[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak się cieszę, że wróciłaś. Hm mruknęłam bez przekonania. Przepraszam, że nie zadzwoniłam. Martwiłyśmy się. Wiem.To było naprawdę bezmyślne z mojej strony. Cas pięć razy przemierzała drogę, żeby zobaczyć, czy nie wracasz. Poważnie?Laura przytaknęła. A co się z nią teraz dzieje?Laura spuściła wzrok, ale i tak zobaczyłam, że się lekko czerwieni. Strasznie się o ciebie zamartwiała.Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznała, ale&A potem przenocowałaś u Connora, co w danej sytuacji było zupełnie normalne, ale niestety onawyciągnęła z tego błędne wnioski.Myśli, że ty& i on& no, wiesz& Laura spojrzała na mnie. %7łe poszliśmy razem do łóżka?Laura przytaknęła.A potem, z niemal dziecięcą radością, nie wytrzymała i zapytała: I co, poszliście?Zirytowana odgarnęłam kosmyk z twarzy, pokręciłam głową i wściekła pomaszerowałambez słowa do domu dokładnie tak jak przed chwilą Cassie.Laura pośpieszyła za mną. Przepraszam, Nattie. Położyła rękę na moim ramieniu, żeby mnie zatrzymać. Tak misię tylko wyrwało.Wiem, że to nie moja sprawa.Ale tak bardzo chciałabym, żebyśbyła szczęśliwa.Strąciłam jej rękę i odwróciłam się do niej. I naprawdę sądzisz, że schadzka z facetem, którego ledwie znam, ni z tego, ni z owegoprzywróci mi szczęście? Myślisz, że jeśli ktoś mnie porządnie przeleci, to się wreszcie wyluzuję?No to zapytaj Connora, czy jest gotów na tę seksualną ofiarę, żeby odrodzona dziewica NatalieDunne, najwyższa kapłanka cnoty, zaznała szczęścia w rozumieniu jej matki!Laurze zrzedła mina.Przez chwilę obawiałam się, że wybuchnie płaczem.Westchnęłami przejechałam dłonią po zmierzwionych włosach. Przepraszam, to były mocne słowa, ale& Już dobrze powiedziała cicho i odwróciła wzrok. Nie, nie jest dobrze.Przepraszam.Opadłam na jedno z krzeseł w kuchni i schowałam rozgorączkowaną twarz w zimnychdłoniach.Laura podążyła za mną i przykucnęła obok mnie.Odsunęła moje dłonie i uśmiechnęła siękrzepiąco. Dobrze mi tak.To było bezmyślne z mojej strony mówić coś takiego.Bezmyślnei niewłaściwe. Niewłaściwe? fuknęłam na nią. Uważasz, że to jest niewłaściwe?Skonsternowana cofnęła się i puściła moje dłonie. Co ty mówisz? Czy to niewłaściwe, że pociąga mnie inny mężczyzna?Laura milczała. Problem w tym, że nie zgasiłam swoich uczuć, choć mam wrażenie, że powinnam.Mężczyzna, którego kocham, nie żyje.No i brawo, wreszcie powiedziałam to na głos! Tylko żeto nadal brzmi fałszywie, a fakt, że mogę powiedzieć to na głos, wcale nie oznacza, że mogę tozaakceptować.We mnie on nadal jest żywy, on wciąż tu żyje. Uderzyłam się w piersi, czującbicie własnego serca. A jednak wiem, że nigdy, przenigdy już go nie zobaczę.Nigdy więcej.Rob nie żyje.Jak mogę czuć cokolwiek do innego mężczyzny, skoro moja miłość do Roba nadaljest taka żywa? Laura ujęła moje dłonie. Ach, Nattie, skarbie, to rzeczywiście nie jest dla ciebie łatwe.Uwierz mi, wiem, jakcholernie boli utrata mężczyzny, którego się kocha.Tylko czy naprawdę myślisz, że Robchciałby, żebyś nigdy więcej nie obdarzyła uczuciem innego mężczyzny? %7łebyś resztę życiaspędziła w samotności? Rob też żył dalej po śmierci Eve.Znalazł ciebie, pokochał cię i ożenił sięz tobą.I uczynił szczęśliwą.Potrząsnęłam głową. Wiem.Bądz co bądz posunęłam się już na tyle, by przyznać, że bardzo lubię Connora.Ale dla mnie nadal jest za wcześnie, żeby coś z tym zrobić.I co z Cas? Widziałaś przecież, jakzareagowała& Jak myślisz, jak zareaguje, jeśli nagle wezmę sobie nowego faceta? Nie mogę.I jak zacząć związek z nowym mężczyzną, jeśli w głębi serca wciąż kocham Roba?Laura otuliła mnie ramionami. Daj sobie trochę czasu, kochanie.Nie śpiesz się.Przykro mi.Swoją uwagą wywarłamna ciebie presję.Nie chciałam tego. Nie, nie.To mnie jest przykro.Nie powinnam na ciebie krzyczeć, a wczoraj wieczorempowinnam była zadzwonić o wiele wcześniej.Tak jak mówiłam, to było zupełnie bezmyślne. Najważniejsze, że nic ci się nie stało mruknęła, kołysząc mnie jak dziecko. Dopókiz tobą wszystko w porządku, cała reszta jest mi obojętna.Półtorej godziny pózniej usłyszałam na podwórzu stukot końskich kopyt.Cat wróciłaz przejażdżki.Laura siedziała w kącie i dziergała coś z czerwonego moheru pracowała nad tąrobótką, odkąd tu przyjechałyśmy, a nadal nie dało się zidentyfikować, co to właściwie miałobyć.Podniosła wzrok, uniosła się trochę, żeby wyjrzeć przez okno, potem zerknęła na mnie i py-tająco uniosła brwi.Wiedziałam, o co jej chodzi.Chciała, żebym wyszła i porozmawiała z Cas.Wiedziałam, że powinnam to zrobić.Ale co miałam jej powiedzieć? Już dość zaprzątały ją jejwłasne, sprzeczne emocje naprawdę miałam naprzykrzać się jej ze swoimi sprzecznymi uczu-ciami do Connora?Laura odłożyła na bok robótkę i wstała. Mam do niej wyjść? Może ja będę umiała ją uspokoić.Powiem jej, że nic się nie stało. Jeśli byś mogła. Dołączysz do nas zaraz?Westchnęłam i kiwnęłam głową.Zajęło mi jednak okrągłe piętnaście minut, zanim ze-brałam się na odwagę, żeby wstać i iść wkupić się w łaski pasierbicy.Cas odpięła już siodłoi zdjęła uprząż, przygotowując je do odwieszenia.Zwrócona plecami do mnie nachyliła się, żebywyskrobać kopyta.Uzbrojona w zgrzebło Laura zbierała zaschnięte błoto z brzucha klaczy.Laura, słysząc dzwięk zamykanych drzwi, podniosła wzrok i skrzywiła się.Jej wstępnarozmowa z Cas nie przebiegła zatem idealnie.Dawała mi do zrozumienia, że zrobiła, co mogła,ale Cassie szła w zaparte i lepiej byłoby, gdybym sama z nią pogadała.Kiedy dziewczynaskończyła czyścić kopyta Szansy, chwyciła za siodło i zaniosła je do siodlarni.Zaczekałam, ażwyjdzie i powoli podeszłam do niej. Cas&Zignorowała mnie.Przemaszerowała obok, przemierzyła podwórze i zatrzasnęła za sobądrzwi.Laura wodziła wzrokiem między mną a kuchnią.Widać było, że nie ma pojęcia, co robić.Z rezygnacją wzruszyła ramionami i poszła do domu.Zwykle to jej lepiej udawało się sprowa-dzić Cas do parteru.Ja nie miałam jej wyczucia.Pokusa, żeby odstawić dramatyczne odejście, była wielka.Nie miałabym nic przeciwkotemu, żeby zniknąć na dobrą godzinę i pójść popatrzeć na morze.Ale wiedziałam, że muszę jaknajprędzej pogadać z Cas.Pomijając to, zostawiły biedną, starą Szansę uwiązaną, na wpół wy-szczotkowaną, ale nadal wilgotną od potu.Już zaczęła dygotać z zimna.Wzięłam do ręki zgrzebło i dokończyłam to, co zaczęła Laura.Usunęłam błoto z brzuchai boków.Potem wzięłam miękką szczotkę i jeszcze raz wygładziłam mocno całą sierść, po czymprzyniosłam z siodlarni derkę i okryłam nią klacz.Ruch dobrze mi zrobił.Byłam tak samo zlana potem, jak Szansa.Jednocześnie czułam sięwewnętrznie poukładana i miałam poczucie, że mogę rozpocząć rozmowę z Cassie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]