[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Były przecież inne zobowiązania.- Od roku 1905 miałam separację z mężem.Roman Galabył również w separacji.Można już było, przy odpowiednichwarunkach, podjąć kroki rozwodowe.- To są koszta.- Jeżeli komuś bardzo zależy, przejdzie i przez to.Konsy-storz, stosowne opłaty.Wniesie je.Poczeka, automobil kupisobie, powiedzmy, o rok pózniej.- Były plany kupna automobilu.Zwiadkowie to potwier-dzają.Ale o rozwodzie, o rozwodach milczą.- Roman Gala panował nad sobą.- Co należy w tym kontekście przez to rozumieć?- Ja okazywałam mu to, co czułam - odpowiedziała prosto.- Potem musiał przyjść czas na refleksję.- Kiedy to było?- Pod koniec września.- Szybko się pani zorientowała, że mecenas Gala, jak topani nazywa, panował nad sobą.- To nie było trudne.Nawet prostak wychwyci narzucającysię fałsz.Postanowiłam, a wręcz musiałam sprawdzić, jak sięwobec mnie zachowa Gala, Gala nie kochanek, nie prawnik,lecz człowiek.Postanowiłam zaryzykować.A ryzykowałam wie-le, ponieważ prawdopodobnie nie znalazłabym poza Galą inne-go adwokata, który przyjąłby sprawę.Przecież najpierw, przedpierwszą wizytą u Gali, wspólnie z mężem udałam się do me-cenasa Zcibskiego.Ten odmówił przyjęcia sprawy.Bez moty-wacji.A wiadomo, jeżeli Zcibski, odważny, nieugięty, niemają-cy skrupułów w dążeniu do prawdy, odmówi, znaczy, będziejuż bardzo ciężko.Mecenas Gala, znany jako gracz ryzykowny,sprawę przyjął.I wtedy, właśnie żeby go sprawdzić, żeby sięprzekonać, pod koniec września, będąc wciąż pod jego wielkimurokiem, tak, będąc w nim zakochana, ale w momencie, kiedy282rozum chwilowo wziął górę nad sercem czy nad popędem, po-wiedziałam Gali, że chcę od niego sprawę wycofać.I wtedy onbez zastanowienia odrzekł, że sprawa jest nieuczciwa, i że on topublicznie oświadczy!- Co pani wtedy zrobiła?- Poszłam się poradzić mecenasa Zcibskiego.- ?- Przecież mecenas Zcibski znał sprawę.Pokiwał głową,wyraznie zasępiony.Powiedział, że po wycofaniu Gala gotówbędzie to zrobić, czym grozi, ba, zrobi to.Ogłosi, że sprawa jestnieuczciwa.I wtedy ja i mój mąż będziemy pogrzebani.- Tak powiedział mecenas Zcibski?- Przecież wysoki sąd wie.Mecenas Zcibski nie tyle domy-ślał się, ile miał niezbitą pewność tego, co Gala w takim wy-padku bez wątpienia zrobi.Poinformował, oznajmił prosto, aprzy okazji, między wierszami, ostrzegł.Komentarz o ewentu-alnej sytuacji w wyniku fałszywego kroku pochodzi ode mnie.Mało tego, zostałam przez mecenasa Zcibskiego przygotowanana mogące mieć miejsce następstwa faktu, o którym nie mia-łam pojęcia.Mecenas mianowicie powiedział mi, że aby sięzabezpieczyć, Roman Gala sporządził notatkę odręczną, w któ-rej zastrzegł, że sprawa, której broni, jest nieczysta.Przecho-wywał ten zapisek w swoich tajnych aktach.- I pani potrafiła w świetle tych niekorzystnych, nieuczci-wych posunięć nadal spotykać się z mecenasem Galą na grun-cie towarzyskim?Popatrzyła na sędziego i powiedziała wyraznie:- Jeżeli kobieta kocha, to i oddać się potrafi.- Przepraszam, muszę to pytanie zadać - rzekł sędzia podłuższej chwili ochrypłym, zdławionym głosem.- Czy to praw-da, że nie chciała pani być dla zmarłego tylko kochanką?- Nie chciałam.I nawet przez myśl mi to początkowo nieprzeszło.Pogardzałabym sobą, tak, po raz pierwszy w życiu.Ale sprawy poszły w takim kierunku, że zaczęłam mieć wątpli-wości.Ogłoszono przerwę na obiad.283Wczesne popołudnie.Dwadzieścia minut po godzinie pierw-szej.Od ponad kwadransa wszystkie miejsca wypełnione; zbityniewiarygodnie tłum mężczyzn stojących w przejściach po obustronach wielkiej sali przysięgłych.Już teraz mniej pachnieledwo uchwytną nutą wody kolońskiej, świeżym lakierem, po-kostem i pyłochłonem.Bardziej - potem.Anka wyglądała tak, jakby nie opuszczała tej sali.A przecieżw towarzystwie jednego z lekarzy zjadła obiad przyniesiony jejz restauracji; z ćwierci porcji pulardy (o tyle specjalnie prosiła)zjadła tylko kawałek mięsa z piersi i zgarnęła dwa razy na wide-lec trochę potrawki z ryżem.Poczuła się, jakby zjadła za trzech.Bliska omdlenia, musiała położyć się na kozetce; pić nie chcia-ła, niech tylko ten naparstek koniaku czeka, aż ona sobie ode-tchnie.Lekarz popatrzył na nią i wskazał metalową puszkę zestrzykawką.Skinęła głową.Nie pytała o nic, a i on bez słowachwycił w mig napełnioną strzykawkę, a gdy z pojemnika ode-szło powietrze i na igle pojawiła się kropla, pochylił się, odsło-nił udo Anki i dokonał iniekcji.Sam rozmasował gazikiem zespirytusem.- Pięć, sześć minut i będzie dobrze - powiedział.Próbowała się do niego uśmiechnąć.Już na sali wypoczęty sędzia wrócił do stosunku miłosnegoklientki i adwokata.Zeznała, że właśnie po to, żeby oddzielićsprawę osobistą od sprawy procesowej, już w pierwszychdniach pazdziernika powiedziała o wszystkim mężowi.- Dlaczego nagle taka zmiana nastawienia?- Nie nagle.Cóż, przyszedł taki moment, w którym ja,wciąż zakochana, musiałam sobie uświadomić, że on, Roman,Roman Gala, swego czasu odczuł do mnie po prostu to, coprzechodzi po dwóch tygodniach.- Co chce pani przez to powiedzieć.- Chwilowe miłosne zauroczenie samca.- I po dłuższymwahaniu: - Lub samicy.- A to ciekawe? Pani rozróżnia takie rzeczy.Skąd pani wie,że to było tak, a nie inaczej? Tego raczej nie wie się z lektur.?- Czy na to pytanie na pewno muszę odpowiedzieć?- Nie musi pani.Co mąż na pani szczere wyznania?284- Zażądał, żebym wspólnie z nim wyjechała teraz i na zaw-sze do Lwowa.- Co pani na to?- Posłałam przez umyślnego list do Gali.Napisałam, że wy-jeżdżam z mężem.- Napisała pani, że mąż wie o wszystkim?- To było między wierszami.- Ale nie czarno na białym.- Napisałam tak, że kto jak kto, ale on - błyskotliwy, inteli-gentny, no i wciąż jakoś tam zaangażowany, jeżeli nie w ten czyinny romans, to na pewno w dalszy ciąg mojej sprawy z Gold-stockiem - powinien był to zrozumieć.- Nic tak nie plami honoru kobiety jak atrament - odezwałsię nagle Włókniarowicz.- Ta uwaga nie należy do sprawy - żachnęła się.- Przywołuję do porządku mecenasa Włókniarowicza - po-wiedział przewodniczący.I do Anki: - Cóż było dalej?- Już byłam pewna, że wyjadę, zbierałam się do drogi, Fu-nio, znaczy mój mąż, doktor Stefan Korowski, wyszedł do loka-lu, żeby się wzmocnić i uspokoić po przeżytych emocjach i wte-dy ten sam posłaniec przyniósł mi list od Romana Gali.List, wktórym przekonywał mnie o wadze swojego uczucia, o auten-tyczności.Prosił, błagał, żebym go nie opuszczała.%7łebym zo-stała na razie na trzy dni.%7łe sama się przekonam, jak wielkajest jego miłość i jak my jesteśmy sobie wzajem potrzebni. Towięcej niż więz, Anko - pisał - to przeznaczenie.- Pani oczywiście pozostała.- Mąż na odjezdnym zapewnił, że po procesie zastrzeliRomana Galę.%7łe tak się stanie, co do tego nie miałam wątpli-wości.Wiem, że mąż nade wszystko ceni sobie honor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]