[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jaką robotę? zapytał Red stawiając kubek i wycierając usta. O, jakieś sześćdziesiąt W w górę Drogi jestem archeologiem.Od czasu do czasu przyjeżdżami zakopuję coś, a potem jadę tam i wykopuję to.Napisałem już pracę na ten temat.To ciekawyprzypadek przenikania się kultur.Tym razem przywiozłem parę drobiazgów z Mohenjo-Daro. Czy to nie jest.hm.rodzaj oszustwa? spytał Randy. Co masz na myśli? W ten sposób fałszujesz wyniki badań archeologicznych. Dlaczego? Wcale nie.Jak już mówiłem, pochodzę stąd.A kiedy znajdę te przedmioty, będąmiały naprawdę sześć tysięcy lat. Ale czy nie przedstawiasz w ten sposób ludziom nieprawdziwego obrazu kultury Ur iMohenjo-Daro? Nie sądzę.Ten facet, z którym piłem tam w rogu jest z Mohenjo-Daro.Spotkałem go naświatowej wystawie w 1939.Od tego czasu zrobiłem z nim wiele dobrych interesów. To dosyć szczególne zajęcie zauważył Randy.Toba wzruszył ramionami. Takie jest życie powiedział. Cieszę się, że wciąż żyjesz, Red.Red uśmiechnął się. Takie zajęcie odparł. Właściwie, to właśnie o tym mówiliśmy.Gdzieś, ponad polami Francji, rozprawiali o tym Saint-Exupery z Czerwonym Baronem.Joannaujrzała ich sylwetki jako walczące krzyże.Nieduży człowieczek zatrzymał czarnego volkswagena widząc, jak niebieska półciężarówkastacza się po zboczu i płonie.Przez chwilę się temu przyglądał, po czym ruszył dalej.Ponad Bel kwinith unosiły się smoki samotne, znamienite i pełne mądrości śniąc mapy dróg.Posłaniec upadł na stopniach Akropolu.Zanim skonał, przekazał wieść spod Maratonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]