[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tych tygodniach, kiedy załamały się trzyfronty: na zachodzie, na wschodzie i w powietrzu, Hitler zdołałopanować nerwy i wykazywał zdumiewającą odporność.Prawdopodobniezahartowała go długotrwała walka o władzę wraz z wieloma porażkami,tak jak Goebbelsa lub innych jego współbojowników.Być możenauczyło go doświadczenie, zdobyte podczas wspomnianych walk, żenie należy okazywać swym współpracownikom nawet najmniejszegoniepokoju.Jego otoczenie podziwiało zimną krew, jaką zachowywał wkrytycznych momentach.Zapewne przyczyniło się to znacznie dozaufania, z jakim przyjmowano podejmowane przez niego decyzje.Hitlerzdawał sobie dobrze sprawę z tego, jak wiele oczu go obserwuje i jakwielkie posiałby zwątpienie, gdyby nawet na moment straciłopanowanie.Taka postawa była wyrazem jego niezwykle silnej woli doostatka: przezwyciężyć siebie samego mimo starzenia się, mimo choroby,mimo eksperymentów Morella i ciągle narastających obciążeń.Wydawało mi się często, że jego wola jest niepohamowana i kapryśna,jak u sześcioletniego dziecka, którego nic nie może zniechęcić anizmęczyć; chociaż niekiedy śmieszna, to jednak godna respektu. 414Ale samą tylko jego wolą nie można przecież wyjaśnić tegoniezwykłego zjawiska: pewności zwycięstwa w okresie nieustannychklęsk.W więzieniu w Spandau powiedział mi w zaufaniu Funk, że tylkodlatego może stale i świadomie informować fałszywie lekarzy o swymstanie zdrowia, ponieważ wierzy w swoje kłamstwo.Dodał ponadto, żeteza ta stanowiła podstawę goebbelsowskiej propagandy.Nieugiętąpostawę Hitlera mogę wytłumaczyć tylko tym, że on sam wmówił sobiewiarę w ostateczne zwycięstwo.W pewnym sensie ubóstwiał sam siebie.Jak gdyby ciągle stał przed lustrem, w którym widział nie tylko siebie,lecz także potwierdzenie swojej misji przez boskie zrządzenie losu.Jegoreligią był  wielki przypadek", który musi przyjść w samą porę; jegometodą - autosugestywne pokrzepianie się.Im mocniej wydarzeniaprzyciskały go do muru, tym bardziej zdecydowanie przeciwstawiał imswą pewność losu.Oczywiście, trzezwo realizował założenia militarne; aletransponował je w dziedzinę wiary i nawet w klęsce widział ukrytą,stworzoną przez opatrzność konstelację dla nadchodzącego sukcesu.Mógł wprawdzie niekiedy dostrzec beznadziejność sytuacji, pozostałjednak niezachwiany w swoim oczekiwaniu, że w ostatnim momencie losznów uśmiechnie się do niego.Jeśli w Hitlerze było coś chorobliwego, to tajego niewzruszona wiara w swoją dobrą, szczęśliwą gwiazdę.Reprezentował typ człowieka wierzącego, ale w tej jego wierze byłasama w sobie przewrotna skłonność do wierzenia14.To opętanie wiarą nie pozostawało bez wpływu na otoczenieHitlera.Byłem co prawda w jakiejś mierze przekonany, że terazwszystko znajdzie swój kres, ale tym częściej mówiłem, chociażograniczało się to jedynie do dziedziny moich zadań, o przywróceniu dawnego stanu".Ta pewność tkwiła we mnie niezależnieod przeświadczenia o nieuchronnej klęsce.Gdy w obliczu katastrofy na trzech frontach wojennychpróbowałem jeszcze na konferencji zbrojeniowej w Linzu 24 czerwca1944 roku wzbudzić zaufanie, spotkało mnie wyrazne niepowodzenie.Czytając dzisiaj tekst swego wystąpienia, jestem przerażony, że miałemwówczas niemal groteskową i szaloną odwagę wmawiać poważnymludziom, iż nadal najwyższy wysiłek może przynieść sukcesy.Nazakończenie swoich wywodów mówiłem z przekonaniem, że w naszejdziedzinie przetrwamy zbliżający się kryzys, że w przyszłym rokuuzyskamy taki sam wzrost zbrojeń jak w poprzednim.Mówiłem wuniesieniu; podsycałem nadzieje, które na tle rzeczywistości musiały 415być fantazjami.W praktyce co prawda okazało się, że w następnychmiesiącach mogliśmy jeszcze podnieść naszą produkcję zbrojeniową.Czy nie wykazałem dość realizmu, aby w serii memorandów oznajmićHitlerowi nadciągającą i bliską już katastrofę? Jedno byłoprzekonaniem, drugie - wiarą.W tym przeciwieństwie ujawniał sięów szczególny rodzaj zakłócenia świadomości, z jaką każdy zbliższego otoczenia Hitlera czekał na nieuchronny koniec.Jedynie w ostatnim zdaniu mojego przemówienia pojawiła sięznów myśl o odpowiedzialności, która wychodziła poza osobistąlojalność, zarówno w stosunku do Hitlera, jak i współpracowników.Wyglądało to wprawdzie na nic nie znaczący kwiatek retoryczny, ale japrzypisywałem temu większe znaczenie:  Spełniamy nadal swojeobowiązki, aby zachować naród niemiecki".To właśnie zgromadzonykrąg przemysłowców chciał usłyszeć.Ja sam w ten sposób po razpierwszy publicznie przyznałem się do owego nadrzędnegoobowiązku, o co apelował Rohland podczas swej kwietniowej wizyty.Myśl ta stale się rozwijała.Coraz bardziej dostrzegałem w tymzadanie, dla którego realizacji warto było jeszcze pracować.Nie było wątpliwości: nie przekonałem kierowników przemysłu.Po moim przemówieniu, jak też w następnych dniach konferencji,słyszałem wiele głosów zwątpienia.Przed dziesięcioma dniami Hitlerprzyrzekł mi, że sam przemówi do przemysłowców.Z jego wystąpieniemłączyłem teraz jeszcze bardziej nadzieje na wywarcie pozytywnegowpływu na te minorowe nastroje.Na polecenie Hitlera Bormann zbudował w pobliżu Berghofuhotel.Miał on niezliczonym pielgrzymom przybywającym na Obersalz-berg umożliwiać wypoczynek, a nawet nocleg w sąsiedztwie Hitlera.26czerwca zgromadziło się w kawiarni hotelu  Platterhof" około stuprzedstawicieli przemysłu zbrojeniowego.Na naszej konferencji w Lin-zustwierdziłem, że ich niezadowolenie wypływa także ze wzrastającegonacisku aparatu partyjnego na życie gospodarcze.Istotnie, wświadomości wielu funkcjonariuszy partyjnych coraz głębiejzakorzeniała się idea swego rodzaju socjalizmu państwowego.Dawałyjuż częściowo wyniki tendencje do podziału wszystkich znajdujących sięw posiadaniu państwa zakładów na okręgi i podporządkowania ichwłasnym przedsiębiorstwom okręgowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed