[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozmawiałem dziś wieczorem z pielęgniarką i powiedziałami, że jego stan znacznie się pogorszył w ciągu ostatniego tygodnia. Więc oczywiście nie możemy wyjechać w przyszłym miesiącu.a ty po-trzebujesz wypoczynku. Przeżyję. Wziąłem łyk whisky i zapatrzyłem się w kominek, zaczynającrozmowę na temat pomysłu, który przyszedł mi do głowy już jakiś czas temu.Myślałem o tym, żeby go tutaj przenieść. Tutaj? Naomi wyglądała na zaskoczoną. Czemu nie? Mógłby mieć sypialnię z łazienką i zatrudnilibyśmy całodobo-wą pielęgniarkę.Możemy zdobyć wszelki sprzęt specjalistyczny, jaki będzie po-trzebny. Ale w czym mu to pomoże? Będzie częściej widywał nas oboje.I.wydaje mi się, że wolałbym raczej,by umarł w naszym domu niż tam, gdzie teraz jest.Naomi spuściła wzrok i pokręciła głową. Nie chcę tego. To nie potrwa długo argumentowałem. Lekarz mówi, że najwyżej rok. Nie!Wstała i przeszła przez pokój do okna, zaczynając zasuwać zasłony, mimo żena zewnątrz nadal nie było jeszcze całkiem ciemno.Kiedy odezwała się ponow-nie, w jej głosie słychać było napięcie. Nikt nie może dokładnie powiedzieć, jak to długo potrwa, a ja nie mogę.nie mogę mieć go tak blisko siebie.Przepraszam, ja po prostu.Kocham go.Zrobię wszystko, by.Ale nie tutaj. Przecież będzie pielęgniarka powtórzyłem. Przez cały czas.W niczymnie będzie się to różniło od obecnej sytuacji. Będzie.Będę wiedzieć, że on jest w domu.Umierający i.Chryste, kolacjapewnie już gotowa.Prawie wybiegła z pokoju.Przez kilka minut nie mogłem zrozumieć, a gdy cośsobie wreszcie uświadomiłem, poczułem się winny, że nie pomyślałem o tymwcześniej.Przeszedłem do kuchni.Naomi drżącymi dłońmi podawała kolację.132 Przepraszam rzekłem. Jestem bardzo zmęczony i martwię się o niego.Zupełnie zapomniałem, że już przez to przechodziłaś. To nie ma znaczenia. Zaczynała się złościć. To było całe wieki temu.Inie ma nic wspólnego z terazniejszością.Ja po prostu nie chcę być z nim sama wtym domu! Ale będzie pielęgniarka. Przez cały czas? %7ładnych wolnych dni? Jej gniew gwałtownie eskalował,przybierając niemal cechy histerii. Czasami będzie wychodzić, prawda? A jabędę musiała tu być.Nie mogłabym tego znieść! Upuściła chochlę i przecisnęłasię obok mnie, potrącając moją dłoń z drinkiem tak, że połowa tego, co tam jesz-cze zostało, rozlała się na podłogę. Dalej sam się obsłuż! Ja nie jestem głodna!Kiedy usłyszałem jej głośne kroki po schodach na górę i trzaśniecie drzwi sy-pialni, sam zacząłem odczuwać złość.Popełniłem błąd, nie pamiętając, co stałosię z jej ojcem, ale to było bez sensu.%7łyliśmy od lat z chorobą mojego ojca iwspieraliśmy się nawzajem.Co było takie niemożliwe do zaakceptowania w tym,by spędził swoje ostatnie dni w domu ludzi, których kocha i dla których, o czymNaomi dobrze wiedziała, zrobił tak wiele? Ogarnął mnie taki nastrój, że postano-wiłem nie dawać jej czasu na ochłonięcie i podążyłem na górę.Gdy otworzyłemdrzwi sypialni, siedziała przy toaletce plecami do mnie. Zawsze mówiłaś mi, jak bardzo go kochasz powiedziałem z wyrzutem.Nie proszę cię przecież teraz o żadne wielkie poświęcenie. Wiem, że nie. Spojrzała na moje odbicie w lustrze. Przepraszam. W takim razie podaj mi powód.Choć jeden, który miałby sens. Nie mogę. Wobec tego taki powód nie istnieje. Istnieje. Co to jest?Jej histeria zaczęła mi się udzielać i oboje już mówiliśmy podniesionym gło-sem.Podskoczyłem, gdy wzięła do ręki lustro w srebrnej oprawie i trzasnęła nimo toaletkę. Nie naciskaj na mnie, Charles! Nie naciskam.Chcę tylko, żebyś zaczęła mówić do rzeczy! O moim ojcu! Dobrze. Odwróciła się na taborecie i spojrzała prosto na mnie. Gdybymzostała z nim sama w tym domu, nie byłabym w stanie się do niego zbliżyć.Na-wet gdyby wołał.Zadowolony? Teraz już ani słowa.Koniec rozmowy.Po prostuzostaw mnie w spokoju.Proszę.133Wstała, weszła do małej garderoby przy naszej sypialni i usłyszałem, jak za-myka drzwi na klucz.Stałem tam przez chwilę, po czym zszedłem na dół, skoń-czyłem nakładać posiłek i zaniosłem go do jadalni.Naomi nakryła nasze dwamiejsca jak zwykle, ze szklankami z wodą mineralną i pocztą, która przyszła pomoim wyjściu z domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]