[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Iskaral Krost ju\ wcześniej wyczarował muła i odjechał.Mogory na szczęścienigdzie nie było widać.Przez większą część dnia Daru był zupełnie sam.A\ do tej chwili. Czekają na ciebie niezliczone ście\ki.No\ownik westchnął. Witaj, Kotylionie.Zastanawiałem się, czy znowu się poka\esz. Znowu? Rozmawiałeś z Apsalar.Tu, w tej komnacie.Pomogłeś jej podjąć decyzję. Powiedziała ci?Pokręcił głową. Niezupełnie. Decyzja nale\ała do niej, No\ownik.Tylko do niej. To nie ma znaczenia.Mniejsza z tym.To dziwne.Ty widzisz niezliczoneście\ki, a ja nie dostrzegam \adnej, którą warto byłoby podą\yć. Czy więc szukasz godnego zadania?No\ownik zamknął powoli oczy, a potem westchnął. Czego ode mnie \ądasz? Był kiedyś mę\czyzna, któremu zlecono strzec \ycia młodej dziewczyny.Zrobił, co tylko mógł, z takim honorem, \e w chwili swej smutnej śmierci przyciągnąłuwagę samego Kaptura.Och, Pan Zmierci potrafi wejrzeć w duszę śmiertelnika, jeślisytuacja tego wymaga.Jeśli, hmm, odpowiednio go zachęcić.Tak oto ów mę\czyznazostał teraz Rycerzem Zmierci. Ja nie chcę być niczyim rycerzem, Kotylionie. Nie o to chodzi, chłopcze.Pozwól mi skończyć opowieść.Ten mę\czyznazrobił wszystko, co tylko mógł, ale przegrał.A teraz dziewczyna nie \yje.Nazywałasię Felisin.Z rodu Paranów.No\ownik odwrócił głowę, spoglądając na skryte w cieniu oblicze boga. Kapitan Paran? To była jego. Jego siostra.Spójrz na tę ście\kę za oknem, chłopcze.Niedługo wróci IskaralKrost.Przyprowadzi tu gości.Będzie wśród nich dziewczyna imieniem Felisin. Przecie\ mówiłeś. Nim siostra Parana.zginęła, adoptowała sierotę.Znajdę, która wielewycierpiała.Sądzę, oczywiście, nigdy nie dowiemy się tego na pewno, \e chciała wten sposób osiągnąć coś.czego nie miała szansy osiągnąć sama.Dlatego nadałasierocie własne imię. A kim jest ta dziewczyna dla mnie, Kotylionie? Chyba celowo jesteś uparty.To niewłaściwe pytanie. Ech, to powiedz mi, jak brzmi właściwe. Kim ty jesteś dla niej?No\ownik wykrzywił twarz. Dziecku towarzyszy druga kobieta, zasługująca na wielki podziw, o czym samsię przekonasz.I ona równie\.Jest z nimi równie\ kapłan, obecnie zaprzysię\onyTreachowi.Nauczysz się od niego.wielu wartościowych rzeczy.Na koniec jestjeszcze demon.Na pewien czas. Dokąd się udają? Po co przybyli tu jako goście Iskarala? Ale\ po ciebie, No\ownik. Nie rozumiem. Symetria, chłopcze, sama w sobie jest mocą.Wyrazem pragnień natury, którazmierza do równowagi, \e tak powiem.Polecam ci chronić \ycie Felisin.Towarzyszyć im na długiej i niebezpiecznej drodze. To bardzo epickie. Nie sądzę warknął Kotylion.Nastała chwila ciszy, podczas której Daru \ałował swych słów.Wreszcie No\ownik westchnął. Słyszę konie.I Krosta.Wygłasza jedną z tych swoich obrzydliwych diatryb.Kotylion nadal milczał. No dobra ciągnął młodzieniec. Ta Felisin.mówisz, \e wiele wycierpiała.Do maltretowanych dzieci najtrudniej jest dotrzeć.Zaprzyjaznić się z nimi.Ich bliznynie chcą się goić i płonie w nich dotkliwy ból. Jej przybrana matka dobrze się spisała, jeśli wziąć pod uwagę jej własne blizny.Ciesz się, chłopcze, \e masz do czynienia z córką, nie z matką.A w najgorszychchwilach pomyśl o tym, jak musiał się czuć Baudin. Baudin.To był stra\nik starszej Felisin? Tak. Zgoda rzucił No\ownik. Będzie w sam raz. Co będzie w sam raz? Ta ście\ka.Będzie w sam raz. Zawahał się. Kotylionie dodał. Chodzi otę.równowagę.Coś mi przyszło do głowy.Uciszyło go spojrzenie Kotyliona.Dostrzegł w jego oczach smutek.wyrzutysumienia.Patron skrytobójców skinął głową. Od niej.do ciebie.Tak jest. Jak myślisz, czy to zauwa\yła? Obawiam się, \e a\ nazbyt wyraznie.No\ownik wyjrzał przez okno. Rozumiesz, kochałem ją.Nadal ją kocham. A więc nie dziwi cię, \e odeszła.Potrząsnął głową, nie mogąc ju\ dłu\ej powstrzymywać łez. Nie, Kotylionie wyszeptał. Nie dziwi.*Staro\ytny trakt przybrze\ny ciągnął się za nim w dal.Karsa Orlong zmierzał nagrzbiecie Havoka na północ, wzdłu\ brzegu nowego śródlądowego morza.Nadmętnymi wodami na wschodzie wisiały deszczowe chmury, które jednak odpływałyju\ z wiatrem.Przyglądał się przez chwilę niebu, po czym ściągnął wodze na niewysokim,usianym głazami wzgórzu i zsunął się z końskiego grzbietu.Potem podszedł dowielkiej skalnej wyniosłości o płaskim szczycie, zdjął miecz, oparł go sztychem dodołu o pobliski głaz i usiadł.Otworzył zewnętrzną kieszeń plecaka i wydobył z niejsolone mięso bhederin, suszone owoce oraz kozi ser.Jedząc, wpatrywał się w wodę.Gdy skończył, rozwiązał rzemyki plecaka iwyciągnął z niego szczątki kobiety T lan Imassów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]