[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasuwają się na myśl słowa Maryli Wolskiej w prześlicznej Swancie : Jak dym jawionę, jak sen, co mija.*Ceniona powieściopisarka, pani Walerja Marrene (Morzkowska) bawiła we Lwowie wczasie wystawy krajowej w rocznicę kościuszkowską w r.1894.Niemłoda już i bardzonieładna, nie pociągała powierzchownością, ale gdy się ją bliżej poznało, zachwycała nawet.Rozmowa z nią była niezwykle zajmująca, dar wymowy posiadała rzadki, wykształceniewielkie, rozległe horyzonty myśli, a uczucia i zasady najpiękniejsze.Po jednej rozmowie znią musiało się pragnąć dalszych, jak ożywczego zdroju.Nie mogłabym tego samego powiedzieć o pani S e- werynie Duchińskiej mimo, że bardzowysoko ją cenię i jako autorkę i jako kobietę.Jakieś trudne było zbliżenie się do niej trzymała na dwa kroki od siebie.A może to tylko moje osobiste wrażenie?.*I znowu smętne wspomnienie, bo wcześnie zgasł piękny, nieprzeciętny talent, zgasłapodobnie jak Wa- lerja Solecka i Zawistowska w kwiecie wieku, Mar ja Bartusówna.Aszkoda, wielka szkoda, bo byłaby z pewnością wzbogaciła polskie piśmiennictwo cennemidziełami, gdyby nie ta śmierć przedwczesna.Ktoś napisał, że była nieszczęśliwą.Ja tego nie powiem.Prawda, że w dzieciństwiestraciła ojca, że doznała zawodu w miłości, ależ to tak zwykłe w życiu kobiety!.wreszcie,że do pewnego stopnia walczyła z niedostatkiem lecz zato miała dziwne szczęście doludzi, na wszystkie strony zajmowali się nią, popierali i pomagali, literaci i panowie zarystokracji, jedni na drodze literackiej, inni materjalnej.Opiekował się nią najserdeczniej,jak dobry ojciec, Odyniec, popierał ją Lenartowicz, Ordon, Wołody Skiba, pani Borkowska,Marja Unicka; hrabina Róża ordynatowa Krasińska daje jej wydatną pomoc, oraz zaznajamiają i pozyskuje dla niej siostrę swą hr.Zamoyską, która zaprasza poetkę do siebie na lato, nawieś.Jeden tylko z literatów, znakomity pisarz, Bolesław Prus, jest jej przeciwnikiem, aleodpiera jego razy z energją i ciętościąOdyniec.We Lwowie otwierają się dla niej takie domy, 1 jak pp.d Abancourt,Horoszkiewiczów, Bełzów i i.Gdy po dłuższem wahaniu (rwała się do sceny, co byłozupełnie niemożliwem, gdyż nie miała do tego zgoła żadnych warunków) zdecydowała się nazawód nauczycielki, podaje jej rękę pomocną na tej drodze zacna panna Józefa Jaroszyńskawraz z matką.Posadę dostaje natychmiast, a gdy chce zmienić miejsce pobytu i to się jejudaje z łatwością.Ze rozmaite czasopisma chętnie brały jej utwory a krytyka mówiła o nich pochlebnie,tego już nie nazwę jej szczęściem, bo istotnie na to w pełni zasługiwała.Ach! jakże inną była droga życia Walerji Soleckiej, ile przeszła trudności, cierpień i walk,jak dziwnie ją los prześladował!Bartusówna nie miała zdrowia, więc praca nauczycielska okazała się dla niej zabójczą.Wjesieni r.1885 zmarła przedwcześnie na gruzlicę.Jej spuścizna literacka jest bezporównania obfitsza niż tamtych dwu młodo zmarłych, pisała z niezwykłą łatwością i wiele, bo tworzenie było niezbędną potrzebą jej duszy, a wśródutworów jej, zwłaszcza wierszem, są perły najczystszej wody.Oprócz niektórych poezyjlirycznych, mojem zdaniem najpiękniejsze są większe poematy: Magdalena i Czarodziejska fujarka.Wszystko ożywia gorący patrjotyzm, głębokie uczucie religijne imiłość ideału, we wszystkiem od-' zwierciedla się piękna, smętna, bardzo czysta dusza.Znałam ją stosunki nasze były przyjazne, alewskutek rozmaitych okoliczności widywałyśmy się mało.Napisała mi w pamiętnikunastępujący wiersz:Jest jedna Zwięta, skazanaNa śmierć krzyżową,Z pogańskich światów wygnana,Odarta, krwawa, znękana,Choć niegdyś była Królową,I jest duch jeden słonecznyW kazni żywota,Skazany na smutek wieczny,Choć był jak uśmiech serdeczny,Jak przędza nadziei złota.Siostro! idz dalej, jak OnaW drogę przyszłości,Krzyż swój ująwszy w ramiona.Cierniowa męki korona To dowód Nieśmiertelności.*W tym wieńcu wspomnień nie mogłabym pominąć Zofji Mrozowickiej.Znałyśmy siębliżej, w zawodzie nauczycielskim byłyśmy koleżankami, choć ona była dużo młodszą odemnie pracowałyśmy razem w szkole im.Królowej Jadwigi.Nieprzeciętna to była kobieta,tak pod względem zdolności, jak i charakteru i sposobu myślenia, niemałe też położyłazasługi dla Ojczyzny, dla społeczeństwa.Przeszła dość ciężkie próby losu, bo rodzice stracilimajątek, a wtedy pieszczone dziecko zamożnego, obywatelskiego domu musiało sięprzedzierzgnąć w pracownicę dla chleba.To nie przeszkadzało jej być zawsze pogodną, jasną.Idealistka i optymistka, przelewała te nastroje swejduszy w każde słowo swe, mówione czy pisane.Kiedy raz Dyrekcja zaprowadziła w szkolenaszej zwyczaj odczytów cotygodniowych dla wyższych klas, które się na nie razemschodziły, jej odczyt był zawsze najpiękniejszy, i treścią i formą, budził w młodych duszachnajlepsze uczucia, a słuchało się jej z przyjemnością, gdyż miała rzadki dar wymowy.Po jakimś czasie już nie wiem, ile to mogło być lat stosunki majątkowe rodzinyzmieniły się bardzo na korzyść, a ponieważ Zofja i tak nie miała zdrowia i pracanauczycielska była właściwie nad jej siły, z tych obu powodów porzuciła ją, przechodząc nawczesną emeryturę.Nie była jednak i teraz bezczynną.Oddawała się gorąco sprawie teatrów włościańskich,co dawało jej wiele trudów i kłopotów.W ostatnich latach życia powzięła piękną myślstworzenia Ochrony Dziecka , instytucji, która się wspaniale rozwinęła, i znowu włożyła wto ćałą duszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]