[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Profesorze.?- Keller.Gus Keller - odparł profesor.Był przystojnym mężczyzną posześćdziesiątce z czymś podobnym do szramy po pojedynku na lewym policzku.Niewyglądał, jakby miał zemdleć na widok ciała.- Znalazł pan zwłoki - zagaiła Debora.- Tak jest.Szedłem obejrzeć nową wystawę.sztuka Mezopotamii, nawiasemmówiąc, bardzo ciekawa.i zobaczyłem to w zaroślach.- Zmarszczył czoło.- Chybajakąś godzinę temu.Debora skinęła głową, jakby już to wszystko wiedziała, nawet to oMezopotamii, co było standardową policyjną sztuczką obliczoną na zachęcenie ludzi,by dorzucili więcej szczegółów, zwłaszcza jeśli mają małe co nieco na sumieniu.NaKellera to nie podziałało.Czekał na następne pytanie, a Debora próbowała jakieśwymyślić.Jestem słusznie dumny z mojej w bólach zdobytej sztucznej umiejętnościzachowania się w towarzystwie i nie chciałem, żeby cisza stała się niezręczna, więcodchrząknąłem, a Keller na mnie spojrzał.- Co może nam pan powiedzieć o tej ceramicznej głowie? - spytałem.- Zartystycznego punktu widzenia.- Debora przeszyła mnie wzrokiem, ale może to przezzazdrość, że ja wymyśliłem to pytanie, nie ona.- Artystycznego? Niewiele - powiedział Keller, patrząc na głowę byka leżącąprzy zwłokach.- Wygląda jak zrobiona w formie, a potem wypalona we względnieprymitywnym piecu.Może nawet dużym piekarniku.O wiele ciekawsza jest zhistorycznego punktu widzenia.- Jak to ciekawsza? - żachnęła się Debora.Wzruszył ramionami.- Cóż, nie jest doskonała, ale ktoś próbował odtworzyć bardzo starystylizowany wzór.- Jak bardzo stary? - dociekała.Keller uniósł brew i wzruszył ramionami,jakby zadała niewłaściwe pytanie, ale odpowiedział mimo to.- Sprzed trzech, czterech tysięcy lat.- Rzeczywiście bardzo stary - podsunąłem uczynnie i oboje tak na mniespojrzeli, że poczułem się w obowiązku dodać coś choć trochę inteligentnego: - Azktórej części świata pochodzi?Keller skinął głową.Znów byłem inteligentny.- Z Bliskiego Wschodu.Podobny motyw występuje w Babilonii, a nawetwcześniej w okolicach Jerozolimy.Głowa byka prawdopodobnie ma związek zkultem jednego z dawnych bóstw.Wyjątkowo paskudnego.- Molocha - powiedziałem.Gardło mnie bolało, kiedy wymawiałem to imię.Debora wpiła się we mnie wzrokiem, teraz już stuprocentowo pewna, że cośprzed nią ukrywałem, ale kiedy Keller zaczął mówić, ponownie spojrzała na niego.- Zgadza się.Moloch lubił ofiary z ludzi.Zwłaszcza dzieci.To byłstandardowy układ: ty składasz dziecko w ofierze, on gwarantuje ci obfite plony czyzwycięstwo nad wrogami.- Skoro tak, tegoroczne zbiory powinny być rekordowe - zauważyłem, ależadne z nich jakoś nie uznało mojej uwagi za godną choćby lekkiego uśmiechu.Cóż,człowiek robi, co może, żeby wnieść trochę humoru na ten ponury świat, a jeśli inninie doceniają jego starań, ich strata.- Po co palić ciała? - rzuciła Debora.Keller uśmiechnął się przelotnie, jak profesor wdzięczny za pytanie z sali.- To klucz do całego rytuału.Wielki posąg Molocha z głową byka służył zapiec.Pomyślałem o Halpernie i jego śnie.Czy wiedział o Molochu wcześniej, czybyło to coś, co zobaczył tak, jak ja usłyszałem tę muzykę? A może Debora odpoczątku miała rację i rzeczywiście stał przed tym posągiem i zabił dziewczyny, choćteraz wydawało się to zupełnie nieprawdopodobne?- Piec - powiedziała Debora, a Keller skinął głową.- I wrzucają do niegociała? - spytała z niedowierzaniem.- Jeszcze lepiej - mówił Keller.- Poprzez rytuał dawali ludziom cud.Taknaprawdę odstawiali bardzo pomysłową szopkę, to wszystko.Ale stąd właśnie wzięłasię nieprzemijająca popularność Molocha; bo to było przekonujące, raz, i fascynujące,dwa.Posąg miał ręce wyciągnięte w stronę wiernych.Wkładało się w nie ofiarę, a onjakby ożywał i ją pożerał; ręce powoli podnosiły delikwenta do ust.- I wrzucały do pieca - dodałem, bo znudziło mi się tylko przysłuchiwać - przydzwiękach muzyki.Debora dziwnie na mnie spojrzała, a ja uprzytomniłem sobie, że nikt dotądsłowem nie wspomniał o muzyce, ale Keller tym się nie przejął.- Otóż to - odparł.- Trąby, bębny, śpiew, wszystko bardzo hipnotyczne.Zwielkim finałem w chwili, kiedy bóg podnosił ofiarę i wrzucał sobie do ust.Stamtądwpadała do pieca.%7ływcem.To raczej mało przyjemne.Wierzyłem Kellerowi - sam słyszałem to ciche, odległe dudnienie bębnów idla mnie też nie było to zbyt przyjemne.- Czy ktoś nadal czci tego jak mu tam? - spytała Debora.Keller pokręcił głową.- O ile wiem, od dwóch tysięcy lat już nie.- Jak to, do cholery - palnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]