[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę odzyskać pamiątki po Nacie. Gdzie jest to miejsce? W ogóle nie słuchałamatki.Myśli kłębiły jej się wgłowie jak szalonei czuła, że musi się z nimi uporać.Była o krok odważnego odkrycia i wcale się z tego nie cieszyła. W Connecticut.Odziedziczyłam tę posiad-łość po śmierci rodziców Nate a, ale nie miałam doniej serca.Teraz to tylko ruina, w dodatku niebez-pieczna, bo dom jest wielki i przypominał kiedyśstary zamek.Jak się poczuję lepiej, każę gozburzyć i sprzedam ziemię.Nie znoszę tych ruin. A Nate? Przecież ci mówiłam, że uwielbiał to miejsce.Nic dziwnego, w końcu spędził tam dzieciństwo.Anne Stuart 311Potem często tam jezdził z tym swoim okropnymkolegą, Dillonem.Powinnam była już wcześniejzająć się tą sprawą. W jakiej części Connecticut? Niedaleko miasteczka o nazwie Danvers.Aledlaczego w ogóle pytasz? Mam swoje powody powiedziała ponuro. Jamie, wracaj natychmiast do Wisconsin.Chcę, żebyś.Wyłączyła komórkę i położyła na siedzeniuobok.Zaczęło się robić ciemno i chociaż śniegprzestał padać, na drogach wciąż było ślisko.Postanowiła, że nareszcie zrobi coś mądrego.Poszuka jakiegoś taniego sklepu i kupi ubraniei buty, korzystając z karty kredytowej Dillona.A następnie poszuka motelu, zje porządną kolacjęi trochę się prześpi.Potem przyjdzie czas na same głupie rzeczy.Ponieważ zdecydowała, że skoro świt wyruszy doDanvers w Connecticut.Do lochu, gdzie ją we-zwano.Musi w końcu stanąć twarzą w twarz z duchemNate a Kincaida.Tego, który jednak nie umarł.ROZDZIAA DZIEWITNASTYNate Kincaid zaczynał dochodzić do wniosku,że chyba jednak żyje i wcale się z tego powodu niecieszył.Egzystencja ducha bardzo mu odpowiada-ła.Spędził tyle czasu na strychu w domu Dillona,obserwując dawnego kumpla i planując zemstę, żeoswoił się z myślą, iż nie wróci już do światażywych.A jednak udało mu się jeszcze wykrzesaćz siebie resztki sił.Skoro jednak był duchem, dlaczego udało musię zawlec Mousera do samochodu Jamie? I skądbrała się ta rozkosz, którą odczuwał, kiedy jegonóż zagłębił się w ciele ofiary? I pózniej, kiedywycinał litery na ciele kuzynki? Doznanie byłointensywne i całkowicie ziemskie.Nate znał jedoskonale.Miał nawet ochotę mocniej pociąć Jamie, alewiedział, że gdyby zbyt zakrwawił napis, Dillonnie mógłby go przeczytać.Pewnie rozpłakałby sięAnne Stuart 313nad jej martwym ciałem i zignorował jego we-zwanie.Killer okazał się głupcem.Słabym, sentymen-talnym głupcem i Nate się dziwił, że kiedyś myślałinaczej.Tymczasem ten głupek patrzył na Jamie,jakby była śpiącą królewną.W ogóle nic do niegonie docierało.Nate mógłby mu zasypać całeschody zdechłymi szczurami, a on i tak nie zwró-ciłby na nie uwagi.No, chyba że biedna Jamie bysię wystraszyła, tak jak kiedyś w dzieciństwie.Nate miał nadzieję, że przynajmniej po jej wyjez-dzie Dillon ruszy mózgownicą.Lubił uśmiercaćinteligentne ofiary, zabijanie głupków sprawiałomu znacznie mniejszą przyjemność.Być może dlatego nie wykończył Jamie, cho-ciaż mógł to zrobić tyle razy.Tej nocy, kiedy PaulJameson ją zgwałcił, nadarzyła się świetna okazja,ale przeszkodziła mu policja.Pózniej zastanawiałsię, czy nie byłoby fajnie, gdyby Jamie zniknęłaz balu wydanego specjalnie na jej cześć po ukoń-czeniu szkoły, ale kręciło się tam wtedy za dużoosób.Poza tym Victor nabrał podejrzeń i zacząłmu patrzeć na ręce.Następną okazję miał na przyjęciu po pogrzebiewuja.Robił jej wtedy zdjęcia, a to ostatnie miałobyć pożegnalnym prezentem dla Dillona.Jednakponownie przeszkodził mu los tym razem w po-staci jak zawsze kochającej i czułej cioci Isobel.Podejrzewałby nawet, że zrobiła to specjalnie,gdyby nie to, że znał ją za dobrze.Isobel była314 Prosto w ogieńprostą kobietą.Podziwiała jego wyjątkowość, alenigdy nie przyszło jej do głowy, do czego jestzdolny.Co najwyżej mogła coś podejrzewać.Nicnie było w stanie go powstrzymać: ani prawo, aniludzie, ani uczucia.W końcu mógł zrobić to, na co od dawna miałochotę.Zbyt długo czekał.Przecież Jamie należałado niego, więc to on powinien pozbawić ją życia.To ona zabrała mu Dillona.Jak się okazało, nazawsze.W młodości była ulubienicą wuja, a pozatym darzyła kuzyna niekłamaną miłością.Zawszebyła mu bezgranicznie oddana.I choćby dlategoteraz powinna zginąć.Nate nie do końca torozumiał, ale z jakiegoś powodu uznał za słusznei konieczne.Jednak z Dillonem sprawa wyglądała inaczej.Sam nie wiedział, czy jest on celem, czy tylkośrodkiem, który do niego prowadzi.Być możenigdy się tego nie dowie.Ale jedno było oczywiste jeśli nie może mieć Dillona, to go przynajmniejzabije.Stary olej wsiąkał w beton niczym woda.Krwa-wa plama i napis znalazły się teraz pod tłustą, lepkąwarstwą.Teraz już nikt nie domyśliłby się, co siętutaj stało.Dillon przeszukał najpierw cały budynek, odwarsztatu aż po strych, ale nie znalazł nawet śladuducha czy też człowieka.Strych wyglądał tak jakzawsze, może tylko było na nim mniej kurzu niżAnne Stuart 315zwykle, ale to dlatego, że w zimie zawsze mniej siębrudziło.Nic nie wskazywało na to, żeby go ktoś obser-wował.Następnie wziął walizkę Jamie i wrzucił dojednego z pojemników na śmieci w miasteczku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]