[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak wypadek sprawił, że tego dnia wszyscy byli sobie równi.Auta posuwały sięw ślimaczym tempie.Taylor piła colę i modliła się o cierpliwość.Samochody stały w miejscu,nic nie wskazywało na to, by zaraz miały się ruszyć.Nienawidziła siedzieć bezczynnie.Cholera, spóźni się.Minęło dziesięć minut, zanim nadarzyła się okazja, żeby zjechać z Charlotte Pike.Z ulgą skręciła w lewo, pomimo zakazu zawróciła przed sklepem Cracker Barrel, dotarła doWhite Bridge i wjechała na Briley Parkway.Z nowego rozjazdu zjechała na starą, czteropasmową autostradę, i by nadrobić straconyczas, mocno wcisnęła pedał gazu.Minęła nieczynne więzienie stanowe, w którym Rod Lurienakręcił „Ostatni bastion” z Robertem Redfordem.Budowla wyglądała jak żywcem przeniesionaze słynnego kawałka Johnny’ego Casha „Folsom Prison Blues”.Opuszczona i popadającaw ruinę, obecnie zamieszkana była tylko przez duchy i szczury.Pomyślała o ojcu, który kiedyśna krótko trafił do jednej z tutejszych cel.Dziś więźniowie trafiają do Riverbend, supernowoczesnego zakładu karnego, w którymprzebywają również osoby skazane na karę śmierci.Taylor miała okazję zwiedzić celę śmierci,niewielkie pomieszczenie o pomalowanych na kremowo betonowych ścianach i niebieskichdrzwiach, i nigdy nie chciałaby tam wrócić.W celi opadł ją strach, poczuła się klaustrofobicznie.Na dziesięciu zbrodniarzy czekających na wykonanie wyroku śmierci co najmniej jeden trafiłtam dzięki Taylor.Gdy myślała o tym, jaki czeka ich los, nie czuła wyrzutów sumienia, ale za nic nie chciałaby sama doświadczyć tego, co przeżywali w celi skazańców.Co innego jej ojciec.Warunków, w jakich odbywał karę, nie dało się nawet porównać dotych, które panowały w więzieniu stanowym.Ale cóż, federalni łaskawie traktowali przestępcóww białych kołnierzykach, którzy nikogo nie zadźgali ani nie zastrzelili, tylko wykorzystaliurzędnicze kompetencje czy kruczki prawne w przestępczym procederze.W każdym razie faktyczne winy Wintropa Jacksona zostały mocno pomniejszone przez federalnych.Dotarła do węzła Briley Parkway z I-24, minęła zjazd i skręciła kawałek dalej,w Dickerson Road.Znalazła się w zaniedbanej części miasta, aż żal było patrzeć.Zobaczyłaidącą chodnikiem młodą kobietę, bez wątpienia ćpunkę i prostytutkę.Pięćdziesiąt metrów za nią snuł się płochliwy czarnoskóry facet.Czy już dobili targu? Pewnie tak, bo kobieta miała błogi wyraz twarzy narkomanki, która wie, że za chwilę weźmie działkę.Taylor pokręciła głową.Prawo było bezsilne, nie potrafiło wyplenić kupczenia ciałemz ubogich dzielnic Nashville.Dla prostytutki noc w areszcie oznaczała tylko przerwę w pracyi nie zniechęcała do powrotu na ulicę.Alfonsom zapuszkowanie też nie przynosiło większejszkody, najwyżej trochę mieszało w interesach.Skręciła w Gass Boulevard, minęła siedzibę Tennessee Bureau of Investigation.Grupaoperacyjna TBI będzie wściekła, kiedy się dowie, że Lincoln złamał zasady.Wprawdzie zrobiłto, aby ratować swoją skórę, ale i tak go ukarzą, w najlepszym razie tylko usuną z grupy.To na pewno, ale co dalej? Miała nadzieję, że jednak uda się wyciszyć sprawę.Zaraz jednak nakazałasobie, by na razie o tym nie myśleć.Skupić się na jednym, załatwić jak należy, dopiero zająć się kolejną trudną czy drażliwą sprawą.Taka była jej metoda.Gdyby próbowała robić wszystkonaraz, szybko by trafiła do wariatkowa.Po lewej ukazał się zakład medycyny sądowej.Lśnił jak świeżo wybita moneta.Taylorzaparkowała na miejscu dla gości.Włożyła buty, schowała okulary przeciwsłoneczne dosztywnego etui, wzięła ze sobą sweter i wyszła na poranny ziąb.„Dereniowa zima” – tak jejmatka nazywała chłodne wiosenne poranki.Kiedy na drzewach pojawiały się pąki, prawie napewno można się było spodziewać przymrozków wysuszających młodziutkie, delikatne kwiaty.Szansę na przetrwanie miały jedynie najsilniejsze drzewa i krzewy, natomiast wszystkiepozostałe na kilka tygodni zapadały w zimowe dosypianie.Przed wejściem do zakładu rosły kępy forsycji i azalii.Tym pierwszym zimnonajwyraźniej nie przeszkadzało, wyciągały bowiem ku niebu żółte kielichy, spragnione choćbyi chłodnego słońca.Uśmiechnęła się na ten widok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]