[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚a przerażona.- SkoÅ„czy siÄ™ na tym, żezabijesz oboje.- Rybitwa szerokim, Å‚agodnym Å‚ukiem zatoczyÅ‚a pół okrÄ™gu iskierowaÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ klifu.Jessalyn uniosÅ‚a spódnicÄ™ i pobiegÅ‚a za niÄ….Beka i Sierżant Major przyglÄ…dali siÄ™ przez chwilÄ™, jak ich mÅ‚oda pani podąża wkierunku cypla.Kapelusz zsunÄ…Å‚ siÄ™ z jej gÅ‚owy i uderzaÅ‚ o plecy.CynamonowewÅ‚osy Å‚opotaÅ‚y na wietrze niczym flaga.Jej pogoÅ„ za ptakiem wydawaÅ‚a siÄ™caÅ‚kowicie beznadziejna.Beka otarÅ‚a z oka Å‚zÄ™.- Tak bardzo kochaÅ‚a tego maÅ‚ego, caÅ‚kiem gÅ‚upiego kociaka.- Aha! - potwierdziÅ‚ Sierżant Major.- To ptaszysko pożera wszystko - oÅ›wiadczyÅ‚a Beka.- NastÄ™pnym razemskonsumuje nas.Drapieżny padlinożerca.Sierżant Major odpowiedziaÅ‚ gÅ‚uchym pomrukiem.Ale kiedy151wróciÅ‚ do zagrody, jego miÄ™siste usta drgnęły i niemal uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ w uÅ›miech.PotemwyobraziÅ‚ sobie, jak bardzo Jessalyn bÄ™dzie opÅ‚akiwać kociaka, i jednak poszedÅ‚ pomuszkiet.ZamierzaÅ‚ uÅ›miercić tego cholernego ptaka.Jessalyn dotarÅ‚a do klifu i nieco zwolniÅ‚a.Z trudem chwytaÅ‚a powietrze,przyciskajÄ…c dÅ‚oÅ„ do piersi na wysokoÅ›ci serca.Rybitwa gdzieÅ› zniknęła.Pozatoczce pÅ‚ynęła rybacka łódz z żaglem w kolorze miedzi.Chmury ciemne jakwÄ™glowy pyÅ‚ unosiÅ‚y siÄ™ tuż nad powierzchniÄ… morza.Spienione fale dziurawiÅ‚y pia-sek, a miÄ™dzy skaÅ‚ami wirowaÅ‚a piana.Wiatr smagaÅ‚ urwisko, zawodzÄ…c wysokimitonami jak żaÅ‚obnicy na pogrzebie.Jessalyn prawie nie sÅ‚yszaÅ‚a piskliwegomiauczenia rozgniewanego Napoleona.PrzeszukaÅ‚a wzrokiem skalne wieżyczki i filary, poroÅ›niÄ™te gdzieniegdziezawciÄ…giem i krzewami kolcolistów.PomaraÅ„czowa plamka pojawiÅ‚a siÄ™ miÄ™dzyszaroÅ›ciÄ… i brÄ…zem wysoko na wÄ…skim wystÄ™pie.Duży ptak zapewne przysiadÅ‚ nakamiennej platformie, uwolniÅ‚ ofiarÄ™ i odleciaÅ‚.Być może Jessalyn narobiÅ‚a tylehaÅ‚asu, że odstraszyÅ‚a rybitwÄ™, ale nawet jeżeli tak byÅ‚o, ptak mógÅ‚ w każdej chwiliwrócić.RozglÄ…dajÄ…c siÄ™ za rybitwÄ…, popatrzyÅ‚a w stronÄ™ morza.Aódz przybijaÅ‚a do brzegu.Jessalyn zmrużyÅ‚a oczy, raziÅ‚y jÄ… odbijajÄ…ce siÄ™ w wodzie promienie sÅ‚oÅ„ca.Przyrumplu staÅ‚ wysoki, smukÅ‚y mÅ‚odzieniec.MiaÅ‚ na sobie biaÅ‚Ä… koszulÄ™.PodwiniÄ™temankiety odsÅ‚aniaÅ‚y silne, opalone ramiona; wiatr zmierzwiÅ‚ jego ciemne wÅ‚osy.Obok niego siedziaÅ‚a czarnowÅ‚osa dziewczyna.CoÅ› mówiÅ‚a, bo mężczyznaodwróciÅ‚ siÄ™, spojrzaÅ‚ na niÄ… i wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.Ów Å›miech, niski i ochrypÅ‚y,przyniósÅ‚ do Jessalyn wiatr.ZamarÅ‚a, niemal zgięła siÄ™ wpół, kiedy okropnepodejrzenie przeszÅ‚o w przenikliwy, kÅ‚ujÄ…cy ból brzucha.Napoleon miauczaÅ‚ przerazliwie.Odzyskawszy oddech, ciężko przeÅ‚knęła Å›linÄ™.- Już idÄ™, moje maleÅ„stwo.- Wyprostowawszy siÄ™, odgarnęła z twarzy wÅ‚osy.NiebÄ™dÄ™ pÅ‚akaÅ‚a - powiedziaÅ‚a do siebie w duchu.Nie bÄ™dÄ™.Jeszcze raz zerknęła wstronÄ™ Å‚odzi, po czym ruszyÅ‚a Å›cieżkÄ…, czÄ™sto mrugajÄ…c, bo Å‚zy i tak napÅ‚ywaÅ‚y jej dooczu.Zcieżka przecinaÅ‚a skaÅ‚Ä™, jakby byÅ‚a ukoÅ›nÄ… bliznÄ… na twarzy urwiska.NieprzebiegaÅ‚a w pobliżu półki, gdzie siedziaÅ‚ Napo-145leon, który w dalszym ciÄ…gu uskarżaÅ‚ siÄ™ na swój los przerazliwym miauczeniem.Ponieważ Jessalyn nie mogÅ‚a dosiÄ™gnąć go ze Å›cieżki, musiaÅ‚a zejść z urwiska,wykorzystujÄ…c wystÄ™py i zagÅ‚Ä™bienia w skale jak szczeble drabiny.Zdjęła rÄ™kawiczki, aby zwiÄ™kszyć pewność chwytu, i zaczęła schodzić tyÅ‚em.Najpierw opuÅ›ciÅ‚a stopy, trafiajÄ…c po omacku na jednÄ… niszÄ™, potem na drugÄ….TakiezejÅ›cie byÅ‚o wprawdzie wyczynem nie lada, ale możliwe do dokonania dladziewczyny, która spÄ™dziÅ‚a niemal caÅ‚e dzieciÅ„stwo poÅ›ród skalistych stromiznkornwalijskiego wybrzeża.Tylko że tego ranka wszystko skÄ…paÅ‚a mgÅ‚a, dlategoteraz granitowe i Å‚upkowe skaÅ‚y byÅ‚y wilgotne i Å›liskie.OddaliÅ‚a siÄ™ od Å›cieżki o blisko dziesięć stóp, kiedy rybitwa powróciÅ‚a.Wielki ptak zaskrzeczaÅ‚ i runÄ…Å‚ na jej gÅ‚owÄ™.KÄ…tem oka zobaczyÅ‚a jeszcze biaÅ‚eskrzydÅ‚a.KrzyczÄ…c, machnęła rÄ™kÄ…, aby odpÄ™dzić ptaka.i straciÅ‚a równowagÄ™.Zsunęła siÄ™ po ostrych skaÅ‚ach, kaleczÄ…c sobie golenie i kolana.Po drodze trafiÅ‚apalcami na krzew janowca, zawisÅ‚a na nim i zaczęła siÄ™ koÅ‚ysać jak kur na wieży wpodmuchach wiatru.SpojrzaÅ‚a w dół na morze, które burzyÅ‚o siÄ™ i pieniÅ‚o nakamienistej plaży.PoczuÅ‚a zawroty gÅ‚owy i zbieraÅ‚o siÄ™ jej na wymioty.Zamknęłaoczy.Ciemność zdawaÅ‚a siÄ™ wzmacniać wszelkie odgÅ‚osy: jej wÅ‚asny chrapliwyoddech, plusk fal, miauczenie Napoleona, który nie wiedziaÅ‚, dlaczego to wszystkotak dÅ‚ugo trwa.i czegoÅ› jeszcze.CzegoÅ› odlegÅ‚ego, co zbliżaÅ‚o siÄ™ z każdÄ… chwilÄ….Trzepotanie skrzydeÅ‚.Rybitwa byÅ‚a najwyrazniej nastawiona bardzo wrogo.Ptak uderzyÅ‚ mocnym,zakrzywionym dziobem prosto w nagie dÅ‚onie Jessalyn, po czym wzbiÅ‚ siÄ™ wpowietrze.Dziewczyna krzyknęła z bólu i przerażenia, ale utrzymaÅ‚a siÄ™ na skale.CzekaÅ‚a.Krew Å›ciekaÅ‚a po jej wyprostowanej rÄ™ce.Szloch wydzieraÅ‚ siÄ™ z piersi.Apotem znowu to usÅ‚yszaÅ‚a.Na tle szumu morza.Klap.klap.klap.- Och, Boże.Przycisnęła policzek do gÅ‚adkiej Å›ciany i staraÅ‚a siÄ™ zebrać siÅ‚y do przetrzymaniakolejnego ataku.153Znów to usÅ‚yszaÅ‚a, ale w rzeczywistoÅ›ci byÅ‚ to Å‚opot opuszczanego żagla.Potem kilzazgrzytaÅ‚ o dno pÅ‚ycizny i McCady Trewlany wykrzyknÄ…Å‚ jej imiÄ™.- Poruczniku! - zawoÅ‚aÅ‚a z ulgÄ….- ProszÄ™ nie pozwolić, aby ten diabelski ptak wróciÅ‚.- Na szczęście odleciaÅ‚.Panno Letty, w jaki sposób.Nieważne.Po prostu trzymajsiÄ™.MiaÅ‚a wrażenie, że czeka na niego wieki.RÄ™ce bolaÅ‚y jÄ… coraz bardziej.- Zamierzasz uratować mnie czy nie?- Nie.- PojawiÅ‚ siÄ™ nad urwiskiem: wysoka, sztywna sylwetka na tle okopconegonieba.RzuciÅ‚ jej bulinÄ™, którÄ… zabraÅ‚ z Å‚odzi.- PostojÄ™ tutaj i popatrzÄ™, jak spadasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]