[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie ma nas już zbyt wielu, którzy nadal by to robili Maggie.To jesttwoje dziedzictwo. Zauważył jej rosnący niepokój i wstał powoli,tak by jej nie przestraszyć. Co się dzieje? Moja skóra swędzi. Przygryzła dolną wargę. Czy myślisz, żezłapałam jakiegoś pasożyta? Czuję się dziwnie, jakby cośporuszało się pod moją skórą. Spojrzała mu prosto w oczy izobaczyła w nich mignięcie.On wiedział.Patrzył na nią niewinnie,ale wiedział o wiele więcej niż przyznał.Pochyliła brodę wwyzwaniu. Wiesz, co to jest, prawda Brandt? Wiesz co się ze mnądzieje. Poruszyła się tak, by umieścić ladę między nimi, czując siębezpieczniej. Boisz się mnie, Maggie? zapytał cicho?Ton jego głosu przedostał się do jej kości.To był drugi raz, kiedyzadał jej to samo pytanie.Cisza między nimi przeciągała się.Zzewnątrz odgłosy lasu. Powinnam? Nie zaprzeczył szybko.Jego wzrok spoczywał na niej z takąintensywnością, że wydawało się, że przeszywa ją na wskroś. Niebój się mnie.Przysięgałem cię chronić przed wszystkim i wszystkimi.Nigdy się mnie nie bój, Maggie. Dlaczego? Dlaczego przysięgałeś mnie chronić, Brandt? Pasjaz jaką mówił, przestraszyła ją.Nie ważne jak bardzo starał sięwyglądać cywilizowanie, i tak widziała w nim myśliwego.Widziaładrapieżnika.Może i na krótki czas mógł z powodzeniemkamuflować swoją dziką naturę, ale nie gdy był w jej obecności.Była podenerwowana i rozdrażniona.Dlaczego ona go znała?Dlaczego widziała przez niego? Czuła się jakby właśnie straciłagrunt pod stopami.Rozdział 4Cisza między nimi przedłużała się, aż Maggie chciała krzyczeć.Czuła zamęt wewnątrz niej, jakby coś dzikiego walczyło o kontrolę.Była świadoma tak wielu rzeczy: była w przestronnym pokoju, wcałkowitej izolacji.Faktem było, że niewiele osób wiedziało, gdziesię udała.Maggie była sama w dżungli z człowiekiem, który miałnad nią całkowitą przewagę.Brandt zrobił kolejny krok w jej kierunku, a Maggie zareagowałainstynktownie.Postąpiła bez myślenia, bez planu po prostuskoczyła przez blat, lądując w drugiej części pomieszczenia.Wylądowała na czworakach.Lekko jak piórko.Cicho.Zobnażonymi zębami i cichym warknięciem.Szpilki trzymające jejwłosy rozsypały się po podłodze i ciężki warkocz opadł na jejplecy.Minęło kilka chwil , aby Maggie zrozumiała co właśniezrobiła.Uciekł jej cichy jęk rozpaczy, kiedy badała odległość ichdzielącą.To było niemożliwe by pokonać tę odległość jednymskokiem.Przynajmniej nie dla człowieka. Maggie. Brandt wypowiedział cicho jej imię.Nic więcej.Jegogłos był kojący.Prawie czuły.Wiedział co się z nią dzieje mogłaprzeczytać to w jego złotych oczach. Wynoś się.Teraz. Rzuciła słowa trzęsąc się ze strachu.Przerażenia.Zerwała się biegnąc po schodach do jej sypialni.Odejdzie jak szybko było to możliwe.Na pewno było coś w sokuowocowym, co wywołało tą dziwną przemianę.Cokolwiek sięstało, ma zamiar wrócić tam gdzie czuła się bezpiecznie.Z dalaod dżungli, z dala od Brandta Talbota.Rzuciła plecak na łóżko i zaczęła upychać w nim rzeczy.Ręce jejdrżały tak bardzo, że czasami ubrania wymykały się jej i lądowałyna podłodze.Kiedy odwróciła się, stał tam.Zbliżał się do niej.Stanął nad nią.Górował.Jego nogi były jak pnie drzew, silne,potężne.Chwycił plecak i odrzucił go na bok. Myślisz, że możesz znalezćdrogę bez przewodnika, Maggie? Dotknął jej twarzy.Przemieszczał ją do jej obojczyka i obniżył do dekoltu.Czuła jakjego palce pozostawiają płomienny szlak na jej skórze. Ludzie wiedzą, gdzie jestem powiedziała mu.Jej zielone oczywalczyły z jego złotymi. Prawnik& Potrząsnął głową. Jest jednym z nas.Pracuje dla mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]