[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcia ły po pro stu je chać wresz cie domiej sca prze zna cze nia i żeby im wszy scy dali świę ty spo kój.Dziu nia jesz cze pró bo wa ła im wy ja śnić, czym jest wol ność i że wła śnie do sta ły ostatniąszan sę.Od Pre ze sa dzia ła ją ce go po przez Dziu nię.Mia ła na dzie ję, że jej za ufa ją i zro zu mie ją,że przy szła je oca lić, a nie ro bić im pro ble my.Ale nie.Ga pi ły się na nią w mil cze niu.Gdy by ktoś chciał czy tać w świń skich oczach, to zo ba czył by w nich obo jęt ność.Na stęp ne go dnia rano oka za ło się, że kil ka na ście świń wpraw dzie wy szło na ze wnątrz, alenie od da li ły się na wet na dzie sięć me trów.Nie mra wo ryły w śnie gu, wy pa tru jąc cię ża rów ki,któ ra mia ła je od wiezć do rzez ni.I tak się wła śnie sta ło, choć nie wszystkie tego do cze ka ły.Kie dy tyl ko Wiel ka Zmar z li na zmie ni ła się w wiel kie bło to, czy li ty dzień póz niej.To niebyła dłu ga zima stu le cia, tyl ko taki wy głup kil ku dnio wy.Tyle żeby Dziu nia za da ła so bie kil kapy tań, w tym jed no o świ nie i jed no o lu dzi.A, jesz cze jed no o wol ność i jak ona się ma dopo ko ry.Je śli ja koś się ma.CZTERDZIEZCI DWA: SMUTEK PELIKANA%7łeby do je chać do Gie, trze ba było spę dzić tro chę cza su na przy stan ku pe ka esu z na dzie ją,że któ ryś z ko lei au to bus za trzy ma się wy ła do wać lu dzi.Wte dy moż na było się rzu cić ca łymcia łem w tłum pa sa że rów i pró bo wać ja koś się upchnąć.Moż na też było tra fić na kie row cęcha ma i dać się prze wlec parę me trów za au to bu sem.No cóż, zimą więk szość kur sów była od -wo ła na z po wo du awa rii lub nie prze jezd nych dróg.A te gru cho ty, co jed nak wy je cha ły w tra -sę, mia ły po mie ścić baby i chło pów, któ rzy mu sie li je chać do Gie.Aku rat we śro dy wszy scymu sie li, naj wi docz niej.Dla te go na swo ją pierw szą lek cję pia ni na Dziu nia do je cha ła spóz nio na, pół ży wa, zgnie -cio na i spra so wa na oraz (pa ra dok sal nie) zmar znię ta na kość.Po jak by nie było dwóch go -dzi nach ster cze nia na przy stan ku. Co to jest?! wy krzyk nął dra ma tycz nie Pro fe sor, oglą da jąc jej czer wo ne od mro zu dło -nie. Chy ba nie są dzisz, że tym tra fisz w kla wi sze?Gdzie tam.Nie tra fi ła by tym na wet do wła sne go nosa, taka była zdrę twia ła z zim na.Przy drep ta ła żona Pro fe so ra z her batką na roz grzew kę i uśmie chem.Po gła ska ła Dziu nię pora mie niu i po wie dzia ła: Bied ne dziec ko.Cie ka we, co mia ła na my śli?Bied ne dziec ko wy pi ło her batkę, a że była z ru mem, roz grza ło się szyb ko i roz luz ni ło przy -jem nie.W kla wi sze jed nak nadal tra fić nie mo gło, to bied ne dziec ko.Tym ra zem z po wo dulek kie go rau szu.Ale mo gła za śpie wać.I to jak!Pro fe sor na tych miast za chwy cił się siłą i bar wą gło su, ale zbrzy dził jego pła sko ścią i bra -kiem pra wi dło wej ar ty ku la cji.Dla przy kła du, jak wy ma wiać sło wa, od śpie wał na wet Oj czez nie bios, jako że był or ga ni stą prze cież. Pia ni no pia ni nem wy ra ził swo ją opi nię. Tym, co war to kształ cić, jest twój głos.Tonie jest głos.To jest Gło si sko! To zna czy, że mo gła bym śpie wać? za py ta ła Dziu nia. To zna czy, że bę dziesz śpie wać! za krzyk nął Pro fe sor. Zro bi my z cie bie praw dzi wąśpie wacz kę.Ope ro wą.Le piej póz no niż wca le do dał mru kli wie, żeby nie było nad mier niemiło.Pierw sza lek cja sta ła się spraw dzia nem ze śpie wa nia i od dy cha nia.Od dy cha nie Pro fe sor spraw dzał za po mo cą na kła da nia dło ni na klat kę z pier sia mii brzuch.Wdech za trzy ma nie wy dech.Te raz brzuch: wdech za trzy ma nie wy dech.Ręce pro fe so ra były cie płe i przy ja zne.Na klatce z pier sia mi i na brzu chu.Wdech za trzy ma nie wy dech.To była miła lek cja i miło szu mia ło w gło wie po her bat ce z dział ką rumu.Mniam, pysz ne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]