jego ból.I zapewne nigdy już kogoś takiego niespotka.Jednak aby uczynić ją swoją, musiałby zdradzićbrata.Podszedł do komody i spojrzał na figurkę Tetiszerischowaną pomiędzy koronkową bielizną i pończochamipanny Farnsworth.Już wcześniej uśmiech wyrzezbionejpostaci wydawał mu się enigmatyczny.Teraz Devonodniósł wrażenie, jakby figura czytała w jego myślach.Jego życie związało się teraz w dziwny sposób z tymprzeklętym przedmiotem. Devon wyciągnął dłoń w jego kierunku i poczułdudnienie w skroniach.Był pewien, że dotknięcie rzezbywywoła kolejną wizję.Czy w przesłaniu znalazłby odpowiedz, jak powinienpostąpić?Zawahał się przez chwilę i położył dłoń na zimnymgranicie.Aany żyta rozciągały się aż po horyzont, gotowe dożniw.W powietrzu unosiły się pyłki plew.Słońce świeciłozbyt mocno dla jego angielskich oczu.Dalekie widokifalowały w żarze ponad nieistniejącymi zbiornikamiwodnymi.Pojawili się młocarze z kosami.Długie, zaokrągloneostrza lśniły w słońcu.Pracownicy śpiewali pieśń żniw.Ich rytmiczne ruchy rozrzucały w powietrzu fragmentyściętych zbóż.Chrapliwy odgłos ostrzy raził uszy Devona.Kawałki traw wpadły mu pod ubranie i niemiłosierniedrapały.Nadzorca pola jechał w pozłacanym rydwanie ipilnował robotników.Zatrzymał pojazd i wysiadł z niego.Poruszał się na dwóch nogach jak człowiek, ale zamiasttwarzy miał długi pysk i ostro zakończone uszy. Anubis  zauważył Devon.Strażnik umarłych ogłowie szakala.Anubis zaśmiał się histerycznie, niczym drapieżnikzmuszony do pożywiania się padliną.Zmierć krążyławokół niego niczym stado wron.Devon czuł jegocuchnący oddech już z przeciwległego krańca pola. Nagle Anubis wskazał jednego z kosiarzy i warknąłjakiś rozkaz.Mężczyzna się wyprostował.To był Teddy.Brat Devona upuścił kosę i zaczął biec.%7łyto falowałowokół niego jak niespokojny ocean.Anubis ruszył wpościg.Devon chciał za nimi pobiec, ale zobaczył, że stopyma przytwierdzone do podłoża.Nie mógł się ruszyć.Krzyczał imię brata, lecz z każdym długim krokiemAnubis zmniejszał dystans do ofiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed