[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko!Kilka sekund pózniej leżeli na mokrym bruku na końcu Skoku Dana i patrzyli na ścianę wody,pędzącą kanałem poniżej.- 52 -- Dzięki.- Beetle odetchnął.- Nie ma za co - wysapał Marcus.- Dobrze, że Księżniczki Jenny tam nie było.Beetle usiadł.Przeciągnął rękami po włosach, jak zawsze, gdy się denerwował.i natychmiast tegopożałował.Gdzie była Jenna?15.Nora Zguby.Jenna była w Norze Zguby.Gdy bezgłośnie wołała Beetle'a, a lampa zgasła, Jenna usłyszała, że nabite ćwiekami drzwiotwierają się za nią ze skrzypnięciem.Przerażona, próbowała uciekać, ale jej nogi pozostały przeddrzwiami niczym przymocowane.Ze środka wysunęła się ręka, która złapała ją z tyłu za płaszcz, bywciągnąć ją do środka; stopy poprowadziły ją przez próg Nory Zguby i cierpliwie czekały, podczas gdydziewczyna w stroju wiedzmy, który pasowałby do Groty Gotyckiej, zamykała drzwi i zakładała na nieSztabę.- Marissa! - wykrzyknęła Jenna, ale znowu nie wydała żadnego dzwięku.- Złota rybka.- Marissa uśmiechnęła się drwiąco.Zaczęła otwierać i zamykać usta na podobieństworyby.Mocno ściskając płaszcz Jenny, pchnęła ją korytarzem typowego, długiego i wąskiego domu wZamku.Było zupełnie ciemno, ale Marissa znała drogę.Otworzyła na oścież pierwsze boczne drzwikorytarza i wepchnęła Jennę do przypominającego tunel pokoju, oświetlonego na przeciwległymkońcu parą świec oraz niewielkim ogniem, płonącym w dużym kominku.W blasku świec ukazała sięscena, która na pierwszy rzut oka wyglądała krzepiąco - stół, a wokół niego grupa kobiet przy posiłku.Jenna jednak wcale nie czuła się pokrzepiona.Przy stole siedział bowiem Zbór Wiedzm Portowych.Wszystkie oczy skierowały się na Jennę, gdy Marissa wprowadziła na przyjęcie niechętnegogościa.Gdy znalazły się przy stole, gdzie stały jeszcze dwa puste krzesła, Marissa mocniej chwyciłaJennę z obawy, by zdobycz nie umknęła w ostatniej chwili.Była to pierwsza próba, której poddał jąZbór, i wiedziała, że spisała się dobrze.Zarówno Zaklęcie Uciszenia, jak i Blokady Nóg zadziałało jaktrzeba, ale Marissa wiedziała z doświadczenia, że Księżniczka potrafi uciekać, i nie chciałapodejmować żadnego ryzyka.Marissa siłą posadziła Jennę na jednym z wolnych krzeseł, po czym zajęła miejsce obok.Księżniczka nie zareagowała.Patrzyła na stół przed sobą, początkowo dlatego, że za nic w świecienie chciała spojrzeć w oczy wiedzmie, a potem z powodu podszytej przerażeniem fascynacji tym, cowiedzmy spożywały.Pomyślała, że owe potrawy są gorsze niż specjały ciotki Zeldy, a to o czymśświadczyło.Ciotka Zelda podejmowała przynajmniej próby gotowania wszelkich piwnych składnikówtak długo, aż zrobią się nierozpoznawalne, a tutaj miski wijących się, solonych skorków i duży talerzobdartych ze skóry myszy, polanych grudowatym, bladym sosem, nie budziły żadnych wątpliwości.Jennie zrobiło się niedobrze.Przeniosła spojrzenie na obrus, pokryty Mrocznymi symbolami i starymtłuszczem.Linda, czyli szefowa o wrednym wejrzeniu ze straganu z biżuterią, odsunęła swoje krzesło zprzyprawiającym o ból zębów szurgotem i wstała.Powoli i złowrogo okrążyła stół, kierując się w jejstronę.Podeszła bliżej.Jenna poczuła zbutwiałą, wilgotną woń jej szaty, wymieszaną z ciężkimzapachem martwych róż.Nagle ręka Lindy wystrzeliła do przodu, jakby chciała wymierzyć Księżniczcepoliczek, i Jenna mimowolnie uchyliła się.Otwarta dłoń Lindy powędrowała jednak w miejsce tużponad jej głową i chwyciła coś w powietrzu.Linda opuściła zaciśniętą pięść i przez chwilę trzymała ją przed Jenną.Wymamrotała kilka słów, byodwrócić Niewidzialność, po czym rozwarła palce.Na dłoni wiedzmy leżał maleńki, lśniący ptaszek,którego Jenna - bardzo dawno temu, jak się zdawało - nie wzięła ze straganu.- No, ptaszyno - zagruchała Linda.- Dobrze się spisałaś.Sprowadziłaś Księżniczkę.Możesz dostaćnagrodę.- Spod szaty wyciągnęła malutką klatkę, którą nosiła na szyi, zdjęła ją, po czym zamachałaklatką wraz z więzniem przed przerażonym stworzonkiem na swojej dłoni.- Tu jest to, co tak ci drogie.Popatrz.Oba ptaszki przyglądały się sobie nawzajem.%7ładen nie wykonał ruchu ani nie wydał dzwięku.- 53 -Zaskakując wszystkich, Linda wyrzuciła nagle ptaszka ze swojej ręki w powietrze.Jednocześniecisnęła maleńką klatkę na podłogę.Podniosła stopę, by ją rozdeptać, ale powstrzymał ją krzyk MatkiWiedzm:- Lindo! Natychmiast przestań!Stopa zawisła w powietrzu.- Skoro zawarłaś umowę, masz jej dotrzymać - pouczyła Matka Wiedzm.- To tylko głupi ptak - stwierdziła Linda, wciąż trzymając nogę nad klatką.Matka Wiedzm dzwignęła się z krzesła.- Odstępujesz od Mrocznej umowy na własne ryzyko.Pamiętaj o tym.Czasami zdaje mi się, żezapominasz o Regułach.Niedobrze, gdy wiedzma o nich zapomina.Mylę się, Lindo? - Nachyliła sięprzez stół, wbijając w tamtą spojrzenie.- Mylę się? - powtórzyła złowróżbnym tonem.Linda powoli podniosła stopę znad maleńkiej klatki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]