[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lito zrazu patrzył na ojca wyzywająco, kiedy jednak Tempest wyciągnął do niego rękę i zawołał błagalnie: Synu, niepodejdziesz, nie przemówisz do ojca?", wyrwał się z matczynych objęć i podając Tempestowi rękę, spojrzał mu bez lękuw oczy.Zmizerowana twarz ojca, ciepły uścisk dłoni, brzmienie ostatniego słowa, wszystko to sprawiło, że we wrażliwymchłopcu drgnęła jakaś czuła struna.Zapomniał o całej przeszłości, pamiętał jedynie, że jest synem Tempesta.Objął goza szyję, ucałował i rzekł serdecznie:- Tak się cieszę, żeś wreszcie mnie uznał, tato!Nie zważając na obecnych, Tempest tulił chłopca do siebie.- Dzięki Bogu! - mówił cichym, łamiącym się głosem.- Nicci się nie stało.Mój mały Lito!Pani Tempest, blada i zatrwożona, zbliżyła się, by odciągnąć chłopca, choć i jej udzieliło się wzruszenie.Położyłaostrzegawczo dłoń na ramieniu Lita.Tempest drgnął i rzekł,opanowując głos:- Pozwól mi mieć go choć przez chwilę, Marion.Ty zagarnęłaś go sobie na całe życie.- Naprawdę zaniechasz roszczeń? Dotrzymasz obietnicy, Filipie?- Tak.Choć z twojej strony gra nie była czysta, ja dotrzymam słowa, bo chłopiec jest mi drogi.Zaopiekujesz się nimlepiej niż ja.Zatrzymaj go i od czasu do czasu przypomnij mu,że ma ojca.Wyjaśnij, Lito, jakim sposobem zniknąłeś? Na nicAnula & Irenascandalouszdały się wszelkie poszukiwania.Opłakałem cię, myśląc, żenie żyjesz.Wdzięczna, choć wciąż nieufna, Marion cofnęła się o krok;Lito, siadłszy na kolanach ojca, zaczął mu opowiadać swą krótką historię.Tempest słuchał, często wędrując spojrzeniem doszepczącej na stronie pary.Pochyleni nad listem, rozprawialio czymś ściszonymi głosami.Tempest zapomniał, jak straszliwym nietaktem są wszelkiepróby zjednania sobie Rozamundy w domu Marion, dla której od dawna był człowiekiem obcym; rozwód pogłębił dzielącą ich przepaść nieledwie jak śmierć rozłączająca na zawszeludzi.Kierowany popędliwością, pośpiechem i samolubną miłością, myślał już tylko o tym, że żądanie dziadka sprzyja jegoplanom, i czekał niecierpliwie na odpowiedz Rozamundy.Niebawem otrzymał ją: chłodną, oszczędną, stanowczą.- Dziękuję za wieści.Bezzwłocznie ruszam w drogę dodziadka.A co do drugiej sprawy nie ma innej odpowiedzi jakta, którą znasz dobrze, i tu nie miejsce, by ją powtarzać.Ton jej głosu i postawa niedwuznacznie wyrażały odmowę.Odsunąwszy od siebie syna, Tempest podniósł się z miejsca.Czuł, że wszelkie z jego strony nalegania tylko pogorszą sytuację.- Cóż, chyba wolno mi przynajmniej pogratulować ci, że lossię do ciebie uśmiechnął, i mieć nadzieję, że życzenia dziadkałatwiej spełnisz nizli moje.- Zmienił ton.Szacunek zniknął,zastąpiła go ironiczna uprzejmość.Zwracał się teraz do Ignacego i Marion: - Wielebny ojcze, skoro odpuściłeś winy made-moiselle, może uda ci się zmiękczyć jej serce i nakłonić ją, byprzebaczyła po chrześcijańsku większemu od niej grzesznikowi.Uczyń to, jak na świątobliwego spowiednika przystało.Madame, zostawiam ci syna, choć bez trudu mógłbym go odzyskać; twój wpływ moralny jest stokroć bardziej wątpliwy odmojego, jeśli sądzić po prawdomówności, której dałaś dowody.Do widzenia, Lito, za parę lat staniesz się dorosły, a wówczas,nie oglądając się na nikogo, będziesz mógł swobodnie zakosztować życia przy ojcu.Będę na ciebie czekać.Anula & IrenascandalousZmiejąc się szyderczo i kłaniając z przesadnym szacunkiem, zbierał się do wyjścia.Pocieszał się, że zakłócił spokójtylu osobom naraz.Służący wyprowadził go, zamknął za nim drzwi i zawarł bramę.Tempest jednak, nie zważając na deszcz i wiatr, snuł sięw pobliżu klasztoru przez wiele godzin, niezdolny ruszyć dalej.Niezwykle gorzkie to były chwile.Krążył samotnie w tę ponurą listopadową noc pod domem, którego ciepłej i przyjaznejatmosfery mu odmówiono, a pod którego dachem zostawiał jedyne drogie mu istoty: Różę i Lita.Nic nie mogło mu ich zwrócić, ni pieniądze, ni podstęp, iii władza, a ich opiekunami byli ludzie, których nienawidził bardziej niż kogokolwiek.Tosprawiało, że zbliżający się odwet losu krył w sobie dodatkowązłośliwość - on, który zawsze kapryśnie zdobywał i odtrącałkobiety, teraz daremnie tęsknił i wzdychał do tej, która go odtrąciła; tego bólu nic nie było w mocy uśmierzyć.Kiedy chodził tam i z powrotem przed bramą odgradzającągo od raju, buntował się przeciw losowi i przysięgał, że jeszczesię odegra.Dręczył go obraz Ignacego pochylonego z Roza-mundą nad listem; widział, jak jej jedwabiste włosy muskająpoliczek księdza, jak patrzy mu ufnie w oczy, całym swym zachowaniem zdradzając głęboką, czystą miłość i szacunek.Torturował się tym wspomnieniem, a krótkotrwałe uczucie żalui pokory ustąpiło miejsca gwałtownej żądzy zniszczenia tegoszczęścia, którego żadna cząstka nie była jego udziałem.Kiedy wygrażał pięścią niewidzialnemu rywalowi w atakuniemej furii, zaskoczył go hałas otwieranych drzwi.Lito i Rozamunda żegnali się z księdzem.Tempest, ukrytyw ciemnym załomie muru, słyszał wesołe słowa pożegnania,zachęty do wcześniejszej wizyty nazajutrz i prośby o zachowanie ostrożności w drodze przez wrzosowisko.Po chwili bramarozwarła się i wyjechał z niej jezdziec, odprowadzany słodkimgłosem Rozamundy, która przesyłała mu ostatnie do widzenia".Tempest zaklął przez zaciśnięte zęby.Pobiegł do miejsca,gdzie uwiązał konia, dosiadł go i zachowując bezpieczną odle-Anula & Irenascandalousgłość, podążał za nic nie podejrzewającym księdzem; po głowie krążyły mu złe myśli.Noc była ciemna choć oko wykoli wiatr zawodził na pustkowiu.%7ładen odgłos nie przestrzegłIgnacego przed zagrożeniem, a tymczasem złakniony jegokrwi rywal był coraz bliżej.Tempest jechał z dużą ostrożnością, by nie zdradził go tętent kopyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]