[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po przyjezdzie z domu Leah chciała rozpakować ubrania i urządzić się wkuchni, toteż szkoda jej było czasu na wyjście do restauracji.Poza tym, czekającna zamówione dania, musiałaby słuchać Gabe'a, a na to nie miała ochoty.Co in-nego prowadzić szczerą rozmowę w czterech ścianach własnego domu, a coś zu-pełnie innego siedzieć w restauracji pełnej ludzi.- Dłużej by trwało przygotowanie się do wyjścia niż usmażenie jajek - odpar-ła.- Poza tym moglibyśmy się natknąć na jakichś znajomych, którzy by chcielinas odwiedzić.Mam dziś jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia.- Najbardziej sięobawiała, że ktoś w dobrej wierze mógłby zacząć im gratulować, że są znowurazem.- Jeszcze kawy? - zapytała.- Dziękuję, na jeden dzień wystarczy.I tak pewnie nie będę mógł zasnąć.-Widząc jej pytające spojrzenie, dodał: - Jestem zbyt podniecony powrotem dodomu.- To wydaje się zupełnie nierealne, prawda?- Boję się, że się obudzę w dżungli - wyznał.- Ja też się boję, że to tylko sen.Gabe kiwnął głową, wdzięczny, że Leah tak doskonale rozumie jego stanpsychiczny.Miał nadzieję, że nie będzie domagała się szczegółowej relacji z ka-tastrofy i z tego, co nastąpiło pózniej.Opowiedziałby jej wszystko, bo szczerość iotwartość była częścią ich umowy, lecz nie chciał wracać do tamtych trauma-tycznych przeżyć.Wolał cieszyć się pierwszym wieczorem we dwoje.Następne dwa dni spędzili rozmawiając, czasami nawet się śmiejąc.Unikalijednak drażliwych tematów, a drzwi do pokoju dziecinnego pozostawały za-mknięte.Jedyny trudny moment nastąpił, kiedy wrócili z nabożeństwa żałobnego.Chociaż Gabe zdawał się opanowany, Leah widziała, że to tylko pozory.- Kawy? - zaproponowała.- Wypiłem już dość - burknął i skierował się do gabinetu, po drodze usiłującrozwiązać krawat.Leah szła krok w krok za nim.- Kieliszek wina?- Nie.- Zjesz coś? Widziałam, że nie tknąłeś niczego z poczęstunku po nabożeń-stwie.- Niczego nie chcę.Lakoniczne odpowiedzi dobitnie świadczyły o podłym nastroju Gabe'a, leczLeah doskonale wiedziała, jak zle się kończy tłumienie w sobie emocji.Co zaironia, pomyślała, teraz nasze role się odwracają.Teraz to on cierpi, a ja staramsię mu ulżyć.- W porządku - rzekła spokojnym tonem - jak bę dziesz czegoś chciał, po-wiedz.- Przysiadła na brzegu biurka i ciągnęła: - Wygłosiłeś piękną mowę.Ciężko jest dzielić się tak osobistymi wspomnieniami.- Rodziny zasługiwały na to, żeby usłyszeć te historyjki i anegdotki.- Znakomicie się spisałeś.Nie znałam Willa i Ramona tak dobrze jak ty, aleuważam, że świetnie oddałeś ich charaktery.- To byli wspaniali faceci.- Theresa jest ci szczególnie wdzięczna za serdeczne słowa.Zwierzyła mi się,że teraz ma znacznie więcej do opowiedzenia ich dziecku, kiedy dorośnie.- Leahzamilkła na chwilę.- Nie wiedziałam, że jest w ciąży.- Ona sama dopiero się dowiedziała.Ramon nię zdążył.- Jestem pewna, że teraz wie już wszystko - łagodnym głosem rzekła Leah.Gabe mruknął coś niezrozumiałego, co mogło oznaczać zarówno zgodę z jejstwierdzeniem, jak i sceptycyzm.- Co czułaś, kiedy ci powiedziała? - zapytał.- Zdziwienie.Smutek, że będzie musiała wychowywać dziecko sama i żeRamon nie będzie cieszyć się z bycia ojcem.Radość, że zawsze będzie miałacząstkę ukochanego przy sobie.I.- Leah wzięła głęboki oddech - i złość, że ży-cie jest takie niesprawiedliwe.Gabe powoli skinął głową.- Ja czułem to samo.- Naprawdę? Nigdy bym nie podejrzewała.- Naprawdę - zapewnił ją.- Tak samo było przedtem.Do Leah nagle dotarło, że nie jest bez winy.- Byłam tak skupiona na własnym cierpieniu, że nie dostrzegałam twojegobólu - zauważyła.- %7ładne z nas nie potrafiło sobie poradzić ze stratą Andrew.- Gabe westchnął.- Miejmy nadzieję, że wyciągnęliśmy wnioski z popełnionych błędów.- Czułam coś jeszcze - wyznała Leah z wahaniem.-Zawód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]