[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że to, co mam dopowiedzenia będzie zaskakujące i zabrzmi nieprawdopodobnie.Nie oczekujęnatychmiastowej odpowiedzi.%7łe mówię prawdę i że można mnie traktować poważnie,dowiodą pewne fakty, o których dowiecie się w najbliższym czasie. Niech pan mówi powiedział Horthy. Sytuacja na Terei dojrzewa do zasadniczych zmian.Katastrofa ekologiczna stałasię faktem.Po raz kolejny pojawił się statek Federacji.Większość ludzi niezdaje sobie jeszcze sprawy, że za dwa, trzy tygodnie rozpocznie się głód.A głódto jedyne, co może poruszyć ludność kolonii.Człowiekowi można zabrać wolność,można odebrać mu głos i prawa, przyzwyczai się do tego.Ale kiedy zabierze musię miskę, szybko przypomni sobie, że ma jeszcze pięści. Wiemy o tym od dawna.Staramy się ze wszystkich sił powstrzymać ludzi przednierozsądnym działaniem.Bo chyba zgodzi się pan, że taki wybuch nie przyniesienic poza nowymi ofiarami i zaostrzeniem sytuacji. Nie.Nie zgodzę się, panie Horthy.Przede wszystkim, nikt nie jest w staniepowstrzymać eksplozji.Próbując utrzymać spokój marnujecie czas i tracicieautorytet.A po drugie, katastrofa ekologiczna jest niepowtarzalną szansą.Trzeba zrobić wszystko, aby na przesileniu nie skorzystały dotychczasowe władze.Sayen przerwał na chwilę.Machinalnie zaczął przechadzać się powoli po pokoju. Instytut wymodelował starannie rozwój wypadków.Zamierza sprowokować wybuchjuż teraz, zanim221napięcie społeczne wzrośnie do stopnia uniemożliwiającego im zapanowanie nadsytuacją.Są w stanie to zrobić, i jeśli to właśnie Instytut uzyska decydującywpływ na postępowanie władz w najbliższych tygodniach, stanie się, jak mówi panHorthy.Ale na razie władza spoczywa w rękach speców i senatorów.Ci nie sązdolni do szybkiego i energicznego działania, do śmiałych decyzji.Będą doostatniej chwili udawać, że jest tak, jak głosi oficjalna propaganda i będąliczyć na cud.Wtedy eksplozja może okazać się na tyle silna, że rozsadzidotychczasowe struktury i naruszy fundamenty systemu.Wniosek jaki z tego wynikaStrona 83Wybrańcy bogówwydaje mi się oczywisty: trzeba uniemożliwić socjonikom przejęcie kontroli nadsystemem.Spowodować zamieszanie na samym szczycie władzy, tak, aby w chwili,kiedy wszyscy lokalni aparatczycy będą się rozpaczliwie oglądać na polecenia zgóry, zabrakło tam kogokolwiek, kto mógłby rozsądne polecenia wydać.Trzeba tozrobić za wszelką cenę.I właśnie to jest celem moim i moich ludzi. I uważa pan, że może czegoś takiego dokonać? Jak powiedziałem, nie będzie trzeba długo czekać na dowody.Sytuację poważnieułatwia fakt, iż w aparacie władzy, na samych jego szczytach, istniejenarastający od lat konflikt między frakcją socjoników Bordena, a starą gwardią zczasów Milena.Linia podziału przechodzi także przez armię, a sam konfliktosiąga teraz najostrzejszą fazę.Każda ze stron zamierza wykorzystać katastrofędo swojej gry. To pozory.W przypadku rzeczywistego zagrożenia systemu wszelkie spory zostanązarzucone.Spece i instytutowcy wiedzą dobrze, że są sobie nawzajem niezbędni.Dwanaście lat temu mieliśmy podobną sytuację. Wtedy akcja objęła tylko wąskie grupy ludności, teraz nastanie potężny głód.Poza tym dwanaście lat temu nie było nikogo takiego, jak ja.Mamy, z grubszabiorąc, dwie grupy: Bordena i Bloma.Blom jest mniej222ciekawy, jego jedynym celem jest zniszczenie Bordena i zachowanie w pełnidotychczasowego porządku.Z Bordenem jest zupełnie inaczej.Sayen zatrzymał się i przerwał na chwilę, dla nabrania oddechu.Kardynałsiedział wciąż nieporuszony, a z jego kamiennej twarzy nie dało się niczegowyczytać. Borden jest politykiem przenikliwym i dalekowzrocznym.Potrafił dostrzec, żestworzony przez secesję system stał się zupełnie niewydolny.Ten systemzbiurokratyzował się i skostniał, stracił zdolność szybkiej reakcji iuwzględniania realiów.Nie chcę się nad tym rozwodzić, pan Horthy i jegoprzyjaciele pisali o tym szeroko i przekonywająco.Szkoda, że ich głos małogdzie dotarł, poza Instytutem.myślę zresztą, że w jakimś stopniu głos ówposłużył Bordenowi do opracowania jego planów.Przez ostatnie pięć lat senatorzdołał znacznie usprawnić aparat Instytutu.Usunął z węzłowych stanowiskwiększość ideowych, ślepo posłusznych socjoników.Zastąpili ich jegowychowankowie.Dobrze wykształceni, przebiegli, pozbawieni jakichkolwiekskrupułów i zahamowań.Minęło dość czasu, żeby doszło do głosu drugie pokoleniewładzy, urodzone i wychowane już po secesji.Borden umie to wykorzystać.Teraz,opierając się na socjonikach, zamierza w podobny sposób przeorganizować całysystem.Decyzje już zapadły, w najbliższych dniach mają być ogłoszone.Czy sąjuż Eminencji znane? Niech pan mówi powiedział Horthy. W skrócie; Borden pragnie odzyskać wiarygodność społeczną.Wie, że tłum oniczym innym nie marzy.Zrealizuje niektóre z postulatów wszystkichdotychczasowych buntów.Zmieni dyrektywy wyznaniowe, nawiąże ponowne kontakty zFederacją, rozluzni przepisy majątkowe.Sporą część najgłośniej dotąd wybijanychhaseł Milena wyrzuci na śmietnik wraz z ich gorliwymi głosicielami, na którychprzy okazji zwali całą odpowiedzialność223za dotychczasowe zbrodnie i łgarstwa.Zaręczam, że to wystarczy aby uwierzono wjego szlachetne intencje. Jest pan tego pewien? Tak jakbym to osobiście od nich słyszał. To przecież po prostu rewolucja bez rewolucji.Jak przewidywaliśmy.Od lat.Władza nie może funkcjonować, kiedy posłuch jest wymuszony, a kłamstwooczywiste.Rządzący i rządzeni jadą na jednym wózku.I w końcu muszą to sobieuświadomić.A to oznacza pierwszy krok do wolności. Pierwszy i ostatni. Kiedy tama zaczyna pękać, reszta jest już procesem nieodwracalnym.Dalszezmiany będą musiały przyjść siłą rzeczy. Myli się pan.Ustępstwa będą wystarczające, by zaspokoić tłum, dać mu nadziejęi pozyskać jego zaufanie, a jednocześnie wystarczająco małe, by nie dać podstawdo działania jakimkolwiek innym siłom, poza frakcją socjoników Bordena.Przeciwnie, pozbawią was zaplecza.Pan, panie Horthy, nie jest na pewnoczłowiekiem przeciętnym, zna pan dobrze struktury i mechanizmy systemu, i to zautopsji.A przecież, jak widzę, jest pan skłonny wierzyć w poprawę i udzielićBordenowi poparcia.Co mówić o zwykłych zjadaczach chleba, których holo i prasazawsze umieją urobić jak ciasto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]