[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czyżby? - Spojrzał na nią tak przenikliwie, że na chwilęzapomniała, co chce powiedzieć.Jej wzrok powędrował kujego szerokim, silnym ramionom.- A więc co takiego chcępowiedzieć?- %7łe chcesz, żeby Caitlyn wyjechała z tobą, że wystąpiszdo sądu o przyznanie ci praw rodzicielskich, że.O Boże,Kyle, nie rób tego!- Myślisz, że chcę ci ją ukraść? - Prychnął z oburzeniem.W mroku jego twarz wydawała się bardziej pobrużdżona, ustazacisnęły się w surową linię.- Nie traktowałbyś tego jak kradzieży.Poruszył szczęką i nerwowo przeczesał palcami włosy.- Nie jestem aż takim draniem.- Wcale nie powiedziałam.- Co więc twoim zdaniem powinniśmy zrobić?- Sama chciałabym to wiedzieć - wyznała szczerze.Namyśl o tym, że mogłaby stracić Caitlyn, wszystko w niej zamierało.- Ja też.- Zagryzła wargi, by się nie załamać.Spostrzegła,że Kyle powędrował wzrokiem ku jej szyi, gdzie pulsowałanerwowo drobna żyłka.Dotknął jej szorstkim palcem.- Cosię z nami dzieje? - zapytał.- Nie wiem.Powinna się odsunąć, zachować przytomność umysłu.Alekiedy pochylił się nad nią, uniosła głowę, niecierpliwie i wyczekująco.- To jest pewnie dar losu lub przekleństwo, jeszcze niewiem co.- Musnął ustami jej usta i zawahał się.- Przekleństwo - wyszeptała.Pocałował ją z cichym jękiem, rozpaczliwie i namiętnie.Otoczył ją ramionami, przesunął dłońmi po jej plecach.Niestarała się uwolnić, nie sprzeciwiała się temu, czego domagałasię jej dusza.Oczami wyobrazni zobaczyła sceny sprzed wielulat i znów była młodziutką dziewczyną, pełną nadziei i wiary,a on zakochanym w niej chłopakiem.- Samantho! O Boże - wyszeptał, kiedy zarzuciła mu ramiona na szyję.- To szaleństwo.- Zupełne wariactwo - zgodziła się, chociaż jej wątpliwości zniknęły gdzieś w mroku nocy.Twarz Kyle'a oświetlałaksiężycowa poświata, bił od niego zapach piżma i świeżości.Przeleciały jej przez głowę wyrazne, piękne sceny dawno minionego lata miłości i zdrady.- Nie chcę.- Ja też nie.- Kyle!- Och, Sam, co ja mam z tobą zrobić.- Znów się nadnią pochylił, a ona zapraszająco rozchyliła wargi.To było taknaturalne, że nie mogło być złem.Był jej kochankiem, ojcemjej córki, jedynym mężczyzną, który ją dotknął.Zamknęła oczy, poddając się pieszczocie jego palców.%7łarz wolna narastał w jej ciele, parzył skórę.Czuła, jak w głębijej ciała zaczyna pulsować ślepe pożądanie.- Sam - wyszeptał jej do ucha.- Tyle czasu minęło.Kolana się pod nią ugięły i bez oporu dała się pociągnąćna ziemię.Poczuła dotyk suchej trawy, kiedy drżącymi rękamizdejmował jej bluzkę.Usta miał ciepłe, język prowokującyi coraz bardziej natarczywy.Ona również go rozebrała, wyczuwając pod palcami twarde mięśnie i całując go równie gorączkowo.Na nowo odkrywała mężczyznę, który skradł jejserce, młodość i dziewictwo.Każdą z tych rzeczy bardzo chętnie znów by mu oddała.- Słodka, słodka Sam - powiedział cicho.Przyciągnął jądo siebie i wtulił usta W zagłębienie między piersiami.- To.to jest niebezpieczne.- Wiem.- I.i.- Ciii.Wsunął palec pod pasek jej spodni, pomógł jej się z nichwyswobodzić.Chłodne powietrze owionęło jej skórę.Leżałana nim naga, oddech jej się rwał.Kyle gładził ją delikatnie,znajdując miejsca, których już kiedyś dotykał.Ona zaś zatraciłasię w przyjemności, jaką jej dawał.Tego właśnie chciała - żeby ją kochał, całował, pieścił.- Samantha - wyszeptał z ustami tuż przy jej skórze.-Pozwól mi, proszę.Nie potrzebowała większej zachęty.Szybko zdjął spodnie,a potem, z wysiłkiem zachowując resztki samokontroli, zadbało zabezpieczenie.Wreszcie nakrył Samanthę swym ciałemi zaczął wędrówkę ustami po jej skórze.Krzyknęła, kiedy dotarły do najwrażliwszego punktu jej ciała.- Proszę - wyszeptała.Zapomniała już, że może istniećtak nieprzytomna rozkosz.Tracąc kontrolę, wiła się i z trudemchwytała powietrze.Gwiazdy na niebie zaczęły jej wirowaćprzed oczami.Szybko dopasowała się do jego rytmu, aż w końcu silny dreszcz wstrząsnął jej ciałem.- Kyle! - zawołała.- Sam.Tak mi ciebie brakowało.Sam.Sam.- Opadł nadnią z głuchym westchnieniem, zdyszany.Azy napłynęły jej dooczu i z trudem powstrzymywała szloch.Objął ją czule i mocno przytulił.- Cicho, najdroższa.Będzie dobrze - uspokajał,całując jej skronie.- Wszystko będzie dobrze.- Na pewno?- Postaramy się o to.Przetoczył się na bok i przyciągnął ją do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]