[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Czy mogłabym poprosić, abyś poświęcił mi chwilę swojej uwagi, kochanie?"Jego oczy poleciały do jej twarzy."Tak."Przejechała trochę szybciej o swojej łechtaczce, była bardzo podekscytowanaprzyglądaniem mu się podczas, gdy on oglądał jej przedstawienie.Jego spojrzeniebyło takie gorące, gdy obserwował ruchy jej palca.Sięgnęła za siebie, drugą ręką ichwyciła jego koguta.Argernon zassał głośno powietrze, podczas gdy ona spokojniemościła się na nim.Jęknęła, kiedy ją wypełnił.Jej cipka była rozszerzona i ciasno do niego przylegała, tak by pomieścić go całego w sobie.Jego dłonie chwyciły jej uda, a płaczliwe warczenie wydobyło się z jego gardła."Na władcę księżyców! To jest wspaniałe!"Zaczęła na nim jeździć, jednocześnie pieszczą i dociskając swoją łechtaczkę.Miałazamiar dojść i wiedziała, że pociągnie go za sobą.Nagle zatrzymała się, ale ciągleprzeciągała palcami po swoim guziczku."Dziecino?"Ich oczy się spotkały.145"Nigdy więcej nie waż się mnie już zranić, dobrze? Jesteś dobry w uwodzeniu, ale ja nie będę już więcej taką ciamajdą, by w to uwierzyć.Chcesz dojść?""Proszę…"Poruszała się, unosząc się i przyciskając do niego biodra, tak by wziąć go jeszczegłębiej w siebie.Argernon ryknął, odrzucając głowę i szarpiąc się w łóżku.Doszedłciężko, ale jego biodra wciąż się pod nią poruszały.Przycisnęła swoją łechtaczkę ikrzycząc jego imię, osiągnęła punkt kulminacyjny.To zawsze było takie intensywne.Upadła na jego klatkę piersiową, wciąż czująctargające nią ostatnie dreszcze przyjemności.Argernon objął ją mocno, ściskając jej tyłek obiema rękami.Oboje oddychali bardzo ciężko.Jego dłoń pieściła krzywiznę jej pupy i czuła jak głęboki, dudniący chichot przechodzi przez niego.Casey podniosłagłowę i spojrzała na niego."Rozumiem, że nie jesteś już zły?""Nie… Co to jest ciamajda?"Uśmiechnęła się."Jak widzisz, ja ciebie również mogę uwieść.""Piękna, wystarczy, że się uśmiechniesz do mnie, a ja już chciałbym być głęboko w tobie.""Cóż, jeśli tak jest, to nie będę już więcej ciebie prosiła, byś rozpiął swoje spodnie, albo nie będę ci już dawała takiego przedstawienia, po prostu będę na tobie jeździła.""Proszę nie… rób to." Uśmiechnął się.Roześmiała się."Okay.Ale tylko wtedy, kiedy będę ci mogła wydawać kilkarozkazów, tak od czasu do czasu, i jeśli ładnie poprosisz." Siedząc dalej na nim, zdjęła swoją koszulę.Od samego patrzenia na niego robiło jej się tak gorąco."Więc, mogę ci wydać jeszcze kilka rozkazów? Mam parę pomysłów."Argernon przewrócił się nagle na łóżku, przyciskając ją pod swoim ciałem.„Chciałbym…"Drzwi do sypialni otworzyły się, Casey wstrzymała oddech.Oboje byli nadzy, ale naszczęście, Argernon był na szczycie, mocno ją przytulając i osłaniając.Byli wręczzrośnięci, bo on ciągle był w jej wnętrzu.Odwróciła głowę.Bara weszła do sypialni trzymając w ręku groźnie wyglądający nóż.Był naprawęolbrzymi i ostry.Casey poczuła strach, gdy zrozumiała, że ta kobieta pędzi wprost na nich.146Argernon tylko westchnął, nie oglądając się za siebie nawet."Gava nigdy nie wchodźdo naszej sypialni.Casey jest bardzo nieśmiała…"Casey użyła całej swojej siły, aby zepchnąć z siebie Argernona.Tak by osłonić go od nadciągającej kobiety z nożem.Udało jej trochę go odsunąć.Krzyknęła w panicznymostrzeżeniu, a Argernon zrozumiał, że nadciąga niebezpieczeństwo.Rykeksplodował z jego ust i mocno chwycił Casey, po czym stoczył się z nią z łóżka.Oboje spadli na jego drugą stronę, na twardą podłogę.To było trudne lądowanie.Łóżka Zorn są naprawdę wysokie, ale Argernon wziął większość siły tego uderzeniana siebie tak, że Casey wylądowała na nim.Usłyszała trzask pęknięcia, a kiedypodniosła głowę i spojrzała na jego twarz, jego oczy były zamknięte."Wy, ludzie myślicie, że możecie sobie tutaj, tak po prostu, przychodzić i brać naszych mężczyzn!" Krzyknęła Bara.Casey wstała.Argernon nie poruszył się i nie otworzy oczu, ale wiedziała, żeoddychał.Uświadomiła sobie, że musiał uderzyć się w swoją już i tak mocnozranioną głowę.Popatrzyła nad ogromnym łóżkiem na Bara, która stała po drugiejstronie.Wciąż miała nóż w ręku i warczała na nią."Byłam z Argis Ralem, miałam miejsce w jego domu.Pozycję.Ale jakiś ludzkisłabeusz omotał go, by się z nią związał, gdy byli schwytani przez naszego wroga."Bara ruszyła w jej stronę z nożem wciąż mocno ściskanym w pięści, patrząc wścieklena Casey."On mnie oddał ArgisArgernonowi, a on obiecał mi, że to będzie mój dom, że już nie będę więcej oddana.A teraz został omamiony przez ciebie.A ja znowuzostałam przeniesiona do innego domu.Dom, który mi wybrano, nie jest już domemArgis.” Kobieta spojrzała na nią coraz bardziej wkurzona i przysunęła się jeszczebliżej w jej stronę.”Nie mam nawet swojego własnego pokoju.Ten mężczyzna niejest tak dobry w seksie jak ArgisArgernon.On nie może mi kupować rzeczy, którechcę, bo powiedział, że nie ma takiego budżetu." Splunęła wręcz to słowo."Ja chcę z powrotem mojego domu! Ty nie możesz być związana z ArgisArgernon, zwłaszczajeśli będziesz martwa.A jeśli mu się to nie będzie podobało, to wtedy umrze razem z tobą.Nie oddam moich wspaniałych rzeczy!"Casey przełknęła ślinę patrząc na tą uzbrojoną w nóż sukę, która była oczywiściecałkowicie szalona.Bara była dużo wyższa i silniejsza od niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]