[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci wszyscy poszukujący ludzie,podczas gdy ja jeden znam odpowiedz.Jadąc do domu, zdecydowałem, że nic jej nie powiem.Tak się złożyło, że kiedy wróciłem, zapytała mnie przede wszystkim o gazety.Czybyło coś o niej? Powiedziałem, że nie sprawdzałem i nie mam zamiaru tego robić.Nieinteresują mnie gazety, bo drukują same bzdury.Nie nalegała.Nigdy nie pozwoliłem jej zajrzeć do gazet.Nigdy nie pozwoliłem na radio anitelewizję.Któregoś dnia, jeszcze zanim się w ogóle pojawiła, czytałem książkę Sekretygestapo, wszystko o torturach i tak dalej, jakie musieli stosować w czasie wojny, i o tym, żejedną z pierwszych rzeczy, do których musi się przyzwyczaić więzień, jest brak wiadomościze świata zewnętrznego.Chodzi o to, że nie dopuszczali do więzniów żadnych wiadomości,nie pozwalali im nawet rozmawiać ze sobą, i w ten sposób więzniowie byli kompletnieodcięci od swego dawnego świata.I to ich załamywało.Oczywiście ja nie chciałem jej złamaćtak jak gestapo łamało swoich więzniów.Uznałem jednak, że lepiej będzie odciąć ją od światazewnętrznego, bo wtedy będzie musiała więcej myśleć o mnie.Więc mimo jej licznych próśbnigdy nie pozwoliłem na czytanie gazet ani słuchanie radia.Na początku nie chciałem, żebyczytała o tym, co robi policja i w ogóle, bo to by ją tylko przygnębiło.Można by powiedzieć,że była to z mojej strony niemal uprzejmość.Tego wieczoru ugotowałem na kolację mrożony groszek i mrożonego kurczaka wbiałym sosie.Zjadła i wydawało się, że jej smakuje.Potem zapytałem, czy mogę chwilęzostać.- Jeżeli chcesz - powiedziała.Siedziała na łóżku, z koca zrobiła poduszkę, opierałaplecy o ścianę, a nogi podwinęła pod siebie.Przez chwilę paliła papierosa i przeglądała jeden z albumów, który jej kupiłem.- Czy wiesz coś o sztuce? - zapytała.- Nic, co by można nazwać wiedzą.- Tak przypuszczałam.Gdybyś wiedział cokolwiek, nie uwięziłbyś niewinnej osoby.- Nie widzę związku - powiedziałem.Zamknęła książkę.- Opowiedz mi o sobie.Powiedz, jak spędzasz wolny czas.- Jestem entomologiem.Kolekcjonuję motyle. - Naturalnie.Pamiętam, że wspominali o tym w gazecie.Teraz ja jestem częścią twojejkolekcji.Wydawało się, że j ą to bawi, więc powiedziałem: - W pewnym sensie tak.- Nie, nie w pewnym sensie.Dosłownie.Przyszpiliłeś mnie w tym pokoiku, możesz tuprzychodzić i napawać się mną.- Nie myślę o tym w ten sposób.- Czy wiesz, że jestem buddystką? Nienawidzę pozbawiania życia.Nawet owadów.- A jednak zjadłaś kurczaka - powiedziałem.Tym razem ją przyłapałem.- Ale pogardzam sobą.Gdybym była lepsza, zostałabym wegetarianką.- Gdybyś mnie poprosiła, żebym przestał zbierać motyle, zrobiłbym to - powiedziałem.- Zrobiłbym wszystko, o co byś mnie poprosiła.- Poza tym, by mi pozwolić odfrunąć.- Wolałbym o tym nie mówić.To do niczego nie prowadzi.- W każdym razie nie potrafiłabym szanować kogoś, a zwłaszcza mężczyzny, któryrobiłby wszystko po to, żeby mi się przypodobać.Chciałabym, żeby postępował tak, jakuważa za słuszne.Zawsze kiedy chciała mi dokuczyć, wyglądało to tak, że rozmawialiśmy o czymś zpozoru całkiem niewinnym i ni stąd, ni zowąd zaczynała mi docinać.Nie odezwałem się.- Jak długo tu będę?- Nie wiem.To zależy.- Od czego?Nic nie powiedziałem.Nie mogłem.- Od tego, czy się w tobie zakocham?Jakby wbijała mi szpilki.- Bo jeżeli tak, to będę tutaj aż do śmierci.Nie odpowiedziałem.- Wyjdz stąd - poleciła.- Wyjdz i przemyśl to.Następnego ranka podjęła pierwszą próbę ucieczki.Nie zaskoczyła mnie kompletnie,ale była to dla mnie nauczka.Zjadła śniadanie i powiedziała, że łóżko się chwieje, ta noga odściany, z prawej strony w głębi.- Myślałam, że się zarwie - powiedziała-pewnie obluzowałasię nakrętka.- Jak idiota podszedłem, żeby jej pomóc, a wtedy znienacka popchnęła mniemocno, akurat w chwili gdy byłem pochylony, i przemknęła obok.Wbiegła po schodach zszybkością błyskawicy.Byłem na to przygotowany, otwarte drzwi przytrzymywał specjalnyhaczyk i klin, który usiłowała wykopać, kiedy rzuciłem się za nią.Odwróciła się i pobiegła,wołając:  Pomocy, pomocy, pomocy , na szczycie schodów dopadła zewnętrznych drzwi, które oczywiście były zamknięte.Szarpała je, waliła rękami, nie przestając wrzeszczeć, ale wtym momencie schwyciłem ją.Nienawidziłem tego, ale akcja była konieczna.Jedną rękąprzytrzymałem ją w talii, drugą zatkałem usta i zaciągnąłem na dół [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed