[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uzasadnienie? Bardziej niebezpieczna od grupy terrorystycznej jest grupa terrorystyczna zsolidnym finansowym wsparciem.Logika była prosta.Powstrzymać przepływy pieniędzy i ichpowstrzymać.Albo jeszcze lepiej, odnalezć ich pieniądze.I odnalezć ich samych.Jedyną obowiązującą zasadą miał być brak zasad.Co oznacza, że duża część tego, corobiono, była nielegalna.Nikt nie był bezpieczny, nikt nie stał poza wszelkim podejrzeniem.Pieniądze przekazywane przez kasyna organizacjom charytatywnym oraz przez wielkie korporacjena rachunki typu day trader.Na całym świecie.Włamywaliśmy się wszędzie.Jeśli pieniądzezmieniały właściciela, śledziliśmy je.A jeśli wszystko wskazywało na to, że zmieniają właścicielapo kryjomu, śledziliśmy je bardzo uważnie.Prywatne tajne konta przestały być tajne.Tak właśnie poznaliśmy Connora Browna.Oraz Norę.- Więc tak to wygląda? - powiedziałem do Susan.- Cóż jeszcze mam ci powiedzieć? Nora stanowi dla nich mniejsze zło.- Susan uśmiechnęłasię drwiąco.- Innymi słowy, jakie ma znaczenie śmierć kilku bogaczy w porównaniu ze światowymbezpieczeństwem, demokracją i czym tam jeszcze.Uwolnią ją, O Hara.Z tego, co wiem, może jużto zrobili.Rozdział 114Nora okrążyła czerwonym mercedesem Dolny Manhattan, dodając ostro gazu, póki nieupewniła się, że nikt za nią nie jedzie - ani dziennikarze, ani policja.Następnie wjechała narozsypującą się diabelską kolejkę znaną pod nazwą West Side Highway i ruszyła na północ doWestchester.Potrzebowała trochę czasu dla siebie.Wkrótce pędziła otwartym kabrioletem prawie sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę.Boże, jakie to cudowne uczucie być wolną.To najlepsze, co jej się przytrafiło.Zatrzyma się nakilka dni w domu Connora, sprzeda w końcu jego meble i zaplanuje, co robić dalej.To zabawne, pomyślała, ale może nadeszła pora, by się ustatkować.Wyjść za kogoś na serioza mąż i mieć kilkoro dzieci.Pomysł rozśmieszył ją, ale nie wydawał się zupełnie absurdalny.Zdarzają się dziwniejsze rzeczy - tak jak jej dzisiejsze wyjście z więzienia.Zanim się zorientowała w oddali zamajaczył dom Connora, było nie było, miejsce zbrodni.Jakie to wszystko osobliwe i wspaniałe.Była wolna jak ptak; uszło jej na sucho morderstwo.A tekilka dni, które spędziła za kratkami, na słynnej Riker's Island niedaleko lotniska LaGuardia,sprawiły, że czuła się teraz jeszcze lepiej.Naprawdę nadzwyczajnie.Gdy wysiadała z samochodu, odniosła wrażenie, że coś słyszy i to przypomniało jej Craiga,O Harę.Co ich połączyło? Nadal nie wiedziała.Na pewno było to coś mocnego i prawdziwego.Aleteraz już minęło, prawda?Chyba doszła do siebie po Craigu.Nora weszła do środka.W domu czuć było stęchlizną i kurzem, ale miała w nim spędzićniewiele czasu.Przywykła zresztą do drobnych niedogodności.Weszła do kuchni i otworzyła na oścież drzwi lodówki marki Traulsen.O Boże, cóż zakatastrofa.Gnijące warzywa.i sery!Złapała stojącą z przodu butelkę wody Evian i zamknęła drzwi lodówki, zanim zebrało sięjej na torsje.- Jakie obrzydlistwo.Wytarła butelkę czystym ręcznikiem, otworzyła i wypiła prawie połowę.Teraz co? Możegorąca kąpiel? Chwila w basenie? Sauna?Nagle złapała się za brzuch i uświadomiła sobie, że nie może ustać na nogach.Mój żołądek płonie, pomyślała, rozglądając się po kuchni - lecz poza nią nie było tamnikogo.Ból eksplodował jej w gardle i Nora poczuła, że nie może oddychać.Chciała zwymiotować,ale to też okazało się niemożliwe.A potem przewróciła się, nie będąc w stanie zamortyzować własnego upadku.Być może rąbnęła nawet twarzą w płytki podłogi, lecz nie dbała o to.Nic nie miałoznaczenia prócz tego potwornego ognia, który trawił ją od środka.Przedmioty traciły swojekontury.Jej ciało ogarniał ból, jakiego nie doświadczyła jeszcze nigdy w życiu.A potem usłyszała zbliżające się do kuchni kroki.W domu był ktoś jeszcze.Rozdział 115Nora rozpaczliwie pragnęła odkryć, kto to był.Niezbyt dobrze widziała.Wszystkorozmazywało się jej przed oczyma.Miała wrażenie, jakby jej ciało rozpadało się na części.- O Hara? - zawołała.- To ty? O Hara?Zobaczyła, że ktoś wchodzi do kuchni.To nie był O Hara.W takim razie kto?Jakaś blondynka.Wysoka.Było w niej coś znajomego.Co? W końcu stanęła tuż obok.- Kim jesteś? - wyszeptała Nora, czując straszliwy żar w gardle i w piersiach.Kobieta podniosła ręce.i zdjęła głowę z karku.Nie, to były tylko włosy, peruka, którąściągnęła.Pod spodem miała krótkie, piaskowego koloru włosy.i Nora w końcu ją poznała.- To ty! - wycharczała.- Tak, to ja.Elizabeth Brown, siostra Connora, Lizzie.- Długo cię śledziłam, Noro.Chciałam mieć pewność, że naprawdę to zrobiłaś.Morderczyni! Nie wiedziałam nawet, czy mnie zapamiętasz - powiedziała.- Ludzie nie zwracają namnie czasami większej uwagi.- Pomóż mi - szepnęła Nora.Straszliwy żar objął teraz jej głową i twarz, całe ciało.To było okropne: najgorszy ból, jakimogła sobie wyobrazić.- Proszę, pomóż mi - błagała.- Proszę, Lizzie.Nie widziała już twarzy siostry Connora, ale usłyszała jej głos.- Idz do diabła i niech cię piekło pochłonie, Noro.Rozdział 116Ktoś zadzwonił na policję w Briarcliff Manor i przekazał tajemniczą wiadomość.- Złapałam dla was zabójczynię Connora Browna.Jest teraz w jego domu.Przyjedzcie ponią.Policja skontaktowała się ze mną w Nowym Jorku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]