[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjęłam ją i uspokoiłam.WenFu przyszedł za mną, wciąż drąc się i roztrącając meble, ale się go nie bałam.Nie tymrazem.Odstawiłam Yiku do łóżeczka.- Dobrze wiem, co się stało! - odkrzyknęłam.- Zepchnąłeś tę dziewczynę dorynsztoka i zrujnowałeś jej życie.Pewnie nie jej pierwszej.A teraz mówię ci, że maszzałatwiać swoje brudne interesy gdzie indziej.Na ulicy, gdzie chcesz, ale już nie wmoim łóżku.Podniósł pięść, ale nie odwróciłam wzroku ani nie próbowałam się zasłonić.- Uderz mnie, a i tak nie zmienię zdania! - krzyknęłam.- Też mi wielki bohater!Tylko dziecko się ciebie boi.To go zaskoczyło.Popatrzył na Yiku, która stała w łóżeczku, płacząc na całygłos.Opuścił rękę i szybkim krokiem podszedł do dziecka.Sądziłam, że zrobiło mu sięprzykro, iż ją przestraszył.Myślałam, że podniesie ją i przeprosi.W tym momencie,zanim nawet zdążyłam się zorientować - trzask! - uderzył ją z całej siły w twarz.Połowa buzi natychmiast zrobiła się czerwona.- Cisza! - wrzasnął.Zacisnęła powieki.Miała otwartą buzię, z której nie wydobywał się ani jedendzwięk.Nie mogła złapać tchu.Tyle bólu! Wciąż mam przed oczami ten widok,bardziej bolesny niż wszelkie razy, jakie na mnie spadły.Ruszyłam do niej, ale Wen Fu odepchnął mnie i upadłam na ziemię.Wtedyznów usłyszałam jej płacz.Wreszcie zaczerpnęła powietrza.Płakała jeszcze głośniej ipiskliwiej.Trzask! Wen Fu uderzył ją znowu: trzask! trzask!Kiedy wreszcie podniosłam się na nogi i wepchnęłam między nich, zobaczyłam,że Yiku zwinęła się w kłębek.Kwiliła jak małe zwierzątko.Teraz i ja płakałam ibłagałam Wen Fu:- Wybacz mi! Myliłam się! Wybacz mi!Od tamtej pory za każdym razem, kiedy Yiku widziała ojca wchodzącego dopokoju, zwijała się w kłębek.Ssała palce i kwiliła.Nie miała jeszcze sześciu miesięcy, ajuż nauczyła się nie płakać.Dziecko, które poznało, co to strach, zanim jeszcze umiałoraczkować.Zrobiła się dziwna.Nigdy nie patrzyła ludziom w twarz, wyrywała sobie włosy iwaliła główką w ścianę.Machała rączkami przed buzią i wybuchała śmiechem.Kiedynauczyła się chodzić, stalą na palcach jak baletnica.Przechodziła przez pokój szybko,na paluszkach, jakby z każdym krokiem chciała wzbić się w powietrze.I zawsze nawidok ojca zwijała się w kłębek, tak samo jak wtedy.Nie płakała.Nie zaczęła teżmówić, wydawała tylko dzwięki podobne do słów, jakby rozmawiała językiemduchów.Jej głos to wznosił się, to opadał: wysoki i ładny, podobny do tego, którymwołałam: Yiku, spójrz na mnie" i drugi, burkliwy i szorstki, tak jak krzyki Wen Fu: Yiku, ty głupie stworzenie! Idz sobie!" To były jedyne dzwięki, jakie umiałanaśladować.Zachowywała się tak przez cały czas.Okropnie się bałam, ale Hulanpowtarzała: Zmieni się, jak dorośnie.Po prostu zrobiła się nerwowa.Wszyscy tak sięczują.Wróci do siebie, jak tylko skończy się wojna, zobaczysz".Chciałam jej wierzyć.Dlaczego nie? Nigdy dotąd nie wychowywałam dziecka.Nie chciałam myśleć, że moja córeczka straciła rozum.Wciąż wmawiałam sobie, żewojna się skończy i Yiku wydobrzeje.Wierzyłam w to.Jedna nadzieja rodziła drugą.Podwójna siódemka miała być szczęśliwym dniem, ale zamiast tego stała siędniem żalów.Byłam już w szóstym czy siódmym miesiącu następnej ciąży, a Yikumiała jakieś siedemnaście miesięcy, więc pewnie działo się to w tysiąc dziewięćsetczterdziestym, w czasie wyjątkowo gorącego lata, kiedy wszyscy chodzili poirytowani.Tamtego dnia dowiedzieliśmy się, że Brytyjczycy zamykają Szosę Birmańską,żeby zadowolić Japończyków.Jiaguo zaprosił na obiad pewnego urzędnikakolejowego, żeby przedyskutować z nim inne metody transportu zaopatrzenia, Hulanzaś ubiła na rynku mnóstwo złych interesów.Urzędnik przyprowadził ze sobą żonę, która bardzo przypominała mi StarąCiotkę, zwłaszcza gdy powiedziała:- Och, nie powinnaś jeść ostrych potraw, bo dziecko urodzi się w złym nastroju.Z tymi słowy wzięła dokładkę mego ulubionego makaronu na ostro, zjadającmoją porcję.Po posiłku karmiłam Yiku resztkami jarzyn.Jiaguo, Wen Fu i urzędnik piliwhisky, rozmawiając o pieniądzach, Hulan zaś wachlowała się, walcząc ze snem.- Wszystko spada - powiedział urzędnik z dużym przekonaniem.- Pieniądze zzeszłego roku warte są dziś połowę.Po tym można poznać, czy wygrywamy, czyprzegrywamy - wystarczy spojrzeć na pieniądze.Wróg potrafi kontrolować państwo,kontrolując same finanse.- Wobec tego Chiny powinny dodrukować więcej banknotów - odparł Wen Fu zmądrą miną; widziałam, że usiłuje dorównać arogancji urzędnika.- Dać każdemuwięcej, więcej wydadzą.Wszyscy zarobią.Jeszcze lepiej: przekonać obcokrajowców,by nam coś przysłali.Jiaguo potrząsnął głową.- To zły pomysł.To właśnie interwencje z zewnątrz wpędziły Chiny w kłopoty.Podzielili nas na małe kawałki, za słabe, by razem walczyć.- I dlatego obcokrajowcy powinni zapłacić - upierał się Wen Fu.- Niechposprzątają, co nabrudzili.Trzeba im powiedzieć, żeby dali dosyć na wygranie wojny.Urzędnik roześmiał się i odwrócił do mnie.- Hej, pani Czang Kaj-szek! Pani mąż - pokazał kciukiem na Wen Fu - już wie,jak rozwiązać nasze problemy.To takie proste: pomoc zagraniczna.Hej, panieRoosevelt, panie Churchill, proszę, oto moja żebracza miska.Dajcie mi sto milionówdolarów.Moim zdaniem urzędnik zachował się bardzo niegrzecznie, ale roześmiałam sięz uprzejmości.Wiedziałam, że Wen Fu wcale się nie cieszy, więc żeby go rozbawić,dodałam z uśmiechem:- Przyda ci się duża miska.Co za błąd!Wen Fu poczerwieniał.- A może by tak tobie dać miskę i posłać na żebry? Co? - zapytał ze złością.Wszyscy zmieszali się i ucichli, a ja walczyłam ze łzami.Nagle Yiku zaczęła kiwać się w przód i w tył, śpiewając pod nosem.Potrząsałarączkami przed buzią, śpiewała cieniutko, a potem burczała nisko i szorstko, tak jakzwykle.%7łona urzędnika podbiegła do niej i dotknęła jej czoła.- Aj, co się stało twemu dziecku? yle się czuje?Wen Fu rozzłościł się jeszcze bardziej.- Yiku! - wrzasnął i trzepnął ją po rękach.- Przestań! Głupia dziewczyna!Cicho!Yiku zaczęła kiwać się jeszcze szybciej, podśpiewując to, co usłyszała: Yiku!Przestań! Głupia dziewczyna!" Zrobiło mi się niedobrze.Urzędnik z żoną wkrótce sobie poszli, a Jiaguo i Hulan wrócili do siebie, byuciąć sobie drzemkę.Kiedy zostaliśmy sami, Wen Fu krzyczał jeszcze długo,nazywając mnie złą matką, która nie potrafi nawet nauczyć córki posłuszeństwa.Bardzo bolał mnie żołądek.Zdawało mi się, że to dlatego, iż po raz pierwszy jasnozobaczyłam Yiku, podobnie jak żona urzędnika.Jednak następnego ranka czułam się jeszcze gorzej i wiedziałam, że przyczynąjest wczorajsze jedzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]