[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogła też być rodzinna pa-miątka przekazywana z pokolenia na pokolenie w jednej rodzinie.Wszystko jest możliwe.Wszystko. Celski rozłożył bezradnie dłonie.Popatrzył na Rawicka błagalnie. To jak, moja droga? Zostaniecie umnie na herbatce?Oboje wylewnie podziękowali.Celski wydawał się tą odmowęszczerze zasmucony. Jeżeli panu, podkomisarzu Halicki, zależy na bardziej dokład-nej ekspertyzie, proszę powierzyć mi to miniaturowe cacko na kilkadni. Kolekcjoner popatrzył z żalem na trzymana w dłoni kameę idodał: Gotów jestem nawet do pana przyjechać i osobiście poinfor-mować o wynikach. Ach, więc nie chodziło mu o herbatkę.Zamierzał zyskać na cza-sie.Przekonać ich do pozostawienia mu kamei pomyślał Damian.Dziękuję.I tak bardzo mi pan pomógł odparł. Tylko proszę się z nią, na litość boską, obchodzić ostrożnie! Ajeżeli uda się panu dotrzeć do obecnego jej właściciela, chętnie odku-pię! Dam dobrą cenę!Wzdychając ciężko, Celski umieścił kameę w wyściełanym aksa-mitem puzderku. Obiecuje mi pan natychmiast dać znać, jeżeli ustali pan właści-ciela?62 Oczywiście.Przyrzekam. Do widzenia, mój drogi Rawicka musnęła wargami policzekCelskiego. Wiem, co czujesz.Pałasz żądzę posiadania tej kamei wswojej kolekcji.Dlatego ci radzę zaśmiała się zaparzyć melisę iwypić na uspokojenie.Nie martw się, zadzwonię.Twarz kolekcjonera, kiedy wręczał puzderko z kameę Halickiemu,wyrażała udrękę.Jakby rozstawał się na zawsze nie z rzeczą, lecz zkimś bliskim. Biedny facet pomyślał Halicki, wsiadając do opla astry Ra-wickiej.Nim ujechali kilkadziesiąt metrów od posiadłości Celskiego, do-padł ich grozne ujadanie spuszczonych psów. Biedny ten mój były mąż odezwała się Rawicka, skręcając wgłówna ulicę. Już nie potrafi kochać.A jest po zawale.I kiedyśumrze sam, otoczony tymi wszystkimi przedmiotami.One jednak ponim nie zapłaczą.W drodze powrotnejCzuł się zawiedziony.Do Niepołomic jechał z przekonaniem, żeotrzyma odpowiedz, do kogo należała kamea.Cóż mu po informacji,iż bliżej niezidentyfikowana bogata dama zdobiła nią swój koronkowyżabot? Czas dam w krynolinach dawno minął pomyślał ze złością.Ta cenna kamea, z którą wiązałem tyle nadziei, jest mi do niczegonieprzydatna.Nadal znajduję się w punkcie wyjścia.Zero dowodów.63Spostrzegł, że Rawicka zwalnia, wjeżdża na stację benzynową Lo-tosu. Damian, tu jest bar, czynny do północy.A ja umieram z głodu ipragnienia.Muszę coś natychmiast zjeść, choćby zimnego hamburge-ra oraz wypić morze kawy oznajmiła Rawicka.Nie oponując, wysiadł i ruszył w ślad za energicznie kroczącą Ra-wicka.Wolałby jak najszybciej znalezć się w domu, golnąć drinka,zasnąć.Zasnąć, nie myśleć o niczym.O prokuratorze, któremu nie manic do przekazania.O jego małych, złośliwie świdrujących oczach;odętej pogardliwie dolnej wardze, kolejnemu stwierdzeniu, że pokimś, kto tak szybko awansuje dzięki rodzinnym układom, niewielemożna oczekiwać.Bar jest słabo oświetlony.Za barem kiwa się sennie blondynka.Wrogo patrzy na wchodzących, jakby oznajmiając: A wy tu czego? Siadaj poleciła Rawicka. Co zamawiasz? Tylko kawę. Akurat! odparła Rawicka, wzruszając ramionami.Uważnieprzejrzała menu. O tej porze proponują jedynie odgrzewane udkapieczonego kurczaka, frytki oraz surówkę z kapusty. Wszystko mi jedno. Akurat!Rawicka podeszła do baru, chociaż wzrok przebudzonej blondynyzabijał.Zamówiła dwie porcje udek plus dodatki mocną kawę, a doniej po trzy pączki.Wróciła do stolika. Wyglądasz jak półtora nieszczęścia stwierdziła. I nie trzebabyć psychologiem, żeby wiedzieć dlaczego.Damian, jeżeli przyjmieszza pewnik, iż kamea wciąż pozostaje w rękach tej samej rodziny, tomasz gotowy punkt zaczepienia. Jaki punkt!? O czym ty bredzisz? Nic nie mam! Jak powiedziałtwój były, ta kamea mogła wielokrotnie zmieniać właściciela!64 Mogła, ale nie musiała.Faktem niezaprzeczalnym jest to, żeofiara nosiła na szyi wyjątkowo cenną rzecz.Z nieba jej nie spadła.Teza, jaką postawił Jerzy, że ukradła, jest oczywiście niedorzeczna.Bardziej prawdopodobne, że kameę wzięła bez wiedzy rodziców. Tylko że rodzice do tej pory nie zgłosili zaginięcia swojej cór-ki! Damian, nie zgłosili, ponieważ sprawcy zażądali od nich oku-pu, grożąc, że ich córka zginie, jeśli zawiadomią policję.To jest opcjado rozważenia.Sprawcy są przebiegli, sam o tym wiesz.Ich zbrodniawydała się wcześniej, niż zamierzali.Rodzina zgłaszająca zaginięcie,no, zastanów się, to równoczesna identyfikacja ofiary.Tymczasem onizmiażdżyli jej twarz na nierozpoznawalna miazgę.Nie chcą identy-fikacji.Co więc robią? Szantażują rodziców, żądając okupu.Niechrodzice sądzą, że ich dziecko wciąż żyje. Rawicka zamilkła, po-nieważ ziewająca blondyna przyniosła półmisek z jedzeniem.Udka kurczaka mają sinawą barwę i Damian, patrząc na nie zobrzydzeniem, myśli, że do ust ich nie wezmie. I co ty na to? spytała Rawicka, wbijając nóż w udko. Ohyda. Ohyda? Kurczak ohyda. Aha.Nie szkodzi.Kiedy ściska mnie głód, nie wybrzydzam.Rawicka przeżuła mięso i dokończyła. Kolorek udka rzeczywiściemało zachęcający, ale zapewniam cię, że jest gorący, dobrze dopra-wiony i naprawdę smaczny.Damian, pozieleniałeś jak ten kurczak.Okropnie jesteś wrażliwy.Nie przejmuj się, frytki wyglądają normal-nie, a twoje udko chętnie pożrę.Moje pytanie natomiast nie dotyczyłokurczaka, lecz domniemania o szantażowaniu rodziców ofiary.65 Owszem, możliwe.Lecz w niczym mi nie pomaga.Nie wiem,skąd pochodziła ofiara. Wiesz.Na pewno nie z naszego miasta.Damian! Niedawno winternecie przeczytałam mniej więcej takie oświadczenie: Już niedłu-go.Niedługo się spełnię.Spełnię swój powtarzający się od lat sen ozabijaniu.Na samą myśl o tym dostaję erekcji.Widzę nagie ciałodziewczyny.Rozsunięte nogi trzymane przez kumpli.Słyszę obłędnykrzyk przechodzący w wycie.Boże, pozwól mi, żeby tym razem sięudało.Muszę się spełnić.Muszę.Muszę.Kiedy robiłam sekcję, od razu przypomniało mi się to socjopa-tyczne wyznanie.Frytka staje Damianowi w gardle. Co tej Rawickiej? Odbiło? Zledzi w internecie strony porno? No,jest dobrze po czterdziestce, lecz nadal atrakcyjna z niej kobieta, chy-ba nie musi podnosić poziomu adrenaliny w podobny sposób? patrzy na lekarkę ze zdumieniem. Wchodzisz na strony zboczeń-ców? W jakim celu, na litość boską? Damian Rawicka otarła usta serwetką. To był zwykły przy-padek.Kliknęłam nie tam, gdzie trzeba i trafiłam właśnie na stronę, naktórej podobne wyznania składają najrozmaitsi zboczeńcy.Nawetzgłosiłam to naszemu prokuratorowi.Wyśmiał mnie.Potem stronaznikła z sieci.Nie wiem, czy dokładnie zacytowałam to jeszcze wciążniespełnione pragnienie zabijania dziewczyn.Młodych dziewczyn.Bardzo młodych.Nieletnich.Dziewic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]