[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto zniknÄ…Å‚? Kogo oni zabrać?- Mojego brata.- A, eme'na.- WstaÅ‚ i krzyknÄ…Å‚ coÅ› do pozostaÅ‚ych, najwyrazniej jakieÅ› wezwanie.Inni mężczyzni też unieÅ›li broÅ„ nad gÅ‚owami.Niektórzy musieli przebiec przez salÄ™,żeby chwycić pistolet lub karabin.Wciąż powtarzali to samo zdanie.W uszach Julii brzmiaÅ‚oto nie jak sÅ‚owa, ale jak Å›cieżka dzwiÄ™kowa Ennio Morricone czy też raczej:  Możemywalczyć! Możemy walczyć!".Emilio rzuciÅ‚ rewolwer na drewniany stół.PodniósÅ‚ róg Julii napeÅ‚niony tereré.- Idziemy jutro - oznajmiÅ‚, pokazujÄ…c wszystkie zÄ™by.- Dosyć! Dosyć Nana-ykua!Dzisiaj cieszymy siÄ™ i pijemy.- UniósÅ‚ róg.BrÄ…zowy pÅ‚yn rozlaÅ‚ siÄ™ i zachlapaÅ‚ mu twarz.Emilio rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™, a pozostali mężczyzni mu zawtórowali.Julia uÅ›miechnęła siÄ™ szeroko do Stephena.- JesteÅ› gotów? - zapytaÅ‚a.- Dosyć Nana-ykua! - odparÅ‚, potrzÄ…sajÄ…c w powietrzu pięściÄ….*Julia podniosÅ‚a gwaÅ‚townie powieki.ChciaÅ‚a zaczerpnąć powietrza, ale nie mogÅ‚a.KtoÅ› zasÅ‚aniaÅ‚ jej dÅ‚oniÄ… usta.Natychmiast wsunęła rÄ™kÄ™ pod marynarkÄ™, którÄ… miaÅ‚a zwiniÄ™tÄ…pod gÅ‚owÄ…, ale przypomniaÅ‚a sobie, że przecież nie ma pistoletu.Z ciemnoÅ›ci wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ twarz Tate'a.PrzyÅ‚ożyÅ‚ palec do ust i cofnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„.OdwróciÅ‚siÄ™ od niej i przycisnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ do ust Stephena, który obudziÅ‚ siÄ™ z wiÄ™kszym wdziÄ™kiem niżona: poruszyÅ‚ tylko powiekami, unoszÄ…c je do góry niczym filmowy zombie.SprawdziÅ‚agodzinÄ™ na zegarku.ByÅ‚a trzecia czterdzieÅ›ci.Tate wskazaÅ‚ gÅ‚owÄ… na drzwi niewielkiego pomieszczenia, które zajmowali, i zaczÄ…Å‚kluczyć w stronÄ™ wyjÅ›cia pomiÄ™dzy ciaÅ‚ami ludzi Å›piÄ…cych wokół.Julia i Stephen ruszyli zanim ze swoimi plecakami.Wyszli z pokoju do przestrzennej sali głównej, w której równieżbyÅ‚o ciemno, chociaż tutaj smugi księżycowego blasku wlewaÅ‚y siÄ™ przez wysokie okna i kÅ‚adÅ‚y siÄ™ na podÅ‚odze.Tate przycisnÄ…Å‚ siÄ™ do Å›ciany i popatrzyÅ‚ w górÄ™ w stronÄ™ okien. Strażnicy" - pomyÅ›laÅ‚a Julia.Tate przesunÄ…Å‚ siÄ™ cicho i szybko do nastÄ™pnych drzwi i przeÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ przez nie.Przeszli za nim do innego pomieszczenia, gdzie migoczÄ…cy pÅ‚omieÅ„ wywoÅ‚ywaÅ‚wrażenie, że Å›ciany poruszajÄ… siÄ™, falujÄ…c.Zawieszone na haczykach pÅ‚aszcze, kurtki i swetry taÅ„czyÅ‚y w drgajÄ…cym Å›wietleniczym nerwowe duchy.- PosÅ‚uchajcie - wyszeptaÅ‚ Tate tak blisko ich twarzy, że Julia poczuÅ‚a zapachgorzkiego tereré w jego oddechu.Blask Å›wiecy rozjaÅ›niaÅ‚ tylko wystajÄ…ce części jego twarzy,wypeÅ‚niajÄ…c resztÄ™ atramentowymi cieniami.DawaÅ‚o to niepokojÄ…cy efekt i sprawiaÅ‚o, że tymmocniej czuli jego obecność.- ZaprowadzÄ™ was do bazy lotniczej, jeÅ›li wciąż chcecie tam iść.Pójdziemy teraz, sami.- Ale ci ludzie - zaczęła Julia - oni mówili.- Oni nie pójdÄ….PróbowaÅ‚em wam to powiedzieć w nocy.Nie sÄ… gotowi i wiedzÄ… otym.CoÅ› im przeszkodzi.Pogoda.KtoÅ› w rodzinie siÄ™ rozchoruje.- Ale byli tacy.podnieceni.- Od czasu do czasu popadajÄ… w taki stan.Bez przerwy o tym myÅ›lÄ….NaprawdÄ™ chcÄ…siÄ™ zebrać i pokonać Nana-ykua.ModlÄ… siÄ™, że może wszyscy porwani wciąż tam sÄ…, żywi.Ale wiedzÄ…, jak jest naprawdÄ™.PragnÄ… zemsty i chcÄ…, żeby ten strach i porwania wreszcie siÄ™skoÅ„czyÅ‚y.ZmarszczyÅ‚ brwi.- To wy ich tak poderwaliÅ›cie tym razem - powiedziaÅ‚.- Wy i tedziwaczne trojaczki, które was Å›cigaÅ‚y.Ale w koÅ„cu przypomnÄ… sobie, że majÄ… rodziny nautrzymaniu, przypomnÄ… sobie, jak silnie chroniona jest ta baza.PrzypomnÄ… sobie, że sÄ…rolnikami i hodowcami, a nie żoÅ‚nierzami.WrócÄ… do patrolowania ulic i bÄ™dÄ… nadal bronićswoich ludzi.Za pół roku, może za rok znowu siÄ™ ożywiÄ….Może wtedy lub jeszcze nastÄ™pnymrazem z boskÄ… pomocÄ… zrealizujÄ… swoje plany.Ale nie dziÅ›.Wszyscy zamilkli.- Dlaczego nam pomagasz? - zapytaÅ‚ wreszcie Stephen.- Bo sami nie macie żadnych szans.- Tate podszedÅ‚ do Å›ciany, gdzie wisiaÅ‚y kurtki.WybraÅ‚ dwie i rzuciÅ‚ je Julii i Stephenowi.On sam miaÅ‚ już na sobie swojÄ… skórzanÄ…kurtkÄ™, ciemnÄ… i pomarszczonÄ… jak skóra na jego twarzy.ChwyciÅ‚ klamkÄ™ u drzwi i odwróciÅ‚siÄ™, jakby zapominaÅ‚ o czymÅ› istotnym.- Pewnie i tak zginiecie - rozlegÅ‚ siÄ™ w ciszy jegostÅ‚umiony, aksamitny gÅ‚os.- Ale tak bÄ™dÄ™ w stanie żyć sam ze sobÄ….- OtworzyÅ‚ drzwi iwyszedÅ‚ w chłód nocy.Tuż za Pedro Juan Caballero droga gruntowa zmieniÅ‚a siÄ™ w tor przeszkód z gÅ‚Ä™bokimi koleinami i ziejÄ…cymi dziurami, które byÅ‚y wypeÅ‚nione mÄ™tnÄ… wodÄ… i grzÄ…skim bÅ‚otem.Podróżowali najdziwniejszym pojazdem, jaki Julia kiedykolwiek widziaÅ‚a.ByÅ‚a tojakby półciężarówka z kwadratowym przodem, wysokÄ… szoferkÄ… i zderzakami, którewystawaÅ‚y na co najmniej metr po obu stronach i wyglÄ…daÅ‚y jak barierki ochronneprzyspawane do poziomych drÄ…gów.Za siedzenie sÅ‚użyÅ‚a drewniana Å‚awka, a deskarozdzielcza byÅ‚a zrobiona z nieoszlifowanego drewna.Najdziwniejsze ze wszystkiego byÅ‚yszkolne szafki szatniane przymocowane do platformy za szoferkÄ… i wznoszÄ…ce siÄ™ nad niÄ…niczym kiosk Å‚odzi podwodnej.Silnik na zmianÄ™ to ryczaÅ‚ bez przyczyny, to rzÄ™ziÅ‚, zwalniaÅ‚obroty, krztusiÅ‚ siÄ™ i zdawaÅ‚o siÄ™, że zaraz zgaÅ›nie.Julia nie umiaÅ‚a zdecydować, czy symbolMercedesa na zdezelowanej kracie chÅ‚odnicy byÅ‚ autentyczny, czy ktoÅ› umieÅ›ciÅ‚ go tam dlażartu.Z poczÄ…tku siÄ™ ucieszyÅ‚a, odkrywszy, że dziaÅ‚a ogrzewanie.Potem, kiedy palce u nógzmieniÅ‚y jej siÄ™ w gorÄ…ce parówki, a po twarzy zaczÄ…Å‚ spÅ‚ywać pot, Tate poinformowaÅ‚ ich, żeogrzewanie siÄ™ zacięło i gdyby zmniejszyli nawiew, urzÄ…dzenie mogÅ‚oby siÄ™ przegrzać izepsuć na dobre.UchyliÅ‚ okno, żeby wpuÅ›cić nieco zimniejszego powietrza, które schÅ‚odziÅ‚oJulii twarz, ale nie przyniosÅ‚o żadnej ulgi stopom.Siedzieli w ponurej ciszy, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ zawiÅ‚ej topografii drogi przez dwa Å›wieżooczyszczone miejsca na upstrzonej owadami przedniej szybie.Tate wÅ‚Ä…czyÅ‚ radio i zniewielkiego gÅ‚oÅ›nika rozlegÅ‚y siÄ™ trzeszczÄ…ce dzwiÄ™ki polki.WedÅ‚ug Tate'a mieli doprzebycia pięćdziesiÄ…t kilometrów okrężnÄ… drogÄ….Ich podróż, która miaÅ‚a trwać pięć godzin -ostatnie trzynaÅ›cie kilometrów mieli pokonać na piechotÄ™ - dopiero siÄ™ zaczęła, a JuliÄ™ jużbolaÅ‚a tylna część ciaÅ‚a.Oprócz nieustannego obijania siÄ™ o twardÄ… Å‚awkÄ™, podejrzewaÅ‚a, żewbiÅ‚a siÄ™ jej tam drzazga wielkoÅ›ci wykaÅ‚aczki, ale uznaÅ‚a, że woli cierpieć niewygodÄ™, niżnarazić siÄ™ na upokorzenie przy wyjmowaniu drzazgi.Za każdym razem, kiedy Tate wrzucaÅ‚dwójkÄ™ lub czwórkÄ™, musiaÅ‚a odsuwać kolana na prawo i przyciskać je do ud Stephena, żebynie uderzyÅ‚ jej dÅ‚ugi metalowy drążek zmiany biegów.Po prawie dwóch godzinach Tate odezwaÅ‚ siÄ™:- No dobra [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed