[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znieruchomiał, pogrzebany głęboko w jej wnętrzu.Zaślepionaspiętrzoną potrzebą, odnalazła jego wargi, musnęła je bez tchu, a potemskubnęła dolną zębami.- Więcej.Cichy, chrapliwy rozkaz, lecz mimo to go usłyszał; słowo jeszcze niewybrzmiało, kiedy zaczął się poruszać.Wycofał się, a potem wdarł w nią znowu, mocno przytrzymując jejbiodra.Próbowała w tym uczestniczyć, lecz nie pozostawił jej najmniejszejswobody, po prostu trzymał ją i wypełniał, a jej ciało przeszywałydreszcze.Orgazm nadszedł niespodziewanie.Wybuchł, rozbłysł w niej, mocny ijasny, wyprostował jej myśli, rozproszył zmysły i wydarł z gardła krzyk.Jeremy przywarł wargami do jej warg, spijając ten dźwięk.Napawał siękażdym sugestywnym jękiem jej uległości, upajał tym, jak jej śliskapochwa raz po raz zaciska się na jego członku.Z zamkniętymi oczami, zagryzając zęby, czekał, uczepiony owegodoznania, nie szukał samokontroli, lecz czerpał przyjemność z tejchwili.Kiedy minęła, Jeremy zwrócił się w stronę łóżka.Wycofał się z ciasnejprzystani ciała Elizy i obalił ją na materac.Zległa na plecach, jej gęste złote włosy rozsypały się w cudownymnieładzie, piersi, zaognione i obrzmiałe, wznosiły się i opadały, ramionabez sił spoczywały wzdłuż boków.Dał sobie trochę czasu, by nacieszyćoczy tym widokiem, a później, wiedziony brutalnie narosłą potrzebą,szeroko rozwarł jej uda i przylgnął ustami do soczystej miękkości.Wydała z siebie okrzyk, zbyt jednak pozbawiony tchu, aby zdołałwydostać się poza ten pokój.Wiła się, kiedy ucztował.Zatopiła palce w jego włosach, trzymałamocno.Łkała i jęczała, gdy wiódł ją coraz dalej.Odgłosy jej przyjemności były dla jego uszu jak muzyka, rozkoszowałsię każdą nutą, jaką udało mu się z niej wydobyć.Jeszcze bardziej upajałsię jej zatraceniem - szybko otrząsnęła się z początkowego szoku i oddałaintymnej zabawie, podporządkowana jego woli.Zezwoliła, by kochał się z nią tak, jak pragnął.Intymnie.Niedwuznacznie.Kiedy z przeszywającym krzykiem ponownie rozpadła się na kawałki,wahał się zaledwie przez jedno uderzenie serca, po czym przetoczył ją nabrzuch, wspiął się na łóżko i uniósł jej biodra, tak że znalazła się przednim na kolanach.Ustawił się i mocnym pchnięciem wszedł w niągłęboko.W palącą śliskość jej pochwy.W rozkoszną przystań jej ciała.W wir potrzeby i głodu, namiętności i pożądania, rozpaczliwej, bolesnejtęsknoty za jeszcze większą intymnością, który zamknął się wokół nich iponiósł ich dalej.Towarzyszyła mu w tych zmaganiach.Naparła do tyłu, biorąc go głębiejw siebie, zaciskała się na nim ponaglająco.Jej łapczywe oddechy izdyszane pojękiwania mieszały się z jego dyszeniem, pierś pracowała muciężko, mięśnie napinały się do granic, kiedy plądrował jej ciało wposzukiwaniu ukojenia.Ona zaś go zawłaszczała, trzymała, zadowalała i podkręcała corazbardziej.Podobna furii potrzeba smagała go jak bicz.Pożądanie głęboko wbiło wniego ostrogi.Namiętność wezbrała jak rozszalały ocean, porywając go ze sobą.Z jego pragnieniem połączyła się jej potrzeba, siła równie sugestywna,potężny, syreni zew, rozkaz i żąda-nie, pętające mu zmysły.Razem ujarzmiły go, uwięziły, aż w końcustrawiły.Namiętność poczynała sobie z nimi swobodnie, atakowała ich dziko, ażwreszcie, gdy ostatkiem sił rozpaczliwie chwytali powietrze, wyrwałaoboje z tego świata.Cisnęła wysoko w górę.I wyżej.Nim wreszcie runęli w dół.Runął na Elizę, w ostatniej chwili z trudem przetaczając się na bok, abyjej nie zmiażdżyć.Utracił władzę w członkach.Leżał z walącym sercem, udręczony i bezsilny jak nigdy dotąd, a jakaśczęść jego umysłu zdumiewała się ową potęgą, osiągniętym przez nichszczytem rozkoszy.Głębią zaspokojenia, które teraz, niczym ciepłe morze, zalało muzmysły.Spoczywał pokonany, poddał swe serce, niezdolny do niczego innego.Poczuł, jak ona słabo, na oślep sięga ręką.Zdołał pochwycić jej dłoń wswoją.Spletli palce i leżeli obok siebie, próbując odnaleźć drogępowrotną do normalności.W końcu poruszyli się oboje i jakimś sposobem, pośródnieartykułowanych pomruków i niezbornych ruchów osłabionychnamiętnością kończyn, odciągnęli przykrycia, wsunęli się pod nie iumościli obok siebie na łóżku.Jeremy sięgnął ponad Elizą i zgasiłpalcami świecę po jej stronie, a potem zrobił to samo z tą bliżej siebie.Noc wzięła ich w mroczne objęcia, lecz szum spienionej rzeki mknącejza oknem przypominał o niepowstrzymanej zmianie, o jutrze i tym, coono przyniesie.U progu snu Jeremy sięgnął myślami naprzód.Nie ulegało wątpliwości,co nastąpi, kiedy przekroczą pasmo wzgórz Cheviot.Małżeństwo byłojedynym dostępnym dla nich rozwiązaniem, wiedzieli o tym oboje.Obojeto akceptowali.Jednakże co do charakteru tego małżeń-stwa.ta kwestia nadal spoczywała w ich rękach, mogli się tu określić,zadeklarować.Podjąć decyzję.Ale to później.Jutro, jak powiedziała Eliza.Tej nocy.przygarnął ją mocniej do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]