[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A propos, co się stało z łabędziołakami z klubu?Micah zmarszczył brwi.- Nie wiem o kim mówisz.Nagle w łazience ukazał się Nathaniel.W tym ręczniku zaczynałam się czuć stanowczoprzesadnie ubrana.- Uratowaliśmy je.- Czy, gdy zostałam ranna, przywódca węży zmienił zdanie?- Zmienił je po tym, jak Sylvie i Jamil prawie go zabili.Ach.- A zatem wszystko z nimi w porządku.- Powiedziałam.Skinął głową, ale jego twarz była poważna.Spojrzenie miał łagodne, jak ktoś, kto ma ciprzekazać naprawdę złą wiadomość.- Nie zaczynaj i ty.Nie mogę złapać tego wężowatego gówna.To nie działa w taki sposób.- Gregory nie jest wężowatym gównem.- Opowiedział głosem tak łagodnym, jak jego oczy.Zmrużyłam oczy.- O czym ty mówisz?Nathaniel chciał podejść bliżej, ale Cherry złapała go za rękę i trzymała blisko drzwi.Myślę,że na wypadek ucieczki.Zane stanął za nimi w wejściu.Wciąż miał około 180 cm wzrostu.Blady, bardzo chudy, ale umięśniony facet, którego poznałam, gdy rozwalał izbę przyjęć.Zafarbował jedynie włosy na opalizujący jasno zielony kolor, które przyciął krótko i postawiłdo góry.Dziwny dla mnie był fakt, że był całkowicie ubrany.Oczywiście to była ulicznawersja ubrania Zane a, które składało się ze skóry, zero koszulki i kamizelki.Patrzyłam na tę trójkę stojącą w wejściu.Byli bardzo poważni.Przypomniałam sobieGregorego spadającego na mnie w czasie bitwy.Jego pazury przebijające mnie.- Byłam pocięta przez lampartołaka dużo gorzej i nie zaraziłam się.- Powiedziałam.- Dr Lilian podejrzewa, że to zranienie było głębokie, a nie powierzchowne.- Drżącopowiedziała Cherry.Była przestraszona.Bała się mojej reakcji na wiadomość, albo czegośjeszcze.Ale czego?- Ludzie, nie zostanę prawdziwą Nimir-Ra.Nie mogę zarazić się lykantropią.Jeśli bymmogła& Byłam wcześniej wystarczająco pocięta& Porosłabym do tej pory futrem.Cała trójka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.Obróciłam się w stronę Micah a.Wyraz twarzy miał nadal neutralny, ostrożny, ale w jegooczach był cień & litości.Współczucie? Nie radziłam sobie z litością, w każdym razie niejako jej obiekt.- Mówisz poważnie.- Powiedziałam.- Masz wszystkie objawy.- Powiedział.- Od szybkiego uzdrawiania do skurczu mięśni.Maszwysoką temperaturę, taką, że zagotowałaby ludzki mózg.Gdy chcieli obniżyć twojątemperaturę, prawie umarłaś.Aby się uzdrowić potrzebowałaś upiec się w cieple twojegopardu.Tak cię uzdrowiliśmy.To by nie zadziałało, gdybyś nie była jedną z nas.Potrząsnęłam głową. Nie wierzę ci.- Wszystko w porządku.- Powiedział.- Masz dwa tygodnie do pełni księżyca.Do tego czasunie zmienisz się.Masz czas.- Czas na co? - Spytałam.- Czas na lamentowanie.- Powiedział.Odwróciłam się od litości i współczucia w jego oczach.Gówno.Nadal w to nie wierzyłam.- A co z badaniami krwi? Powinny wykazać jedno lub drugie.Cherry odpowiedziała:- Lykantropia wilka ukazuje się w krwiobiegu od dwudziestu czterech do czterdziestu ośmiugodzin, czasami po siedemdziesiąt dwóch.Lykantropia lamparta i większość dużych kotów,wymaga od siedemdziesięciu dwóch godzin do ośmiu dni, by ukazać się w krwiobiegu.Badanie krwi na razie niczego nie udowodni.Patrzyłam na nich próbując to ogarnąć, ale nie dawałam rady.Potrząsnęłam głową.- Nie mogę się tym zając w tej chwili.- Będziesz musiała się tym zająć.- Powiedział Micah.Potrząsnęłam głową.- Dziś wieczorem muszę uwolnić Jean-Claude'a z więzienia.Muszę pokazać się policji iudowodnić, że mnie nie zamordował.- Twój pard mówił, że nie będziesz chciała wychodzić na zewnątrz.I nie będziesz chciała, bytwoi przyjaciele w policji dowiedzieli się.- Nie jestem lampartołakiem.- Powiedziałam.- Nie patrz na mnie w ten sposób.- W jaki sposób? - Spytał.- Ja na małą, biedną, oszukaną dziewczynę.Są sprawy, których o mnie nie wiesz, skądwłaściwie bierze się moja moc.- Chodzi ci o wampirze znaki.- Powiedział.Spojrzałam na trójkę lampartołaków stojących w wejściu.Cofnęli się przed czymświdocznym na mojej twarzy.- Jak miło wiedzieć, że jesteśmy dużą szczęśliwą rodziną, beż żadnych sekretów.- Rozmawiałem z lekarzami, czy twoje szybkie zdrowienie mogło być tylko efektemwampirzych znaków.- Powiedział.- Oczywiście, że jest.- Powiedziałam.Ale zaczęły ogarniać mnie pierwsze wątpliwości.- Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej.- Powiedział.Patrzyłam na współczucie wymalowane na jego twarzy i czułam, jak w gorącej strudzenadchodzi gniew, a z nim drżąca energia.Zwierzęcia Richarda & a może mojego.Po razpierwszy wpuściłam tą myśl.Czy to było moje zwierzę, które czułam z Micahem? Czy todlatego nie mogłam wyczuć Richarda, zobaczyć co robi? Podczas całej tej niesamowitej akcjimyślałam o nim kilka razy, ale nigdy nie czułam, żeby znaki między nami zupełnie sięotworzyły.Zakładałam, że to była energia Richarda tylko dlatego, że była to energialykantropów.Ale co, jeśli to nie było jego? Co, jeśli jest moja?Ktoś dotknął mojej ręki, a ja aż podskoczyłam.To był Micah, zaledwie musnął palcami mojeramię.- Jesteś blada.Czy chcesz usiąść?Cofnęłam się prawie potykając.Chwycił mnie za rękę, by uchronić przed upadkiem namokre, śliskie płytki.Chciałam wyszarpnąć ją od niego, ale tak kręciło mi się w głowie, jak gdyby świat wirował.Pomógł mi usiąść.- Włóż głowę między kolana.Siadłam na podłodze po turecku, tyłem do ściany z głową zgiętą w dół i czekałam, ażprzejdzie mi zawrót głowy.Nigdy nie mdlałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]