[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pewnie tak się u nich zaczyna nabożeństwo , pomyślał.Nie znał słów, alezorientował się, że ktoś rozdaje teksty osobom siedzącym w ławie za nim.Wyciągnął rękę poswój skrypt i podobnie jak inni, otrzymał niewielki zeszyt z nutami i tekstem.Otworzył goi oprócz tego, co spodziewał się tam ujrzeć, znalazł małą, przyklejoną do teksu psalmu karteczkęz adresem: STOCKHOLM, Strandvgen 7b, Aug.29 before 4 p.m.Maks odwrócił się, żebyzobaczyć kto mu to podał, ale osoba ta zdążyła już zniknąć za grubym filarem ze starą kazalnicą.Po chwili usłyszał zamykanie ciężkich drewnianych drzwi.OPIEKUNKA DZIECKA PO RAZ TRZECITego samego dnia rano Marta ponownie zadzwoniła do Podkowy Leśnej, abyzakomunikować ciotce Alicji jaką podjęła decyzję.Dodzwoniła się bez przeszkód i nawet niemusiała długo czekać na połączenie.- Ciociu, postanowiłam jednak nie płynąć do Nowego Jorku, tylko poczekać u ciebie, aż Maks się odezwie.Nie wierzę, że Maks wsiadł na pokład  Piłsudskiego , myślę, że był to jakiśjego sobowtór& - ciężko było to wszystko wytłumaczyć komuś, kto nie miał pojęcia o ichsprawach.- Marta& co ty pleciesz?.Jaki sobowtór? - spytała Alicja słabym głosem.- Pózniej ci wytłumaczę - przerwała stanowczym tonem Marta.- Wyjeżdżam jutro jeszcze nie wiem, o której godzinie.Jeżeli uda mi się przed ósmą rano, to myślę, że powinnambyć wieczorem - oznajmiła.- Miejmy nadzieję, moje dziecko& ale pociągi mają teraz duże opóznienia& wez zesobą coś do jedzenia na drogę.czekam na ciebie, kochanie&Marta odetchnęła z ulgą, że ułożyła jaki taki plan, zastanawiając się przez moment, co byzrobiła, gdyby nie było w zanadrzu ciotki Ali.Poszła do recepcji Edenu i poprosiła o rozkład jazdy pociągów do Warszawy.- Generalnie są dwie trasy: jedna przez Bydgoszcz, a druga przez Grudziądz.Obapociągi jadą przez Gdańsk, ale się tam nie zatrzymują.- Nie zatrzymują się w Gdańsku? Dlaczego? - nie wiedziała Marta.- %7łeby uniknąć odprawy paszportowo-celnej.Ale to lepiej dla pani.Nikt się tam niedosiądzie& i tak wszystkie przedziały pękają w szwach i ledwo można się wcisnąć do wagonu.Wszyscy wyjeżdżają.Marta spakowała swoje rzeczy w jedną walizkę, ale i tak sporo ubrań musiała zostawić,bo wiedziała, że nie poradzi sobie ze zbyt dużym bagażem.Postanowiła jechać z dworca w Gdyni, żeby mieć cień szansy na miejsce siedzące.Podjechała tam autobusem miejskim i znalazła na tablicy informacyjnej rozkład jazdy.Były dwapociągi rano, odchodzące jeden po drugim.Wybrała ten przez Bydgoszcz i kupiła w kasie bilet.- Lepiej niech pani przyjdzie z zapasem czasu& może się pani wtedy dostanie dopociągu.Marta trochę speszyła się, kiedy usłyszała taką perspektywę, ale szybko otrząsnęła sięi wzruszyła ramionami.- Strachy na lachy - mruknęła pod nosem.Chciała załatwić jeszcze jedną sprawę tego dnia po południu.Korciło ją od kilku dni,żeby sprawdzić, czy samochód Terry nadal stoi na parkingu przed Domem Zdrojowym.Niewidziała jej nigdzie od czasu rautu z dziennikarzami w Gdyni.Nie tęskniła do niej, bo czuła, żeTerry nią manipuluje i ma na sumieniu mętne sprawki, ale była ciekawa.Poza tym chciała siępożegnać z przemiłą opiekunką dziecka, którą szczerze polubiła.Pomyślała, że wezmie od niejadres i przyśle jej pocztówkę z pozdrowieniami z Warszawy albo z innego miasta.Samochodu Terry nigdzie nie było widać, za to przy ławce, na której zwykle siedziała dziewczyna, stałagrupa gestykulujących, głośno mówiących i przepychających się osób.Opiekunka siedziałaoparta plecami o tył ławki, tak jakby robiła na drutach.Jej głowa zwisała nienaturalnie na piersi,a z ust sączyła się strużka krwi.Lalka w wózku dziecinnym patrzyła nieruchomo w nieboszklanymi, szafirowymi oczami.Marta poczuła, że robi jej się niedobrze.Tego samego dnia wieczorem rodzice dziecka otrzymali propozycję nie do odrzucenia,a dwa dni pózniej we wnęce okiennej na klatce schodowej szpitala na Aąkowej w Gdańsku jednaz prowadzących go Sióstr Boromeuszek znalazła kłopotliwy, płaczący prezent.Ktoś, kto gopodrzucił, nie włożył do becika ani metryki urodzenia dziecka, ani żadnej innej wskazówki, codo jego tożsamości.Siostry postanowiły umieścić małego znajdkę w prowadzonym przez siebiesierocińcu w Starych Szotach, a problem ze znalezieniem rodziców dziecka próbować rozwiązaćpózniej.Jednak następnego dnia rano wybuchła wojna i pokrzyżowała wszystkim plany.Dotyczyło to także Sióstr Boromeuszek.SZTOKHOLM 29 SIERPNIA29 sierpnia przed godziną szesnastą.Było jasne, że w ręku trzymał adres miejsca,w którym miał się pojutrze stawić.Doczekał do końca nabożeństwa i wyszedł z katedry.Zapamiętał adres i podarł kartkę, na której był zapisany.Lepiej będzie, jeśli nikt przypadkiemtego nie przeczyta.- Mam spotkanie 29 sierpnia w Sztokholmie - powiedział do Larsa.- Nie wiem, czyjeszcze tu wrócę.- Nikt nie wie, co będzie jutro - zgodził się Lars.- Jak się dostać do Sztokholmu? Jest bezpośredni prom?- Tak, do Nynshamn.To jest port sześćdziesiąt kilometrów od Sztokholmu.Stamtądjest kolejka, albo autobusy do miasta.Kiedy dokładnie chcesz jechać?- Myślę, że jutro jeszcze pomogę ci z rozładunkiem ryb, a do Nynshamn zabiorę sięnajwcześniej jak tylko się da, pojutrze rano.- Jest prom o szóstej.Myślę, że ten będzie dobry - doradził Lars [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed