[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla mnie, który bar-dzo mało zwiedzałem kopalni, były to widoki nowe, niezwykłe i zajmujące.Widziałem wtym wszystkim nowy dowód potęgi człowieka  tego niby robaczka w stosunku z całą Zie-mią, który jednak przepływa oceany, świdruje się we wnętrzu Ziemi, każe żelaznym potwo-rom kąsać skałę, zwraca koryta rzek, wierci tunele w górach lub rozrzuca je, jeśli się ośmieląstanąć mu na drodze.W tych podziemiach brzmiących pracą uwidoczniła mi się ruchliwośćludzka, owe ciągłe:  naprzód! i naprzód! , ta jakaś zawziętość i wytrwałość w doskonaleniuwarunków życia, w zbogacaniu się, w ulepszaniu bytu  tak jakby życie było wieczne.Ale teżi jest wieczne, bo jednostki mrą, a ogół pozostaje.Masy srebra wyrzucane rokrocznie przez tepodziemia będą wprawdzie zmieniać właścicieli, ale raz wydobyte, muszą pracować bez-sprzestannie jako dzwignie postępu, stawszy się smarowidłem jego koła toczącego się corazszybciej i z coraz większym rozpędem.Nie zstępowaliśmy niżej jak 900 stóp, albowiem towarzysz mój śpieszył się do miasta,gdzie miał załatwić rozmaite sprawy.Zresztą zbyt było mokro, dymno, gorąco.Teraz dopierozrozumiałem potrzebę owych ochronnych sukni i obuwia, w jakie ubrano nas przy wejściu.Pospieszyliśmy znowu do elewatora  rozległo się głośne  all right!  i zostaliśmy porwaniw górę.Wydostawszy się na światło dzienne odetchnąłem.Poczęliśmy dziękować przewod-nikowi.Był to, jak wam już wspomniałem, człowiek dość obdarty, brudny, zasmolony, weflanelowej koszuli, w kapeluszu z powystrzępianym koliskiem i w podartych gumowych bu-tach.Twarz jego, lubo zasmolona, miała jednak pewien wyraz dystynkcji, a jasne, niebieskieoczy patrzyły rozumnie.Ponieważ był bardzo grzeczny, myślałem po wyjściu: dać mu czy niedać dolara?  jeśli Europejczyk  wezmie, jeśli Amerykanin, może się obrazi.sam niewiem.wygląda jakoś bardzo ubogo.Postanowiłem nareszcie tak postąpić, jak mój towa-rzysz, który jako Amerykanin, powinien był wiedzieć, jak postąpić.Wyznaję, że zdziwiło mnie trochę, iż Woothrup nie tylko nic mu nie dał, ale pożegnał się znim jak z kolegą i powiedział mu, że wieczorem jeszcze go odwiedzi.Obdarty robotnik kiw-nął głową, zaprosił i mnie na wieczór, na co kiwnąłem głową i wyszliśmy.Gdyśmy już siedli w buggy, mówię do Woothrupa: Wypadało może coś dać przewodnikowi? Woothrup spojrzał na mnie ze zdziwieniem: Jak dawno pan bawisz w Ameryce? Około dwóch lat. Ej, wy cudzoziemcy, że też wam potrzeba tyle czasu, zanim choć trochę poznacie naszespołeczeństwo! Alboż co? Nic, zobaczysz pan wieczorem. Ach, wieczorem mamy być u tego robotnika? Tak, ale przedtem musimy być w wielu miejscach.Jakoż przybywszy do miasta chodziliśmy po owych wielu miejscach; na koniec około go-dziny ósmej wieczorem stanęliśmy przed ślicznym, marmurowym pałacykiem oddzielonymod ulicy sztachetami i przepysznym trawnikiem, na środku którego wznosiła się fontanna. Gospodarz w domu?  spytał Woothrup człowieka, który nam otworzył.209  Yes sir! proszę do  parloru.Weszliśmy do  parloru urządzonego prawdziwie ze wschodnim przepychem, pełnegobrązów, obrazów, zwierciadeł, aksamitów itd.Po chwili wszedł gospodarz i.proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdym poznał wnim mr.Jamesa Little, naszego rannego przewodnika.Wyznaję, że zmieszałem się.Pan Little,ubrany teraz nie wykwintnie, ale przyzwoicie, w koszuli świetnej białości, umyty, uczesany,miał minę jeżeli nie księcia, bo ich tu nie ma, to przynajmniej.bankiera.Potem nadeszłajego żona, piękna, jasnowłosa  missis w jedwabnej sukni, ze złotym łańcuchem, a potemjeszcze piękniejsza miss Ellinor, siostra pani Little.Gdy panie te dowiedziały się, że jestemPolakiem, mieliśmy gotowy przedmiot do rozmowy, albowiem przed paru tygodniami grała wYirginia City pani Modrzejewska, na krótko przed swym wyjazdem do New Yorku.Gdympowiedział, że nie tylko jestem rodakiem wielkiej artystki, ale mam zaszczyt znać ją osobi-ście, urosłem widocznie w oczach pani Little i panny Ellinor przynajmniej na łokieć.Obie tepanie nie umiały słów znalezć dla  the greatest artist of the world , jak się wyrażała miss El-linor.Obie były jej przedstawione, z czym zaraz pochwaliły się przede mną. Missis Littleprzechowywała dotąd wszystkie recenzje tutejszych dzienników, które mi pokazała i w któ-rych, jak się przekonałem, nie tylko krytycy wynosili pod niebiosa naszą artystkę, ale i zapi-sywali każde jej niemal słowo prywatnie do nich wyrzeczone. Ponieważ miasto nasze, lubo dopiero kilkudziesięciotysięczne  mówiła pani Little  le-ży prawie na drodze z San Francisco do New Yorku, a prócz tego stosunkowo jest może naj-bogatsze w Ameryce, widujemy tu więc wszystkie najznakomitsze artystki.WidziałyśmyJanauschek, widziałyśmy Klarę Morris, panią Bowers, miss Eytinge, ale takiej jak  Modje-ska nie widziałyśmy nigdy i nie będziemy.Co to za talent, co za słodycz, co za ladylike!( lady  znaczy dama, a  like  jak; razem wzięte: dystynkcja, maniery prawdziwej lady).Były to rzeczy dotąd nie znane na naszych scenach. O, yes!  dodał pan Little przerywając nagle rozmowę o businessie, jaką prowadził wkącie z Woothrupem  miałem szczęście oprowadzać  lady Modjeska po naszych kopal-niach. A czy nie dostałeś od niej parę dolarów za usługę?  spytał Woothrup.Zaczerwieniwszy się po uszy, rzuciłem mu zabójcze spojrzenie, ale on udając, że tego niespostrzega, ciągnął spokojnie dalej: Albowiem ja znam pewnego polskiego dżentelmena, który dziś rano chciał ci ofiarowaćdolara.Słyszysz, James? Wszyscy rozśmieli się serdecznie, pan Little zaś rzekł: Z cudzoziemcami, którzy zwiedzają nasze kopalnie, trafia mi się to dość często.Niedaw-no jeden Anglik ofiarował mi pięć dolarów, a gdym odmówił, wtedy on:  Wez, wez, przyja-cielu, pięć dolarów ma swoją wartość, a zdaje mi się, że ci potrzebne. Nie przeczę  odpowiedziałem  że pięć dolarów ma wartość, ale nie mogę powiedzieć,żeby mi były potrzebne, albowiem mam ich pół miliona w banku nie licząc tego, co posiadamw akcjach.Anglik wytrzeszczył oczy, a po chwili mruknął: Byłoby pół miliona i pięć.Po czym rozstaliśmy się przyjaciółmi.Nie potrzebuję już zapewne tłumaczyć wam, że pan James Little nie jest robotnikiem, aległównym inżynierem i jednym z głównych akcjonariuszów kopalni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed