[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myśl, że Tenczyński uważa ją za sportsmenkę, wprawiła ją w humor brylantowy.Stała sięogromnie rozmowną; naturalnie, nie zapomniała opowiedzieć o stu pedagogicznychksiążkach, przeczytanych ze względu na  Felcia , o czem mąż jej i Tenczyński słyszeli jużnieraz i nie dwa razy.Ninka zauważyła, że Tenczyński bawi się kosztem dobrodusznej pani Maryańskiej, i że zpoza wielkiej jego uprzejmości przeglądają złośliwe inklinacye.Zauważyła także jednocześnie, że do niej mówił inaczej, bardzo serdecznie, i życzliwie, iże tak samo jak i w Dreznie, nigdy żadną sceptyczną uwagą nie zmroził jej zapału aniprzekonań, jakby była u niego na jakichś prawach wyłącznych, jakby w szczerość jej jednejtylko wierzył i nie chciał chłodnym sądem odstraszać jej od siebie lub oddalać.Czuła w nimżyczliwego i przyjaciela.Sprawiało jej to wiele radości i odurzało pospołu ze światowem otoczeniem, od którego wklasztorze już odwykła.Dziwnie odświętnym wydał się jej stół z żardinierką kwiatów, cicho stąpająca służba,światło lamp dużych, jakich w klasztorze wcale nie znano, i ten komfort życia, dążenie doestetyki i wygody, który jest podstawą urządzenia każdego bogatego domu.Doznawała bardzo wielkiej przyjemności w tej atmosferze, jakby i dla ducha miękkiej iswobodnej; miała wrażenie człowieka, który po długiej podróży w noc ciemną i zimną, natrzęsącej i niewygodnej bryczce, znalazł się nagle na miękkim fotelu przed ogniemkominkowym, otulony ciepłem powietrzem, zewsząd go obejmującem.Skoro wszyscy na czarną kawę przeszli do salonu, spytała nagle: Ale, ale, co się dzieje z panią Julią? Zdziwi się, gdy się dowie, że ja tu jestem.Bardzo53 byłabym rada zobaczyć się z nią w Warszawie.Uderzyło ją jednak milczenie i jakiś dziwny chłód, którym przyjęto jej słowa.W pierwszejchwili nikt jej nie odpowiedział.Pani Maryańska, uważająca się za bardzo zręczną dyplomatkę, chciała być dyskretną izrobiła przy tej okazyi bardzo niedyskretną minę, taką, która mówi, że miałaby bardzo wieledo powiedzenia, ale nie powie.Przytem uśmiechnęła się prawie półgłosem, pogorszającnaprężoną sytuacyę. Pani Julia prawdopodobnie jest już w Warszawie  rzekł wreszcie Tenczyński.Znać było w głosie, iż nie rad mówić o tym przedmiocie.Od wzmianki o pani Julii rozmowa była mniej swobodną, a Ninka zachodziła w głowę, coznaczy ta niechęć dla jej przyjaciółki i widoczna w Tenczyńskim zmiana humoru.Wkrótce też wszyscy się rozeszli, gdyż godzina była pózna.Następne dni były wypełnione nudnemi zajęciami.Ninka zwiedzała Zaleszyn i miejscowe fabryki w towarzystwie państwa Maryańskich iTenczyńskiego; codziennie przez parę godzin przesiadywała w kancelaryi, gdzie jejtłómaczono znaczenie rozmaitych cyfr, kapitałów wkładowych i obrotowych itd.Pierwszy razw życiu dotykała się materyalnej jego strony, pierwszy raz przekonać się mogła, że sprężynącałego życiowego mechanizmu jest pieniądz, który tę wielką fabrykę żelaza powołał do życia,który tylu robotnikom dawał utrzymanie i dach nad głową, wogóle dla całej okolicznejludności był zródłem dobrobytu i jakiemś ogniskiem ruchu i życia.Dziwnego doznawała wrażenia, gdy spojrzała na wielkie zabudowania fabryczne, pełnełoskotu, gwaru i ruchu, i pomyślała sobie, że kilka tysięcy ludzi i machiny, kosztujące krocie,pracują dniem i nocą nad wytworzeniem ogromnych sum pieniędzy, które jej los daje do ręki.Na co jej to wszystko? Wszak za rok złoży przysięgę ubóstwa dobrowolnego!Gdy z panią Maryańską na spacer wychodziła, Ninka lubiła zachodzić do fabryki, która jąbawiła nowością i wielkim ruchem.Przyglądała się machinom i sposobowi pracy; pewnegodnia nawet zawiązała rozmowę z jednym z robotników.Wyciągał on z ognia duże sztaby żelaza, do białości rozpalone, niósł je w kleszczach ipodsuwał pod walce, które je rozwałkowywały na długie i cienkie listwy. Czy was oczy nie bolą, od tego blasku żelaza? To takie oślepiające. Pewnie, panieneczko, że bolą  odrzekł robotnik. To powinni wam na to zaradzić  przerwała Ninka z przejęciem. Ech, panieneczko! Czy to można na to zaradzić? A zresztą ktoby tam chciał nad temsobie głowę łamać, żeby co wymyślić! Ależ tak być nie może!  zawołała żywo Ninka.I poszła dalej, aby swobodnie i bez świadków wypowiedzieć pani Maryańskiej całe swojeoburzenie na obojętność osób, za fabrykę odpowiedzialnych.Brak znajomości życia czynił ja, skłonną do zapatrywania się na wiele faktów przez szkłapowiększające.Zdawało się jej teraz, że robotnikom dzieje się straszna krzywda, że bogactwo jej jestzebrane kosztem sił żywotnych biednych ludzi.Może oni wszyscy ślepną na starość? A nocne dyżury napewno im życie skracają! I towszystko dzieje się dla pieniędzy!Skoro wieczorem znalazła się przy stole razem z Tenczyńskim, wystąpiła odrazu z bardzogwałtowną pretensyą, z niebywałym w niej ostrym tonem i energią.Tenczyński nie mógł się na razie zoryentować, o co chodzi. Jak to? To niepodobieństwo, aby pan nie wiedział o tem, co się w fabryce dzieje.Ludziesię zamordowują, pracują dzień i noc.Roztopione żelazo ma taki blask, że sekundę nawet54 patrzeć nie można, a oni ciągle mają je przed oczyma! To jest nieludzkie okrucieństwo, abynikt nie pomyślał, żeby temu jakoś zaradzić i tym nieszczęśliwym pomódz jakkolwiek.Tojest oburzające, żebyśmy zbierali pieniądze kosztem niedoli i życia cudzego! Takie pieniądzeszczęścia nie przyniosą.Teraz mnie mój spadek kamieniem na sercu ciążyć będzie! Niech się pani uspokoi, tak zle nie jest  z uśmiechem rzekł Tenczyński. Jest to jednaktaki rodzaj pracy, której inaczej nie można wykonywać. To lepiej zamknąć fabrykę, niech się w niej ludzie nie męczą.Tenczyński na dobre śmiać się już zaczął. Cha, cha, cha! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed