[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedziałem w fotelu przybiurku Okkinga i czekałem.Kiedy minęło dziesięć minut, zacząłemsię niecierpliwić.Zająłem się oglądaniem papierów zebranych naogromnych stertach; próbowałem je czytać, pomimo że leżały do górynogami lub bokiem.Jego pudełko z papierami do wysiania było wpołowie pełne kopert, ale pudełko z korespondencją przychodzącąbyło prawie całkiem zapchane.Okking zapracowywał na całą swojąpolicyjną pensję, jakkolwiek nędzna by ona była.Zobaczyłem wielką,szarą kopertę zaadresowaną do handlarza bronią palną w FederacjiNowangielskich Stanów Ameryki, ręcznie podpisaną kopertę nada-waną do jakiegoś lekarza w mieście, kopertę ze schludnie napisanymadresem firmy o nazwie Universal Export z siedzibą gdzieś na nad-brzeżu - zastanawiałem się, czy to jedno z przedsiębiorstw, z którymiHassan, albo może Seipolt, utrzymywał stosunki handlowe; była tamteż pękata paczka przeznaczona dla producenta materiałów biuro-wych w Protektoracie Brabantu.Zdążyłem rzucić okiem mniej więcej na wszystko, co było wbiurze Okkinga, kiedy gdzieś po godzinie pojawił się jego właściciel.- Mam nadzieję, że nie musiałeś czekać - powiedział nieprzy-tomnie.- No i czego, do cholery, chcesz?- Też się cieszę, że pana widzę, poruczniku.Właśnie przychodzęze spotkania z Friedlanderem Bejem.To zwróciło jego uwagę.- A, więc teraz latasz na posyłki dla brudasów przekonanych owłasnej wielkości.Zapomniałem: dla ciebie to pierwszy czy drugikrok na dno, Audran? Przypuszczam, że stary zaklinacz węży o czymści powiedział?Skinąłem.- Chodzi o te morderstwa.Okking zasiadł za swoim biurkiem i spojrzał na mnie niewinnie.- Jakie morderstwa? - spytał.- Dwa dokonane za pomocą starego pistoletu i dwa poderżnięciagardła.Na pewno pamiętasz.A może za bardzo byłeś zajęty zgarnia-niem pieszych, co przechodzą na czerwonym świetle?Rzucił mi nieprzyjemne spojrzenie i przesunął palcem po swojejciężkiej szczęce, którą bez wątpienia należało ogolić już dłuższy czastemu.- Pamiętam - przyznał bez wahania.- Dlaczego Bejowi wydajesię, że to go dotyczy?- Trzy spośród ofiar pracowały dla niego dorywczo, jeszcze wczasach, kiedy chodziły trochę bardziej sprężystym krokiem.Poprostu chce mieć pewność, że inni jego pracownicy nie zostanąpotraktowani tak samo.W ten sposób Papa wykazuje wiele troski odobro ogółu.Pewnie tego nawet w nim nie zauważyłeś.Okking parsknął.- No pewnie, masz rację - powiedział.- Zawsze podejrzewałem,że te dwie przeróby dla niego pracują.Wyglądały, jakby przemycałymelony pod swetrami.- Papa uważa, że te morderstwa są wymierzone w niego.Okking wzruszył ramionami.- Jeżeli tak, to z tych morderców są marni strzelcy.Póki co,nawet nie drasnęli Papy.- On to widzi inaczej.Kobiety, które dla niego pracują, są jegooczami, mężczyzni - palcami.Sam to powiedział, wyraził to w swójcudownie ciepły sposób.- Czyli kim był Abdulaj, jego odbytem?Znałem takiego Okkinga i wiedziałem, że może to ciągnąć przezcałą noc.Pokrótce przedstawiłem niezwykłą propozycję, o którejprzekazanie poprosił mnie Friedlander Bej.Zgodnie z moimi przy-puszczeniami porucznik Okking miał w sobie równie niewiele entu-zjazmu, co ja.- Wiesz, Audran - powiedział sucho - oficjalne organizacje od-powiedzialne za utrzymanie porządku publicznego bardzo się nie-pokoją o swój wizerunek.Media i tak niezle nas obsmarowują, nawetbez publicznego włażenia w tyłek komuś takiemu jak Friedlander Bej,bo wszyscy myślą, że bez niego możemy tym mordercom skoczyć.Zacząłem głaskać powietrze, żeby załagodzić sprawę.- Nie, nie - zaprzeczyłem - zupełnie nie o to chodzi.Nie rozu-miesz mnie, nie rozumiesz motywów Papy.Nikt nie mówi, że bezpomocy nie zapuszkowałbyś tych bandziorów.Ci faceci wcale nie sąsprytniejsi ani bardziej niebezpieczni niż ci niechlujni zarobaczywienignoje, których tu codziennie upychasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]