[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Puttana! - wrzasnął i usiłował kopnąć mnie w stopy,ale już oddaliłam się o kilka kroków i dochodziłam do krańcaareny.143- Znajdz ją! - zawołałam rwącym się głosem.- Znajdzakrobatkę!Usłyszałam śmiech Grolla, który podrzucał monety w garści.Pozostali dołączyli do pryncypała i szydzili z mojegoodejścia.Kiedy znalazłam się na chodniku, obróciłam się w ichstronę.- Jeśli zaprowadzisz mnie do niej jutro wieczorem, znowu dostaniesz pieniądze.Zapłacę nawet więcej.A właśnie tolubisz, prawda? - starałam się, żeby w moim głosie słychaćbyło odwagę i pogardę.- Chcę wielu rzeczy.- Pokryty bliznami szef trupy akro-batów zaśmiał się szyderczo.- Ale to wystarczy na dobrypoczątek.22Szybciej, niż myślałam, że to w ogóle możliwe, przemieszczamy się ulicami niczym zuchwali awanturnicy, roztrącającna boki każdego, kto stoi nam na drodze.Dziś wieczoremGrollo i jego akrobatyczna trupa mają na sobie kostiumy huzarów.Wymachują fałszywą bronią na wszystkie strony, kłują, kogo się da, kto znajdzie się w zasięgu ich ramion.Zupełnie na mnie nie zważają.Pozostaje mi jedynie zrównaćsię z rytmem ich rozkołysanych kroków, poszturchiwaniemi zuchwałością, bo wszystko wskazuje na to, że gdybym została w tyle, nikt by się tym nie przejął.Poruszają się żwawolabiryntem uliczek, obnosząc się ze swoją butą, którą akcentują głośnym przekomarzaniem się i wymachiwaniem szablami.Podążam za nimi niczym markietanka.Muszę przyznać, iż jestem już tak znużona, że w drodzesięgam po resztkę narkotyku, żeby lepiej się dopasować do144fnastroju akrobatów w huzarskich kostiumach, stanowiącychmoją eskortą.To nieznający strachu poszukiwacze prawdy -wszyscy jak jeden.Chronię się w ułudzie, nie spuszczamz oczu mundurów moich obrońców, balansując między oszołomieniem a paniką, przerażona perspektywą dotarcia namiejsce, gdzie będę musiała zmierzyć się ze swoimi lękami.Halizna mojej egzystencji ściele się za mną niczym opustoszałe pole bitwy Ale czeka mnie kolejna walka.I muszę jąstoczyć sama.W miarę zbliżania się do slumsów jest coraz silniejszysmród, zasłaniam usta i nos.Tempo marszu się nie zmienia.Zapuszczamy się coraz głębiej w sieć brudnych uliczek.Nadzisiejszy wieczór włożyłam buty do konnej jazdy i męskistrój.Swoboda, jaką dzięki temu zyskałam, jest prawdziwymbłogosławieństwem - podobnie jak anonimowy wygląd mężczyzny, uzyskany dzięki kostiumowi, bo wchodzimy do naj-nędzniejszej dzielnicy miasta.Skręcamy za rogiem, gdzie jesteśmy witani radosnymiokrzykami.Pośrodku jasno oświetlonego campo moi huzarzyfikają koziołki, robią gwiazdy i podrzucają swoją broń wysoko nad głowami.W chwilę po tym widzę, jak ich jaskrawemundury znikają wśród rozgardiaszu panującego na zatłoczonej arenie.Grollo stanął z boku i badawczo przygląda się widzom.- Nie tak się umawialiśmy! - krzyczę, szarpiąc klapyjego munduru.Obraca się i staje ze mną twarzą w twarz.Mam szpicrutę przywiązaną do nadgarstka, odruchowochwytam ją w rękę.- A czego się paniusia spodziewała? - były szermierzwarczy na mnie niezadowolony.- Jesteśmy tu, żeby zarobićna życie.Myślisz, że cała trupa szła taki kawał drogi, by ciętrzymać za rączkę? Od tej chwili jesteś zdana na siebie, siostro.Reszta zależy wyłącznie od ciebie.- Nie rozumiem.Nie zaprowadzisz mnie do niej?145- Akrobatka mieszka dalej na tej ulicy.Zapytaj na plebanii.Tak mi przynajmniej poradzono.- Ale obiecałeś, że zabierzesz mnie do niej! Powiedziałeś.- Porca miseria! Odczep się! - Zwalisty szef akrobatówodpycha mnie, a ja przewracam się na kocie łby.- Czekaj! - wołam, ale kiedy podnoszę się z trudem, onzniknął już w tłumie.Różnica, jaka dzieli wesołość panującą na placu i mroczne, odludne zaułki cuchnące pleśnią i uryną, jest zaskakująca.Ciemne połyskujące ściany przypominają mi inną mojąwyprawę: podróż, jaką odbyłam we śnie, w samotność, nawieczny odpoczynek.Ale jestem tu, żeby szukać ocalenia,a nie unicestwienia.Przyszłam odszukać następną ofiarę.Akrobatkę.Przyszłam zapolować na własne sny.Przyszłam, żeby stanąć przed nią tak blisko, na ile sięośmielę, i spojrzeć jej w oczy.Przyszłam, żeby ją poznać, poczuć jej ciepło, poczuć jej oddech na mojej skórze.A kiedy tozrobię, zamknę oczy i wyciszę zmysły.Oczami wyobraznizobaczę jej twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]