[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skończył zawijać skorupy i schował je w woreczku na szyi. I zadaliby sobie tyle trudu? spytała Jac. Przecież one taknaprawdę niczego nie dowodzą. Nie.Ale ich symbolika ma zasadnicze znaczenie.Zgodniez tradycją tylko karmapa albo panczenlama może rozpoznać dalajlamę.Ostatni trzej panczenlamowie, wywodzący się z Tybetu, zaginęli.Poszukiwania kolejnych wcieleń dalajlamów zostały całkowiciesparaliżowane przez Chińczyków.Od tego zależy ich zapleczepolityczne.Chodzi o przyszłość Tybetu, a to poklepał woreczek na szyi może posłużyć jako broń w tej walce. Jak daleko zamierzasz się posunąć, żeby ją dostarczyć? spytała. Ktoś nie żyje.Ty zamieszkałeś w podziemiach na cmentarzu, Robbie.Nie możesz po prostu wrzucić tych skorup do którejś krypty z kośćmi?Pójdziemy na policję.Działałeś w samoobronie& Przestań.Przestań. Robbie otoczył ją ramieniem. Muszę tozrobić. Dlaczego? Masz jakiś plan? spytał Griffin. Nie mogę ryzykować, że mnie aresztują, zanim przekażę skorupyJego Zwiątobliwości.Za dwa dni będzie w Paryżu i& Do tego czasu chcesz zostać tutaj? przerwała mu Jac. Tak. To zbyt niebezpieczne stwierdziła z przekonaniem. Dla mnie to najbezpieczniejsze miejsce w całym Paryżu.Wiesz, jakskomplikowany jest ten labirynt? Gdyby nadchodził ktoś, kogo się niespodziewam, mógłbym zniknąć w jednej chwili.Jac nigdy nie rozumiała jego duchowości ani jej nie podzielała.Alenawet tutaj, na tym gigantycznym cmentarzu, trzydzieści metrów podziemią, wyczuwała jego głęboką wiarę i dostrzegała, jaki spokój z niejczerpie.Kiedyś zazdrościła mu tej wiary.Teraz już nie. Mogą się tutaj ukrywać przestępcy.Szaleńcy.Wcale nie jesteś tubezpieczny. A na górze byłem? Robbie, skontaktowała się ze mną buddyjska mniszka powiedział Griffin. Spotkałem się z nią.Mówiła, że jest z tutejszegoośrodka, że rozważyli twoją prośbę i mogą ci pomóc. Zorganizują spotkanie?Griffin skinął głową. Zaproponowała, że pomoże Jac i mnie w poszukiwaniach.Zasugerowała wręcz, że jej mistyczne moce mogą nam się przydać. Powinieneś był skorzystać z propozycji, może znalezlibyście mnieszybciej.Powiedziała, że jest z ośrodka w Paryżu? Robbie byłpodekscytowany. Tak.I chce się z tobą spotkać. Dobrze.Przyprowadz ją tutaj. Tutaj? spytała ze zdziwieniem Jac.Pokręciła głową.Wstała.Podeszła do wyjścia z komory, oparła dłońo nadproże, czując chłód kamienia, i spojrzała w dal.Zdjęła kask, więclatarka nie oświetlała dalszej drogi.Widziała przed sobą jedynie ciemnąścieżkę prowadzącą w czarną otchłań.Wciągnęła głęboko powietrze,w którym unosił się zapach kamiennego pyłu i grzyba, i wyobraziłasobie, że już zawsze będzie czuła tę mieszaninę minerałów i pleśni.Nieświadomie zaczęła grać w ich dawną grę.Odwróciła się do brata. Gdybym miała stworzyć Zapach Bezsensu, zaczęłabym od tegomiejsca.Podszedł i objął ją ramieniem. Wszystko będzie dobrze. Nie, Robbie.Nie jesteśmy dziećmi i nie możemy udawać.Odepchnęła jego ramię. Wszystko się wali.Ktoś próbował cię okraść.Był gotów cię zabić.Policja sądzi, że to ty jesteś zabójcą.Termin spłatypożyczki w banku mija za dwa tygodnie.Musimy sprzedać Rouge i Noir.Duchy nie istnieją.Ani odrodzone dusze.Jesteś w niebezpieczeństwie,a mnie nawiedzają& Urwała.Mówiąc mu o tym, nic nie wskóra.Nie możesz tu zostać do soboty.Przyglądał się jej w zdumieniu. Coś się wydarzyło, kiedy poczułaś zapach tych skorup, prawda,Jac? Przeszedł na francuski i mówił teraz bardzo szybko. O co ci chodzi? Masz o wiele wrażliwszy nos od mojego.Nie znam nikogo innegoz tak czułym węchem.Co się stało, Jac? Nic.Wydaje ci się odparła. Jesteś jak papa. Wypluła tosłowo niczym truciznę. To nie czas na fantazje. Co zobaczyłaś? naciskał Robbie. Widziałaś coś? spytał Griffin.Nie patrzyła na nich.Właściwie chciała im wyznać prawdę, szeptem,bo gdyby powiedziała o tym głośno, w pewnym sensie uwiarygodniłabyswoją wizję.Ale nie mogła.Tylko jeden mały krok prowadził odepizodów psychotycznych do wspomnień z poprzednich wcieleń o ilew ogóle się w nie wierzyło.Malachai właśnie tym zajmował sięw szwajcarskiej klinice.Pewnie mówił o tym Robbiemu i Griffinowi.Zapragnęliby dowiedzieć się więcej.To tylko podsyciłoby ogień, któryi tak już dość mocno w nich płonął. Niczego nie widziałam.A jeśli istniał jakiś związek? Na tyle lat uwolniła się od swoichpotwornych halucynacji.Pojawiły się znów, kiedy wróciła do Paryża i doperfumerii.Dlaczego? Nie chodziło o zjawiska paranormalne anio przeżycia duchowe.Możliwe, że halucynacje wywoływał zapach.Specyficzny składnik, obecny zarówno w skorupach, jak i w pracowni.Zastanawiała się nad tym w środę.Teraz wydawało się to jeszczebardziej prawdopodobne.Znano przypadki schorzeń umysłowychpowodowanych przeciążeniem sensorycznym.Mogło to równieżdotyczyć węchu?Griffin zaczął rozpakowywać zawartość jednego z plecaków,wykładając na stół zakupy, które zrobili dziś rano.Rolka papierutoaletowego.Latarka o dużej mocy.Baterie.Jac nie chciała dłużej się spierać.Sięgnęła po swój plecak.Wyjęłabagietkę.Gomółkę sera.Nóż.Cztery jabłka.Jajka na twardo.Batonyenergetyczne.Wodę. Embarras de richesse zażartował Robbie. Brakuje tylko wina.Griffin roześmiał się. Zdziwisz się. Wydobył z plecaka plastikową butelkę. Nalałemdo niej bordo z twojej piwniczki, więc zakładam, że powinno być dobre.Ale napij się tylko wtedy, kiedy będziesz mógł bezpiecznie odespać. Nie wracam na górę.Zostanę tu z tobą oznajmiła nagle Jac.Nie możesz być tutaj sam. Bardzo nam się przysłużysz, jeśli policja odkryje, że ty teżzaginęłaś. Robbie pokręcił głową. Absolutnie się nie zgadzam.Będzie lepiej, jak wrócicie i pozwolicie się śledzić.Jeśli się uda,sprawdzcie, komu kustoszka z Christie s powiedziała o naczyniu.Bo niewiedział o nim nikt prócz Griffina. Nieprawda rzuciła Jac.Obaj spojrzeli na nią. Malachai Samuels wiedział.Rozmawiałeś z nim, Robbie,pamiętasz?Skinął głową. Sądzi, że odnalazłem narzędzie pamięci.Chyba go niepodejrzewasz? Znasz go od dziecka. To ekscentryk, owszem, ale niegrozny.Jest lekarzem.Pracujez dziećmi. Tyle że wręcz rozpaczliwie poszukuje dowodów na reinkarnację przypomniał Griffin. To jego misja życiowa.Przyjechał do Rzymu, gdyznaleziono tam pierwsze narzędzia pamięci, które następnie skradziono.Był w Wiedniu, gdzie odnaleziono flet wykonany z ludzkiej kości.Alemoże to nie on.Może ktoś go śledzi.W oddali rozległ się odgłos kroków. Zgaście światła, szybko syknął Robbie.W okamgnieniu pogrążyli się w ciemności. Co chcesz& zaczęła Jac. Ciii.Kroki się przybliżały.Jac usłyszała głosy. Nie powinniśmy uciekać? wyszeptała. Za pózno.Ciche głosy zdawały się śpiewnie recytować modlitwę.Nie pofrancusku, nie po łacinie, lecz w języku, którego Jac nigdy wcześniej niesłyszała.Niskie, monotonne, zarazem melodyjne i nie z tego świata.Wraz z dzwiękiem powietrze wypełnił zapach.Parafiny, siarkii dymu.Nagle, w całkowitej ciemności, na zachodniej ścianie komoryzamigotał punkcik światła.Robbie podkradł się do niego.Jac i Griffin zanim.Przyłożył oko do otworu w murze.Ledwie przecisnęłaby się tędymysz.Patrzył przez kilka chwil, po czym cofnął się i pozwolił spojrzećJac.Tych samych sześć postaci cztery kobiety i dwóch mężczyzn które wcześniej oboje z Griffinem widzieli.Najwyrazniej teraz doszli doswojego celu.Patrzyła, jak ustawiają się w kręgu wokół pentagramu świec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]