[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy mogła w ten sposób cisnąć błyskawicę? Nie wiedziała.Musiała jednak spróbować.Poczuła mrowienie w palcach, a jej ramiona zadrżały, gdy spróbowała uwolnić energię.Czy jej działania odnosiły jakiś skutek?Jess nie czekała, by się o tym przekonać.Wymierzyła kolejny silny cios w miejsce, w którym potwór powinien mieć kolano.Stwór wydał z siebie wysoki jęk, gdy na ziemię opadła jego łydka.Kiwał się na boki, z całych sił starając się zachować równowagę, a Eve zdołała w tym czasie uwolnić jedną rękę.Cisnęła w demona błyskawicą, a on dymił z każdego miejsca, którego dosięgła.- Spróbuję jeszcze raz! Nie będzie już miał na czym stać! - zawołała Jess, uśmiechając się pod wpływem bojowego zapału.Okręciła się i kopnęła mocno drugą nogę demona, odrywając ją prawie przy korpusie.Eve cisnęła kolejną błyskawicę, celując w głowę potwora.Demon opadł na ziemię i zamienił się w brejowa-tą kałużę.- I gotowe! - zawołała Eve, gdy cuchnąca woda zaczęła spływać do studzienki.- Wiedźma zwyciężyła - dokończyła za nią Jess.- Z pomocą przyszłej właścicielki niebieskiego pasa.- Gdy przybijały sobie piątkę, Eve usłyszała kroki.Może demon nie był sam! Poderwała się i wyciągnęła dłonie.- Hola! - zawołał Luke.- To tylko ja! Eve natychmiast opuściła ręce.- Przepraszam, myślałam, że to coś złego.Właśnie wykończyłyśmy demona.- Spływa teraz do kanałów - dodała Jess, kiwając głową w kierunku śliskiego paskudztwa.- Demon? - Luke uniósł brwi i zatkał nos.- Był trochę większy.Wiesz, taki postawny - stwierdziła Eve.- Nic wam nie jest? Przepraszam, że nie zjawiłem się na czas, by wam pomóc.- A po co przyszedłeś? - zapytała Eve.Nagle uświadomiła sobie, jak wiedźmowato to zabrzmiało.- To znaczy.No, wiesz, o co mi chodzi.- Chciałem z tobą porozmawiać, ale nie odbierałaś telefonu.- Może powinnam.- Jess cofnęła się w kierunku domu, podejrzewając, że zaraz dojdzie do pocałunku na zgodę.- Nie, musisz to usłyszeć, Jess.- Luke wziął głęboki oddech, jakby musiałzebrać siły, zanim to powie.-Eve, nie spodoba ci się to, ale powiadomiłem Zakon o zniszczeniu pola siłowego.Ja po prostu.Nie chodzi o to, że ci nie ufam.Myślę po prostu, że przyda się nam każda pomoc.Przynajmniej dopóki Zakon nie będzie miał przed nami nowych tajemnic.Eve wytarła umazane ręce o swoje umazane dżinsy.Oświadczenie Luke'a odebrało jej nieco radości ze zwycięstwa.- Luke, nie powinieneś był tego robić.Mówiłam ci, że ich nie potrzebujemy.A to jest dowód.- Wskazała palcem odpływ i resztki demona.- Mieli rację co do ataku, ale mylili się, że nie dam sobie rady bez tego pola.Nie potrzebowałam pomocy, żeby się pozbyć Pas-kuda.Jess głośno chrząknęła i spojrzała znacząco na przyjaciółkę.- Przepraszam.Rzecz jasna, potrzebowałam pomocy Jess - poprawiła się Eve szybko - ale ona jest przy mnie zawsze.I ty zazwyczaj także.- Tak, nadal była jeszcze na niego trochę zła.- Dzwoniąc do Zakonu, próbowałem pomóc -oznajmił Luke obronnym tonem.- Rozmawiałem z Alanna, która zgadza się z tym, że nie powinni byli tworzyć tego pola.- Alanna ujęła się za Eve? - Jess uniosła brwi.- Tak.Jutro przyjedzie do miasta, żeby pomóc nam zrozumieć, co tu się dzieje.- Po co? - wypaliła Eve.- Przecież to już wiemy.-Ostatnią osobą, jaką miała ochotę oglądać, była Alanna.- Muszę wam o czymś powiedzieć.- Luke odgarnął włosy z czoła.- Po tym, jak poszłyście, uświadomiłem sobie, że te zwierzęta, które znajdujemy, nie sąprzypadkowe.Chodzi mi o to, że zostały ułożone na granicach Deepdene i połączone śladem krwi.Dlatego musiałem porozumieć się z Zakonem.Myślałem, że to sprawka demona, ale nie potrafiłem zrozumieć czemu.Może oni znają odpowiedź?- Paskud mógł chyba uśmiercić te biedne zwierzęta - powiedziała Eve.-Chociaż z drugiej strony miał bardzo nieporadne dłonie.Trudno sobie wyobrazić, by utrzymał w nich nóż.- Zabiłyśmy demona! - krzyknęła nagle Jess.- Tak, przed chwilą.- Eve się uśmiechnęła.- Chodzi mi o to, że to wydarzyło się tuż obok mojego domu! Byłam tak zajęta, że nawet tego nie zauważyłam.A jeśli Peter nas widział? Dopiero co wrócił do formy.- O nie! - Eve także o tym nie pomyślała.- Mam nadzieję, że nic nie zauważył.Tak go przeraziła E.Tak go to wszystko przeraziło.To ja go przeraziłam, pomyślała Eve ze smutkiem.Boi się mnie, bo widział, jak używam mocy.- Szkoda, że demon wybrał sobie właśnie takie miejsce - zgodził się Luke.Potem zmarszczył brwi.-Czy to nie dziwne?- Czaił się po drugiej stronie ulicy, gdy go zauważyłyśmy - powiedziała Jess.- Myślisz, że obserwował mój dom? Może to Eve go zwabiła? Peter twierdzi, że ona działa na demony jak magnes.- Jess się skrzywiła i spojrzała na przyjaciółkę.- A demony zawsze to właśnie ją ścigają.- Ten mnie nie zauważył, dopóki się nie odezwałam -wtrąciła Eve.- Nie jestem pewna, czy to na mnie czekał.- Może nie - stwierdził Luke.- W końcu Deepdene to małe miasto.Może to zbieg okoliczności, że demon natknął się na was właśnie tu.Eve nie była już tego taka pewna.Deepdene nie było duże, fakt.Ale miało naprawdę mnóstwo ulic.Doprawdy zdumiewające, że demon znalazł się na tej samej ulicy w tym samym czasie co ona.Rozdział 7Więc.- powiedział Luke.Tylko tyle? Więc?- Więc.- powtórzyła Eve.Luke odprowadzał ją do domu po walce z demonem.Zmyła z siebie resztki Paskuda u Jess i pożyczyła od przyjaciółki czyste ubranie.Wciąż jeszcze odczuwała radość ze zwycięstwa.Nie miała natomiast okazji doświadczyć radości płynącej z faktu, że jej chłopak ją przeprosił.- Więc.- zaczął znowu Luke.- Ta walka.Chcę tylko, żebyś wiedziała, że ci ufam.Jak miałbym ci nie ufać? Widziałem, jak walczysz z demonami, jesteś wspaniała.Nie cofasz się, choćby nie wiem co.- To dlaczego przyznałeś rację Zakonowi?- Nie przyznałem.Uważam, że działanie za twoimi plecami i utworzenie pola było złe.Bezdyskusyjnie złe.Chciałem tylko zwrócić twoją uwagę na to, że Zakon może mieć rację co do ataku demona.- Luke, byłeś przekonany, że powinnam była utrzymać pole.Zakon uczynił ze mnie więźnia, ale nawetjeśli teraz twierdzisz, że to było złe, oczekiwałeś, że ja pozwolę się zamknąć! - zawołała Eve.Musiała sprawić, by zrozumiał, jakie to uczucie być w klatce.- Nie myślałem o tym w ten sposób.Sądziłem tylko, że powinniśmy trochę zaczekać i zebrać więcej informacji na temat ataku, którego mogliśmy się spodziewać, zanim zniszczyłaś pole.Myliłem się jednak.Zakon nie miałprawa więzić cię w mieście, nawet przez kilka dni.Albo godzin.Dobrze, że rozwaliłaś tę barierę.Zatrzymał się, odwrócił do niej twarzą i położył ręce na jej ramionach.- Bardzo cię przepraszam, Eve.Wierzę w ciebie i powinienem stać koło ciebie i rzucać w to pole kamieniami, byle tylko ci pomóc.Resztki gniewu Eve wyparowały.Luke rozumiał, dlaczego była taka wściekła.A ona zrozumiała, dlaczego głosował za tym, by zaczekała z unicestwieniem bariery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]