[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pałacuprzyjęcia wydawano niemal codziennie i dla tak licznych biesiadników, że niekiedy ob-niżano wymogi.Między innymi z tego powodu dwór często zmieniał miejsce pobytu.Dzięki temu można było porządnie wysprzątać poprzednią siedzibę.Chodziły słuchy, żekolejna przeprowadzka miała się odbyć w najbliższym czasie.Większość dworzan po-dążała za królem, gdy ten przenosił się z jednej rezydencji do drugiej, więc dość rzadkoodwiedzała własne posiadłości.Zapewne dlatego wielu z nich miało utrzymanki.Catherine szepnęła Annie doucha, żeby nie ufała dworzanom i pod żadnym pozorem nie wychodziła z którymś z nichna dziedziniec.Anna stosowała się do przestróg siostry, bo od czasu ślubu siostra częstobawiła z mężem na dworze.- Jeżeli twoja nieobecność zostanie zauważona, to stracisz dobrą reputację -ostrzegała Catherine.- Zamężne damy nie tak rzadko miewają kochanków, to przyjęte nadworze, ale pannom takich rzeczy się nie wybacza.- Ale ty nie masz kochanka? - spytała zszokowana Anna.Catherine parsknęła śmiechem.Chyba jeszcze nigdy nie wydała się Annie takpiękna.Rozkwitła w małżeństwie jak kwiat.- Gdybym miała, Andrew zabiłby jego i mnie.Nie, kochanie, ale to się zdarza, dla-tego cię przestrzegam.Musisz zachować ostrożność także przy wyborze partnerów dotańca.Lepiej zaczekaj, aż przyprowadzę ci kawalera.Jeśli ja ci kogoś przedstawię, mo-żesz być pewna, że to człowiek godny zaufania.Anna nie trudziła się wyjaśnianiem siostrze, że nie miała najmniejszej ochoty natańce, ponieważ wśród gości nie dostrzegła lorda de Montforta.Na szczęście, nie musiałanikomu odmawiać, ponieważ rozrywki królewskim gościom dostarczali akrobaci, min-strele i komedianci, których uznała za zabawnych.Pod koniec wieczoru Anna musiała zasłaniać usta wachlarzem, żeby ukryć ziewa-nie.Nieco wcześniej, podczas występów komediantów, siedział przy niej książę De Verei nieustannie wygłaszał uwagi, co irytowało Annę, bo utrudniało jej śledzenie akcjiprzedstawienia.Nie mogła się doczekać, kiedy ojciec da rodzinie znak do odejścia.WRLTjego zachowaniu dostrzegła coś, co zwróciło jej uwagę, a szczególnie w spojrzeniach,jakimi ją obrzucał.Anna zachodziła w głowę, czym mogła rozgniewać ojca, że miał takgrobową minę.Nagle przyszło jej do głowy, że może książę De Vere zwrócił się do lordaMelforda z propozycją zawarcia kontraktu małżeńskiego, i ta myśl ją zmroziła.Chybaojciec nie wyraził zgody bez konsultacji z nią?Weszła do domu przed matką i Claire i wtedy ojciec poprosił ją o chwilę rozmowy.Podążyła za nim do niewielkiej bawialni na tyłach domu i na jego polecenie zamknęła zasobą drzwi.Z mocno bijącym sercem zastanawiała się, po co ją tu wezwał.- Czy zrobiłam coś złego, ojcze?- Oczywiście, że nie.Zachowywałaś się przez cały wieczór bez zarzutu.Obawiamsię jednak, że mam dla ciebie złe wiadomości.Wyraz twarzy ojca sprawił, że zadrżała.- Co się stało? Czy książę De Vere poprosił cię o moją rękę?- Wydaje mi się, że nosi się z takim zamiarem - odparł Rob.- Boję się jednak, że tawiadomość jest znacznie gorsza.Dowiedziałem się dzisiaj, że lord de Montfort zostałoskarżony o morderstwo lady Madeline oraz sir Hugh Granthama i aresztowany.Chybapamiętasz, że na krótko przed twoim wyjazdem do Francji sporo mówiło się o tej zbrod-ni.Widziano dwóch mężczyzn opuszczających dom, lecz nie podjęto próby zatrzymaniaich.Nikt nie wie, kim byli.- Chyba nie sądzisz, że Stefan ich zabił? - Anna spojrzała ojcu w twarz.- Jestczłowiekiem honoru.Nie mógł z zimną krwią popełnić morderstwa.Jestem tego pewna!- podkreśliła.- Rzeczywiście, przekonałem się, że to człowiek honoru - przyznał lord Robert.-Niemniej została wniesiona skarga, która musi zostać rozpatrzona.- Kto wniósł skargę?- Lord Cowper.Jutro Andrew ma dowiedzieć się czegoś więcej i wtedy zastano-wimy się, co możemy w tej sprawie zrobić.Obawiam się, że lord de Montfort będziemusiał pozostać w Tower do rozpoczęcia procesu.Serce jej się ścisnęło, do oczu napłynęły łzy.- Muszę go zobaczyć, ojcze, i zapewnić, że nie wierzę w te podłe zarzuty.RLT- Tower to nie miejsce dla młodej kobiety - orzekł lord Melford.- Nie jestem dzieckiem i kocham Stefana.Gdyby lord Cowper mnie nie porwał,byłabym już lady de Montfort.- To wszystko prawda, z tym wyjątkiem, że nie wiemy, czy porwanie było sprawkąCowpera.- Stefan wie! - zawołała desperacko Anna.- Nie ma na to dowodów, ale wie.LordCowper zaaranżował porwanie, żeby się na nim zemścić.Nienawidzi go, bo wszystko coposiada, ukradł: zarówno zamek, jak i rodowe ziemie de Montfortów.To niesprawiedli-we, że Stefan siedzi w areszcie, choć jest niewinny.Ktoś powinien wysłuchać jego racji iopowiedzieć się za nim w tym sporze.- Przynajmniej tyle mogę ci obiecać, córeczko.Henryk Siódmy często bywa po-sępny od śmierci księcia Artura i królowej, ale nadal mam na niego pewien wpływ.Do-pilnuję, by lord de Montfort miał uczciwy proces.- Postarasz się umożliwić mi widzenie ze Stefanem w Tower?Robert spojrzał na córkę.Otrząsnęła się z dotychczasowej melancholii, znów byłapełna życia i energii, gotowa walczyć o ukochanego mężczyznę.Dostrzegał jej podo-bieństwo do siebie i wiedział, że Anna nie zrezygnuje, jeśli jej odmówi.- Spróbuję - obiecał.- Postaram się, żebyś mogła z nim porozmawiać.- On nie jest winien tych zbrodni, ojcze! - zawołała z ogniem w oczach.- Należyzmusić lorda Cowpera do udowodnienia oskarżeń.- Tak byłoby sprawiedliwie - przyznał lord Robert.- Poproszę, by został wezwanyna dwór w celu przedstawienia sprawy.Wysunął oskarżenia, które muszą zostać udo-wodnione.- Nie będą udowodnione - oświadczyła Anna.- Stefan nie zamordował tej kobiety isir Hugh.Dłużej nie była w stanie panować nad wzburzeniem, wybiegła więc z bawialni.Azy spływały jej po policzkach i ściskało w gardle z silnego zdenerwowania, bo zazbrodnię groziła bardzo surowa kara.Stefan mógł zostać stracony, a jego nazwisko nazawsze mogło zostać okryte niesławą.Wiedziała, że dla niego uszczerbek na honorzeRLTstanowiłby bardziej dotkliwą karę niż śmierć, dla niej jednak myśl o egzekucji była niedo zniesienia.Nie miałaby po co żyć, gdyby zabrakło jej ukochanego.Ali pochylił się nad rannym, który bardzo powoli wracał do zdrowia, jednak ostat-nio zaczął odzyskiwać siły.Nie był zaskoczony, gdy Fritz uniósł powieki i popatrzył naniego przytomnie.- Gdzie jestem? - zapytał.- W zamku lorda de Montforta.Nasi ludzie znalezli cię w szałasie drwala.Byłeściężko ranny, ale dzięki mojej opiece uciekłeś śmierci spod kosy.- Uratowałeś mnie po to, żeby lord de Montfort mógł mnie powiesić?- Niewykluczone.Wszystko w rękach Allaha.Możesz zasłużyć na wolność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]