[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musi więc wkładać koszulę ikrawat. Na pewno go to postarza.Wcale go to nie postarzało ubrany jak urzędnik, wydawał się młodszy niżkiedykolwiek.Nie miałem jednak ochoty wyjaśniać tego Ginie. A co u ciebie? zapytałem. Jak długo tu zostaniesz? Och, już na stałe odparła. Z Japonią koniec.Dla mnie i dla całej resz-ty.Czasy, kiedy jakiś białas z wielkim nosem wyjeżdżał na Wschód, żeby zaznaćprzygód i zarobić duży szmal, należą już do przeszłości.Kiedy firmy padają, nie185ma dużego zapotrzebowania na tłumaczy.Zdążyłam złożyć dymisję, zanim mniewyrzucili. Uśmiechnęła się. No i wróciłam.I naturalnie chcę Pata.Chciała Pata? Czy miała na myśli, że chce go zabrać do zoo? Zabrać go do zooi kupić mu wypchanego zwierzaka wielkości lodówki? Co ona miała na myśli? Więc nie zamierzasz mieszkać w Japonii? Miałeś rację, Harry.Nawet gdyby nie doszło do krachu, pomysł, że ja i Patbędziemy się tam gniezdzić w mieszkanku wielkości naszego pokoju gościnnego,był nie do zrealizowania.Chcę go zobaczyć powiedziała. Jak najszybciej. Oczywiście odparłem. Dziś po południu odbieram go od mojej mamyi taty.Możesz zaczekać na niego w domu. Nie.Nie w domu odparła. Jeśli nie masz nic przeciwko, wolałabymspotkać się z nim w parku.To głupio z mojej strony, że zaproponowałem spotkanie w domu.Ponieważoczywiście nie był to już dom Giny.I spoglądając na nowy lśniący pierścionekzaręczynowy tkwiący tam, gdzie jeszcze niedawno nosiła naszą prostą ślubną ob-rączkę, zdałem sobie nagle sprawę, że zapomniałem o wielkiej zmianie, któradokonała się tego lata w naszym życiu.Pat mieszkał teraz u mnie.* * *Moich rodziców odwiedził wuj Jack.W przeciwieństwie do mieszkającej obok cioci Ethel wujek Jack był moimprawdziwym wujem bratem ojca, niedużym, żylastym eleganckim mężczyzną,który paląc papierosy, chował je w dłoni, tak jakby mogły zgasnąć na wietrze i robił to, nawet kiedy siedział w salonie i moczył biskwity w herbacie.Wuj Jack paradował zawsze w garniturze i krawacie, a przed domem staławypucowana limuzyna.A na przednim siedzeniu forda scorpio, wielkiego mercaalbo beemki z serii pięć leżała jego czapka szofera.Wuj Jack był kierowcą, który woził biznesmenów z ich domów i biur nawszystkie londyńskie lotniska.W gruncie rzeczy wydawał się spędzać więcejczasu, czekając, niż jeżdżąc, i zawsze wyobrażałem go sobie w hali przylotówGatwick albo Heathrow, z papierosem w dłoni, czytającego Racing Post.Wuj Jack był hazardzistą, podobnie jak cała rodzina ojca, i kiedy uśmiech-nął się na mój widok, miałem wrażenie, że wszystkie dotyczące go wspomnieniazwiązane są z jakimiś zakładami.W każdy drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w naszym domu urządzanoszkołę gry w karty.Jezdziliśmy na psie wyścigi do Southend i Romford, gdzierazem z moimi kuzynami zbierałem wielkie różowe zakłady wyrzucane przezpechowych graczy.A wcześniej, kiedy żyła jeszcze moja babka, pamiętam, jak186bukmacher zachodził do jej domu na East Endżie, żeby przyjąć od niej niewiel-ką sumkę, którą stawiała na konie.Kiedy bukmacherzy przestali odwiedzać wdomach starsze panie?Ojciec miał jeszcze jednego brata, najmłodszego, Billa, który wyjechał w la-tach siedemdziesiątych do Australii, ale w mojej pamięci trzej bracia Silver wciążwystępowali razem popijając szkocką na Boże Narodzenie i brązowe ale naweselach, tańcząc staroświeckie tańce z żonami, w których zakochali się w wiekukilkunastu lat, grając do pózna w nocy w dziewięćdziesiąt dziewięć przy muzycez płyty Stranger in Paradise Tony ego Bennetta.Taka była rodzina mojego ojca rodzina sprytnych, twardych londyńczyków,którzy mieli słabość do dzieci i swoich podmiejskich ogródków, mężczyzn, którzyna starych fotografiach zawsze ubrani byli w mundury, hazardzistów i pijusów,chociaż w piciu nigdy nie przekraczali granic dobrego smaku, mężczyzn, którzykochali swoją rodzinę i traktowali pracę wyłącznie jako nieprzyjemny obowiązekmający na celu utrzymanie tejże rodziny, mężczyzn, którzy szczycili się tym, żewiedzą, jak funkcjonuje ten świat.Wiedziałem, że wujek Jack nie przyjechał domoich starych bez powodu. Widziałem cię przedwczoraj w telewizji oświadczył. Na tej ceremo-nii rozdania nagród.Siedziałeś przy stoliku w smokingu.Ten Eamon Fish wyglą-da na łebskiego gościa. To dobry chłopak odparłem. Co u ciebie słychać, wujku Jacku? Wszystko w porządku.Nie mogę narzekać stwierdził, po czym wziąłmnie pod ramię i przyciągnął bliżej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]