[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy do dnia ślubu pozostał już tylko tydzień, oznajmiła narzeczonemu, że powinni udać się do najbliższego urzędu stanu cywilnego i załatwić całą sprawę jak najszybciej, najlepiej nie wtajemniczając w swój plan nikogo innego.- Jak sobie życzysz, staruszko - powiedział Percy, który już od dawna przestał słuchać czyichkolwiek rad dotyczących małżeństwa.16 lipca 1921 Daphne otworzyła oczy o piątej czterdzieści trzy i czuła się dość znużona, ale kiedy o pierwszej czterdzieści pięć wyszła na zalany słońcem plac Lowndes Square, była już wypoczęta i z radością oczekiwała na nadchodzącą uroczystość.Ojciec pomógł jej wejść po stopniach do otwartego powozu, który wiózł kiedyś do ślubu jej matkę i babkę.Niewielka grupa, złożona ze służby i przyjaciół, wznosiła okrzyki na cześć panny młodej, a kiedy Daphne wyruszyła w kierunku Westminster, gapie pozdrawiali ją machaniem rąk.Oficerowie salutowali, eleganccy mężczyźni posyłali jej pocałunki, a przechodzące panny wzdychały z zazdrością.Kiedy Big Ben wybił godzinę drugą, Daphne, wsparta na ramieniu ojca, wkroczyła do kościoła, a potem, przy dźwiękach „Marsza weselnego" Mendelssohna, powoli przeszła wzdłuż głównej nawy.Zatrzymała się tylko na chwilę, by złożyć ukłon królowi i jego małżonce, którzy siedzieli w specjalnej ławce obok ołtarza.Po tylu miesiącach wyczekiwania miała wrażenie, że wszystko odbyło się w ciągu paru chwil.Kiedy organy zaczęły wygrywać radosny hymn, a nowożeńców poproszono do zakrystii, gdzie mieli podpisać akt ślubu, Daphne żałowała, że nie można odbyć całej ceremonii po raz drugi.Choć potajemnie ćwiczyła podpis w domu na papierze listowym, zawahała się przez chwilę, zanim wykaligrafowała słowa: „Daphne Wiltshire".Mąż i żona wyszli z kościoła przy dźwiękach dzwonów i ruszyli w promieniach jasnego, popołudniowego słońca uliczkami dzielnicy Westminster.Kiedy dotarli do wielkiego namiotu, wzniesionego na Vincent Square, zaczęli witać swych gości.Daphne, która próbowała zamienić z każdym choć słowo, ledwie zdążyła skosztować weselnego tortu, gdy tylko zaś włożyła jego kawałek do ust, podeszła do niej markiza, by wyrazić opinię, że jeśli nie rozpoczną mów, mogą pożegnać się z nadzieją odbicia od brzegu na falach ostatniego odpływu.Algernon Fitzpatrick pochwalił druhny i wzniósł toast za parę młodą.Percy wygłosił zaskakująco dowcipną i dobrze przyjętą replikę.Potem Daphne poszła do domu dalekiego wuja na Vincent Square 45, by przebrać się w strój podróżny.Tłumy ponownie wyległy na chodnik, obsypując młodą parę ryżem i płatkami róż, a Hoskins, który miał zawieźć nowożeńców do Southampton, czekał w samochodzie.W pół godziny później Hoskins jechał już spokojnie szosą A 30, mijając Kew Gardens, a pozostali na miejscu goście kontynuowali uroczystość pod nieobecność młodej pary.- No, teraz już utknąłeś przy mnie na całe życie, Percy Wiltshire - powiedziała Daphne do męża.- Podejrzewam, że zostało to ukartowane przez nasze matki, zanim jeszcze się poznaliśmy - odparł Percy.- W gruncie rzeczy trochę mi głupio.- Głupio?- No tak.Mogłem powstrzymać je od wszystkich tych intryg już dawno temu, mówiąc im po prostu, że i tak nie zamierzam żenić się z nikim innym.Daphne po raz pierwszy pomyślała poważnie o swej podróży poślubnej, kiedy Hoskins zatrzymał Rollsa w porcie, na dwie godziny przed terminem uruchomienia silników „Mauretanii".Potem przy pomocy kilku tragarzy wytaszczył z bagażnika samochodu dwa kufry - czternaście innych załadowano już poprzedniego dnia - a Daphne i Percy ruszyli w kierunku trapu, przy którym oczekiwał ich ochmistrz statku.Kiedy oficer zrobił krok naprzód, by powitać markiza i jego żonę, w tłumie rozległ się głośny okrzyk: - Wszystkiego dobrego, czcigodni państwo! I chcę powiedzieć w imieniu żony i własnym, że pani markiza wygląda zupełnie nieźle!Odwrócili się i oboje wybuchnęli śmiechem na widok Charlie'ego i Becky, którzy, nadal w eleganckich strojach, stali wśród tłumu gapiów.Ochmistrz wprowadził wszystkich czworo po trapie i zaprosił do saloniku, w którym czekała na otwarcie jeszcze jedna butelka szampana.- W jaki sposób dotarliście tu przed nami? - spytała Daphne.- No cóż - odparł Charlie, parodiując swój własny przedmiejski akcent - być może nie mamy Rolls-Royce'a, proszę jaśnie pani, ale udało nam się wyprzedzić Hoskinsa naszym małym dwuosobowym samochodzikiem, zanim jeszcze minęliście Winchester.Roześmiali się wszyscy z wyjątkiem Becky, która nie mogła oderwać oczu od małej diamentowej broszki, błyszczącej w klapie kostiumu Daphne.Rozległy się trzy dźwięki syreny okrętowej i ochmistrz poinformował Trumperów, że powinni opuścić statek, o ile nie chcą towarzyszyć państwu Wiltshire aż do Nowego Jorku.- Do zobaczenia za jakiś rok! - krzyknął Charlie, odwracając się, by pomachać im z trapu.- Za rok będziemy już mieli za sobą naszą podróż dookoła świata - stwierdził Percy.- Tak, i Bóg raczy wiedzieć, do czego posuną się ci dwoje pod naszą nieobecność - odparła Daphne, machając im na pożegnanie.PUŁKOWNIK HAMILTON1920-1922ROZDZIAŁ 16Mam dobrą pamięć do twarzy, więc gdy tylko zobaczyłem tego ważącego ziemniaki mężczyznę, od razu wiedziałem, że go znam.Potem przypomniałem sobie szyld, wiszący nad drzwiami sklepu.Oczywiście, Trumper, kapral, Charles.Nie, zakończył służbę jako starszy sierżant.A jak nazywał się jego przyjaciel, ten który otrzymał Krzyż Walecznych? Ach tak, Prescott, szeregowy, Thomas.Nie wyjaśniono w sposób przekonujący okoliczności jego śmierci.To zabawne, że umysł ludzki uznaje takie szczegóły za godne zapamiętania.Wróciwszy do domu na lunch oznajmiłem żonie, że spotkałem sierżanta Trumpera, ale ona nie okazała większego zainteresowania, dopóki nie wręczyłem jej owoców i warzyw.Wtedy spytała mnie, gdzie je kupiłem.- U Trumpera - odparłem.Ona zaś kiwnęła głową i zapamiętała tę informację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]