[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebowałyśmy dwóch kursów, aby dostarczyć wszystko do naszego nowego domu przy MayRoad.Jedyne, co pamiętam, gdy tam dotarłyśmy, to jak stałam w korytarzu w nowym budynku wzupełnie innej części miasta.Właścicielka mieszkania właśnie wyszła, a mama z uśmiechemodłożyła klucz do nowego mieszkania na małym stoliku w kuchni. Nareszcie w domu, Cathy.Nie wyjaśniła mi, czemu tak szybko uciekłyśmy, ale podejrzewałam, że miało to jakiśzwiązek z naszymi elegancko ubranymi gośćmi.Co takiego jej powiedzieli, że tak się przestraszyła? I dlaczego mówili, że muszę iść doszkoły? To przecież mamy decyzja.Naprawdę tak myślałam.Nie przyszło mi do głowy, że mama łamie prawo.Do tej porynie wiem, czemu tak się temu sprzeciwiała.Z lenistwa? Czy jej szkolne doświadczenia tak jąprzeraziły, że nie chciała mnie narażać na to samo? Przypuszczam, że uciekła z poprzedniegomiejsca zamieszkania z nadzieją, że pracownicy opieki społecznej nas nie znajdą.Boże,naprawdę chciałabym wiedzieć, co ona wtedy myślała.I że miała jakiś plan.Nasz nowy dom był dwupoziomową kawalerką, w salonie był duży kominek, który byłjedynym zródłem ciepła.Niestety mamy nie stać było na węgiel do kominka.Jak zawszeprzedsiębiorcza zabrała z klatki schodowej wszystkie ulotki, które leżały przy skrzynkach na listyi je podpaliła, a kiedy zgasły, rozejrzała się wokół w poszukiwaniu opału.Na szczęście niemiałam nic odpowiedniego, bo boję się, że mogłabym to stracić.W związku z tym mamazawołała: Wychodzimy!Na zewnątrz było całkiem ciemno. Dokąd idziemy?Mama uśmiechnęła od ucha do ucha. Na polowanie!To mi wystarczyło.Przez następne pół godziny kręciłyśmy się po okolicy, zaglądając dośmietników, przechodząc przez ogrody i zbierając wszystko, co wyglądało na dobre do palenia.W końcu objuczone pudełkami, gałęziami i stertami gazet dowlokłyśmy się do domu i po kilkuminutach na naszym kominku płonął piękny ogień.Tak narodził się nasz kolejny rytuał.Lubiłamto.Spędzałyśmy razem czas i na koniec zawsze się przytulałyśmy.Nawet jeśli mama była zbytzmęczona lub chora, by wyjść, chętnie robiłam to sama, kręcąc się po ciemnych ulicach wposzukiwaniu opału.Kiedy to piszę, aż ciarki przechodzą mi po plecach.Nikt przy zdrowych zmysłach niepozwoliłby sześciolatce wałęsać się po ulicach i parkach w poszukiwaniu drewna.I to jestwłaśnie okropne.Mama nie była przy zdrowych zmysłach, a ja nie zdawałam sobie z tegosprawy.Rozpalanie w kominku było naszą jedyną rozrywką.Nie miałyśmy telewizora ani radia,chociaż w pewnym momencie mama przyniosła od babci swój stary adapter i płyty.Bardzo sięucieszyłam, ale mama nie pozwoliła mi go włączyć, dopóki babcia nie wyszła.Gdy tylkozniknęła za drzwiami, natychmiast włożyłam wtyczkę do kontaktu.Nacisnęłam guzik i&Nic.Zdziwiona spojrzałam na mamę.Była smutna. Przykro mi skarbie, ale nie mamy prądu.To dlatego nie mogłam włączyć adaptera przy babci.Byłam zawiedziona, ale nie nadługo.Nigdy nie użalałam się nad sobą.Wieczorami patrzyłyśmy więc w ogień.Mama czytała, drzemała, paliła papierosy albo poprostu patrzyła w przestrzeń.Ja czasami coś szyłam, robiłam na drutach albo szydełkowałam.Pokilku miesiącach całe mieszkanie było zasypane moimi dziełami.Zaczęłam też grywać w karty.Dziadkowie grali regularnie w wista i brydża, urządzali wieczorki, na które przychodzili szefdziadka, jego koledzy i przyjaciele.Z czasem opanowywałam coraz więcej gier.Babcia bardzosię z tego cieszyła, dała mi talię kart i kilka książek do nauki gry. Mama nigdy się tym specjalnie nie interesowała, więc dobrze się stało, że babcia nauczyłamnie kilku różnych pasjansów.Mnie to nie przeszkadzało.Lubiłam grać sama ze sobą.Uwielbiałam uczyć się nowych rzeczy.A kiedy ogień na kominku dogasał, przychodziła pora nasen.%7łycie było raczej proste.Jako że nie płaciłyśmy za gaz ani elektryczność, w kuchni mało co działało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]