[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspaniała, pomyślał.Miała w sobie to coś, co zachwyciło go w pucharze Saidy: artyzm, doskonałe rzemiosło ihistoria łączyły się w nich w jedno.Ryszard Lwie Serce oglądał tę ikonę.Podobnie jakFryderyk Barbarossa.A teraz wisiała przy ołtarzu niezabezpieczona nawet drucikiem.Cesarz Manuel Komnen rozkazał wywiezć ją z Jerozolimy, gdy Bizancjum, choć nakrótko, dzierżyło władzę w mieście.Nakazał przenieść ją do nowo wybudowanej świątyni naLesbos.Tysiąc lat temu.Piat zerknął na trzy pozostałe ikony.%7ładna nie miała takiej wartości, choć były takżestare i bardzo dobrze namalowane.Ikona Jerozolimska przyćmiewała je swoim blaskiem, jakodzieło sztuki i niemy świadek historii.- Mój ojciec umie lepiej malować świętych - kpiąco szepnęła mu do ucha Saida.Kiedy się odwrócił, stała już po drugiej stronie ołtarza i zapalała świeczkę.Brzęk dwócheuro, które wrzuciła do skrzynki na datki, odbił się echem od wysokiego sklepienia.Jednądłonią osłoniła płomień przed zimową bryzą i zbliżyła się do kapliczki Marii Panny, elegancjajej ruchów zdradzała długie lata praktyki.Skłoniła na chwilę głowę, wstała i otrzepała ręce.- Jesteś chrześcijanką - powiedział Piat.- Pochodzę z chrześcijańskiej rodziny.Zaskoczony? Znasz całą historię wzdłuż i wszerz!- Roześmiała się.- Wielu Palestyńczyków to chrześcijanie.Wszyscy w mojej wiosce.- Twojej wiosce? - zapytał machinalnie.- Betlejem.Piat się skrzywił.- Prawosławna? - wyszeptał. - Ateistka.Ale moja matka i siostry tracą na to wszystko dużo czasu.Ale to miejsce.słuchaj, chodzmy stąd, dobrze?Ruszyła nawą, a on podążył jej śladem, pozostawiając za plecami jedyną zapalonąświeczkę w kapliczce.Zostawił ją przed witrynami zamkniętych sklepów, narzekała, że znowu nie może zrobićnormalnych zakupów.Piat obszedł mury świątyni, wciąż mrużąc oczy przed światłem, ażdotarł do budki telefonicznej na placu.Trzy razy próbował się dodzwonić do Androsa.Takjak się spodziewał, nikt nie odbierał.Nie zostawił żadnej wiadomości.Nad miasteczko nadciągały chmury, błękit nieba przysłaniała ciemna kurtyna.Robiło sięcoraz chłodniej.Piat pomyślał, że stracił tu za dużo czasu.Gdzieś tam w dole, u podnóżagóry, znajdowali się ludzie, którzy szukali Saidy, a może nawet jego.To samo przeczucie,które towarzyszyło mu przez całe dorosłe życie, podpowiadało, że pościg jest blisko.Nie miałczasu do stracenia.Jeszcze raz zadzwonił do Androsa.Potem zatelefonował jeszcze do jego zaniedbywanejod dawna żony.Tam też nikt nie odbierał.Zadrżał na zimnym wietrze i ruszył szukać Saidy.KairStrzał oddano z jedenastego piętra biurowca oddalonego o ponad pół kilometra odmiejsca, w którym znajdowali się wtedy Abe Peretz i Palestynka.Triffler, zaznajomiony znowoczesną bronią, nie był zaskoczony tą odległością.Stojąc przy oknie, z którego strzelano,i spoglądając w dół przez warstwę smogu na niewyrazny kształt centrum handlowego,powiedział:- Powinni przewidzieć, że snajper odda stąd czysty strzał.Nigdy nie pozwoliłbym naspotkanie o wysokim ryzyku w tamtym miejscu.Al Fawzi nie wiedział, że to było spotkanie o wysokim ryzyku, Triffler zresztą też niezdawał sobie z tego wcześniej sprawy.Teraz jednak nie miał najmniejszych wątpliwości.- Bardzo profesjonalna robota - ocenił al Fawzi.Nosem buta wskazał otwór wycięty przez snajpera w szybie, teraz zasłonięty plastikiem.Sprawca albo sprawcy zsunęli dwa biurka tak, że strzelec mógł się wygodnie położyć nablatach.Lufa była prawdopodobnie podparta na dwójnogu. - Zostawił broń?- Tak, tak.Mają ją wasi ludzie.Dopiero od trzeciej w nocy, jak słyszałem.Mnie.mnie,wydziałowi zabójstw, policji kairskiej.nie pozwolono jej dłużej przetrzymywać, ale mamkrótki raport na jej temat.To M82A1 produkcji amerykańskiej.Na to poszły dolary z naszej pomocy zagranicznej, pomyślał Triffler, al Fawzi maprawdopodobnie rację, że to byli Izraelczycy.- I nikt ich nie widział?- Zupełnie nikt.- Myślałem, że sobota to dzień pracy.- Dla wielu tak, ale akurat tutaj nie.Biuro było małe i dość nędzne.Należało do agencji turystycznej, która bukowaławycieczki w głąb kontynentu dla europejskich dzieciaków, które chciały tanio zwiedzićAfrykę.Jednak Internet sprawił, że firma straciła rację bytu i zaczęła masowo tracić klientów.- Ktoś słyszał wystrzał?Pocisk karabinowy kaliber 50 milimetrów narobiłby w zamkniętym pomieszczeniu tylehuku co salwa armatnia, pomyślał.Ale może nie, gdyby tłumik wystawiono za okno.AlFawzi powiedział, że ludzie coś słyszeli, ale myśleli, że to samochód, odrzutowiec albogłośna muzyka.- Chcesz zobaczyć miejsce zbrodni?- Oczywiście.Zawiezli ich tam ci sami dwaj gliniarze w cywilu, al Fawzi wciąż na nich krzyczał.Kazałim zaparkować w miejscu zarezerwowanym dla straży pożarnej i zostać przy samochodzie,podczas gdy on i Triffler weszli do środka.Triffler nie był zbytnio zaskoczony wyglądemcentrum handlowego, spędził raz w Kairze trzy tygodnie i miał pojęcie o architekturze miasta.Budowniczy starali się odtworzyć atmosferę bazaru na świeżym powietrzu, na posadzkach imozaikach, na murach dominowały motywy palm i wielbłądów.W rzeczywistości był tojednak amerykański pasaż handlowy, który załamywał się w czterech rogach i pożerał własnyogon, tworząc zamknięty dziedziniec o długości około siedemdziesięciu metrów i szerokościtrzydziestu.W parterowej zabudowie mieściły się sklepy z elektroniką, odzieżą, filmami imuzyką, przeznaczone dla średniozamożnych klientów.Wschodni kraniec dziedzińca zostałodgrodzony policyjną taśmą, a tuż za nią stało dwóch mundurowych gliniarzy, którzy unieśliją, aby al Fawzi i Triffler mogli przejść.Triffler naszkicował sobie dziedziniec, zaznaczając pawilon restauracyjny ze stołami ikrzesłami.Odszedł od muru na tyle, by zobaczyć biurowiec, z którego oddano strzał, i zapisał odległość, kręcąc przy tym głową.Spotkanie powinno się odbyć właśnie pod osłoną muru.Zastanawiał się nawet czy zamachu nie dokonali sami Palestyńczycy, bo zorganizowaniespotkania akurat w tym miejscu było głupie, jeśli komuś nie zależało na tym, by jegouczestnicy stali się łatwym celem.Kontury obu ciał zostały wymalowane sprejem na płytkach posadzki, były jednakwystylizowane, podobne do obrysów rzezb na średniowiecznych nagrobkach - stopy razem,ramiona wzdłuż boków, wszystko bardzo schludne i równiutkie.Al Fawzi wzruszyłramionami.- Służba bezpieczeństwa zabrała rannego Amerykanina i ciało Palestynki, jeszcze zanimzdążyliśmy je obrysować.Błąd w sztuce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed